Przetrzymywano ich tam nagich i skutych łańcuchami - pisze BBC. Melania Trump, która w środę w towarzystwie przewodnika spędziła kilka chwil w podziemiach twierdzy, powiedziała dziennikarzom, że nigdy nie zapomni tego, co usłyszała, i że "to, co tu się działo wiele lat temu, to prawdziwa tragedia". BBC przypomina, że w 2009 R. miejsce to podczas wizyty w Ghanie odwiedził ówczesny prezydent USA Barack Obama wraz z żoną Michelle, potomkinią afrykańskich niewolników, i dwiema córkami. Ghana to pierwszy punkt afrykańskiej podróży Melanii Trump, w trakcie której odwiedzi też Malawi, Kenię i Egipt. Pierwsza dama Ameryki chce przez tę podróż zainteresować swą inicjatywą "Be Best", która koncentruje się na najważniejszych problemach dzieci - informuje Głos Ameryki. Zaznacza, że do podróży Melanii Trump "dochodzi w kilka miesięcy po skandalicznej wypowiedzi jej męża Donalda Trumpa, którego wulgarne słowa pod adresem państw Afryki, sprawiły, że zarzucono mu rasizm". "Sądzę, że podróż pierwszej damy pokaże, że Amerykanie, amerykańska polityka i administracja są wielostronne i ich istota nie sprowadza się do dwóch-trzech tweetów" - oświadczył w wywiadzie dla Głosu Ameryki przedstawiciel Rady Stosunków Międzynarodowych, amerykańskiej organizacji pozarządowej, John Campbell. W styczniu na spotkaniu z senatorami w Białym Domu, które dotyczyło imigracji, Trump miał zapytać, dlaczego do USA "przyjeżdżają ci wszyscy ludzie z krajów na zadupiu" (ang. shithole countries). Jego wypowiedź zacytował dziennik "Washington Post", powołując się na kilka osób poinformowanych o przebiegu rozmowy, która dotyczyła udzielania ochrony imigrantom z Haiti, Salwadoru i krajów Afryki. Trump oświadczył, że nie nazwał krajów, z których do USA przyjeżdżają migranci, "zadupiem". Przyznał jednak, że użył ostrego języka.