Po przeliczeniu głosów ze wszystkich komisji wyborczych na ubiegającą się o reelekcję Maię Sandu wskazało 929 964 Mołdawian, co przełożyło się na 55,33 proc. poparcia. Jej konkurent Alexandr Stoianoglo zdobył natomiast 750 644 głosów, a więc 44,67 proc. Z danych Centralnej Komisji Wyborczej wynika jednak, że o zwycięstwie obecnej prezydent zdecydowała diaspora żyjąca poza granicami kraju. Gdyby o przyszłej głowie państwa decydowali wyłącznie obywatele mieszkający na co dzień w Mołdawii, elekcję zwyciężyłby Stoianoglo (51,33 proc. do 48,67 proc. na korzyść Stoianoglo - poza granicami: 82.83 proc. do 17.17 proc na korzyść Sandu). Ostateczna frekwencja wyniosła 54,34 proc., a do urn wyborczych chętniej chodziły kobiety (54,79 proc.) niż mężczyźni (45,21 proc.). Mołdawia. Wybory prezydenckie. CKW: Maia Sandu zwyciężczynią Maia Sandu nie skomentowała jeszcze oficjalnych wyników wyborczych, jednak krótko przed północą zamieściła wpis w swoich mediach społecznościowych. "Mołdawio, dziś zwyciężyłaś. Razem pokazaliśmy siłę naszej jedności, demokracji i zaangażowania na rzecz godnej przyszłości" - przekazała. "Dziękuję wam, drodzy Mołdawianie, w kraju i za granicą. Kroczcie z dumą - jesteście wolnością, nadzieją i odpornością. Jestem dumna, że mogę wam wszystkim służyć" - podkreśliła zwyciężczyni wyborów. Tuż po zamknięciu lokali wyborczych Maia Sandu również podziękowała wszystkim obywatelom, którzy wzięli udział w głosowaniu. Wskazała szczególnie na młodych, wśród których frekwencja była najwyższa w historii. Zaapelowała też do pracowników lokali wyborczych, prosząc ich o uwagę i prawidłowe liczenie głosów bez względu na to, którego kandydata popierają. Alexandr Stoianoglo wezwał natomiast wszystkich do "zachowania spokojnie, niezależnie od liczb". - Głos każdego zasługuje na szacunek, a demokracja to przede wszystkim dojrzałość w obliczu wyniku - mówił w nocy wyborczą Alexandr Stoianoglo cytowany przez portal newsmaker.md. Rosja. Senator i media krytycznie o zwycięstwie Mai Sandu Wynik wyborów nie został odebrany w Moskwie z satysfakcją. Rosyjski senator Andriej Kliszas stwierdził w swoich mediach społecznościowych, że zdecydowane zwycięstwo Mai Sandu poza granicy to dowód na to, że w zorganizowanych na Zachodzie lokalach wyborczych "dorzucono" wymaganą liczbę głosów, by wygrała obecna prezydent. Stanowisko polityka nie jest jednak oficjalnym stanowiskiem Kremla. Media podległe reżimowi Władimira Putina stwierdziły natomiast, że podczas kampanii wyborczej politycy opozycji w Mołdawii byli "regularnie poddawani rewizjom i zatrzymaniom", a sądy prowadziły przeciwko nim sprawy karne. Sceptyczne wobec Mai Sandu media miały być z kolei "zamykane". "W Rosji, gdzie według różnych szacunków żyje od 300 do 500 tysięcy Mołdawian, władze postanowiły otworzyć tylko dwa lokale wyborcze i to tylko w Moskwie. W rezultacie, podobnie jak dwa tygodnie temu, pozostało wiele osób, które nawet przyjeżdżają specjalnie do stolicy i ustawiają się w ogromnej kolejce, nie zdążyły oddać głosu" - twierdzi prokremlowska agencja TASS. Unia Europejska gratuluje Mołdawii. "Mimo bezprecedensowej ingerencji Rosji" Zupełnie inaczej wypowiada się z kolei Bruksela. - Wyrażamy uznanie dla władz Mołdawii za pomyślne przeprowadzenie wyborów, pomimo bezprecedensowej ingerencji ze strony Rosji, polegającej na kupowaniu głosów i szerzeniu dezinformacji - stwierdził szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Jak dodał, Unia Europejska "będzie kontynuować współpracę z prezydent Maią Sandu i władzami Mołdawii na rzecz wprowadzania reform i środków zwiększających stabilność państwa, mających na celu zapewnienie dobrobytu oraz utrzymanie kursu na drodze do UE". Źródło: Reuters, TASS ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!