W niedzielę Mołdawianie po raz kolejny wybiorą się do lokali wyborczych, aby oddać głos w drugiej turze wyborów prezydenckich. Dotychczasowa głowa państwa Maia Sandu osiągnęła 42,45 procent głosów, a na drugim miejscu z wynikiem 25,98 proc. znalazł się Aleksander Stoianoglo - to właśnie między nimi rozegra się walka o urząd. Jeszcze przed pierwszą turą oraz unijnym referendum Mołdawia ostrzegała, że Federacja Rosyjska może podejmować próby ingerencji w proces wyborczy, m.in. poprzez organizację nielegalnego przerzutu wyborców do lokali wyborczych w Moskwie. Niepokój związany z działaniami Rosji, nie tylko w Mołdawii czy Moskwie, ponownie wzrasta. Wybory w Mołdawii. Zbliża się druga tura Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegło niemiecką policję przed próbami manipulacji mołdawskich wyborów, w których głosować będzie można również w lokalach wyborczych w Niemczech - wynika z notatki, do której dotarła gazeta "Welt am Sonntag". "Tajne służby Mołdawii ostrzegły rząd federalny o 'zakłócających działaniach Rosji przed lokalami wyborczymi'" - czytamy w publikacji. Podkreślono, że wspomniane zakłócenia miałyby obejmować fałszywe alarmy. W związku z ostrzeżeniem Kiszyniowa i prośbą o dopilnowanie porządku głosowania, Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych zwróciło się do organów bezpieczeństwa o "delikatne traktowanie informacji". Wybory prezydenckie w Mołdawii. Kiszyniów patrzy na Moskwę Co więcej, akty rosyjskiego sabotażu mogą być przeprowadzone nie tylko w lokalach wyborczych w Niemczech - których jest 20, łącznie z ambasadami i konsulami - ale również w innych krajach. Mołdawia ostrzegła, że próby ingerencji w ich wybory mogą mieć miejsce również we Francji, Hiszpanii, Włoszech, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i USA. Przed 20 października Kiszyniów również obawiał się o przebieg wyborów i referendum dotyczącego przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. Już wtedy Moskwa bacznie przyglądała się procesowi wyborczemu i temu, czy Mołdawia obierze proeuropejski kurs, którego zwolenniczką jest Maia Sandu. Ostrzegając przed możliwą ingerencją Rosji, mołdawskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych podkreśliło w wydanym wówczas komunikacie, że "nie pozwolimy, aby kwestionowano legalność wyborów i ich przebieg". Jednym ze sposobów, w jaki Moskwa chciała odwieść Kiszyniów od zwrócenia się ku UE, były miliony dolarów, które wydano na zmanipulowanie głosowania. Ostatecznie, w sondażu za przystąpieniem do Unii Europejskiej opowiedziało się 50,46 procent obywateli Mołdawii, z kolei "przeciw" zaznaczyło 49,54 procent wyborców. Źródła: "Welt am Sonntag", Interia ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!