Według danych z północy w nocy z niedzieli na poniedziałek za granicą Mołdawii zagłosowało ponad 327 tys. wyborców. To tam skumulowała się największa część wyborców Mai Sandu. Po podsumowaniu danych z 98,65 proc. komisji wyborczych ubiegająca się o reelekcję dotychczasowa prezydent Mołdawii zdobyła łącznie 54,9 proc. głosów. Jak podała CKW w komisjach wyborczych na samym terytorium Mołdawii wygrał Stoianoglo z wynikiem ok. 51,19 proc., jednak rekordowa mobilizacja diaspory przesunęła wynik na korzyść proeuropejskiej Sandu. Oprócz tego mapa wyników, opublikowana przez firmę iData powtarza znany model: Sandu zdecydowanie wygrała w centrum kraju, a północ i południe należy do kandydata uważanego za prorosyjskiego. Podobnie rozkładały się w kraju wyniki referendum, dotyczącego wpisania eurointegracji do konstytucji. W Kiszyniowie w II turze Sandu poparło ok. 57 proc. wyborców. Stoianoglo pokonał Sandu w autonomicznej Gagauzji, najbardziej prorosyjskim regionie Mołdawii. Tam, zgodnie z oczekiwaniami, Sandu osiągnęła najgorszy wynik - 2,94 proc. W separatystycznym Naddniestrzu, również regionie prorosyjskim, na Sandu zagłosowało 20,6 proc. obywateli Mołdawii. Maia Sandu: Mołdawio, zwyciężyłaś Tuż po zamknięciu lokali wyborczych Maia Sandu podziękowała wszystkim obywatelom, którzy wzięli udział w głosowaniu, wskazując szczególnie na młodych, wśród których frekwencja była najwyższa w historii. - Dziękuję obywatelom przebywającym poza granicami kraju, którzy wykazali się wyjątkową mobilizacją. Głosowanie jest kontynuowane w wielu lokalach wyborczych za granicą i zachęcam tych z państwa, którzy jeszcze nie przyszli do lokali wyborczych, aby poszli i zagłosowali - apelowała. Sandu wystosowała również odezwę do pracowników lokali wyborczych. Poprosiła ich o zachowanie uwagi i prawidłowe liczenie głosów bez względu na to, którego kandydata popierają. Podziękowania do wyborców skierował także Stoianoglo. - Mołdawio, zwyciężyłaś. Dzisiaj daliście lekcję demokracji, którą należy zapisać w podręcznikach historii - mówiła później Sandu, gdy niepełne jeszcze wyniki wyborów dawały jej 54 proc. Zapewniła przy tym, że będzie "prezydentką wszystkich", zdaje sobie sprawę z potrzeby zmian, a jej celem na najbliższe lata będzie osiągnięcie pokoju, wzajemnego zrozumienia i "dobrego życia dla naszych dzieci". Głos zabrał także jej kontrkandydat. - Wzywam wszystkich do zachowania spokoju, niezależnie od liczb. Głos każdego zasługuje na szacunek, a demokracja to przede wszystkim dojrzałość w obliczu wyniku - mówił Stoianoglo, cytowany przez portal Newsmaker.md Stoianoglo w noc wyborczą. Wybory w Mołdawii. Wyniki sondażu exit poll Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Mołdawii odbyła się 20 października. Jej zwyciężczynią była Sandu, która uzyskała 42,45 proc. głosów, podczas gdy na Stoianoglo zagłosowało niespełna 26 proc. wyborców. Wyniki te były zaskoczeniem dla obozu dotychczasowej prezydent, która liczyła na deklasację rywali już w pierwszej turze. Przed drugą turą wyborów sondaże dawały niewielką przewagę Sandu, ale komentatorzy podkreślali, że ostateczny wynik może być trudny do przewidzenia. Sama Sandu, która jako swój główny cel przedstawiła dążenie Mołdawii do Unii Europejskiej i ściślejsze kontakty z Zachodem, ostrzegła obywateli przed "złodziejami", którzy "chcą kupić kraj", nawiązując w ten sposób do ingerencji w wybory Moskwy. - Złodzieje chcą kupić nasz głos, złodzieje chcą kupić nasz kraj, ale siła narodu jest nieskończenie większa niż jakiekolwiek ich oszustwo. Siła Mołdawii jest w każdym z was - mówiła w niedzielę w Kiszyniowie. Z kolei jej rywal stanowczo odciął się od oskarżeń, zapewniając, że "potępia korupcję i fałszerstwa" wyborcze. Wezwał przy tym do głosowania "na wolną, stabilną i kwitnącą Mołdawię". Wybory w Mołdawii - wyniki. Druga tura Druga tura wyborów prezydenckich w Mołdawii przebiegła w cieniu podejrzeń o próby zakłócenia demokratycznego procederu przez Kreml. Proeuropejskie władze w Kiszyniowie alarmowały, że w związku z wyborami, jak i towarzyszącemu pierwszej turze referendum ws. przyszłości Mołdawii w Unii Europejskiej, w kraju dochodziło do wyborczych przekupstw. Sprawą zajęła się m.in. policja, która twierdzi, że Rosja przeznaczyła na ingerencję w mołdawskie wybory kilkadziesiąt milionów dolarów. Codziennie przeprowadzano także rewizje i działania śledcze, nakierowane na walkę z wyborczą korupcją. - Mołdawia została zaatakowana w sposób niespotykany w historii Europy - przy pomocy brudnych pieniędzy, nielegalnego kupowania głosów, wrogiej ingerencji w proces wyborczy - komentowała w niedzielę Sandu. Oprócz tego, Moskwa organizować miała kampanie dezinformacyjne, zastraszać wyborców i zapewniać transport do lokali wyborczych dla mieszkańców separatystycznego Naddniestrza. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!