Po przeliczeniu głosów z 649 spośród 650 okręgów wybory w Zjednoczonym Królestwie zwyciężyła Partia Pracy, zdobywając największą liczbę mandatów we współczesnej historii brytyjskiego parlamentaryzmu. Laburzyści mogą liczyć na 412 miejsc w Izbie Gmin, co przekłada się na 211 posłów więcej niż w mijającej kadencji. Rządząca Partia Konserwatywna zaliczyła za to sromotną klęskę - torysi zdobyli 121 mandatów, co stanowi 250 deputowanych mniej niż dotychczas. Swoich miejsc nie obroniło m.in. 16 ministrów w rządzie Rishiego Sunaka, a także skompromitowana, była premier Liz Truss. Wielka Brytania wybrała. Spektakularny sukces i miażdżąca klęska Spektakularny sukces osiągnęli natomiast Liberalni Demokraci (LD), którzy osiągając pułap 71 posłów, poprawili swój poprzedni rezultat o 63 mandaty i ponownie stali się trzecią siłą w Izbie Gmin. Powodów do radości nie ma za to Szkocka Partia Narodowa (SNP) - zdobywając dziewięć parlamentarzystów, stracili zarówno 38 miejsc, jak również pozycję na podium. Z kolei formacja Refom UK, populistyczna konkurentka konserwatystów - mimo wysokiego wyniku procentowego (14,3 proc.) - wskutek obowiązującego systemu wyborczego może liczyć wyłącznie na pięć mandatów, choć wyniki exit poll wskazywały na osiem więcej. Miejsce w Izbie wywalczył natomiast lider partii Nigel Farage, będący jedną z najbardziej wyrazistych postaci brytyjskiej polityki. Pozostałe 31 mandatów przypadło spikerowi Izby Gmin (odpowiednik polskiego marszałka Sejmu, będący postacią niepartyjną - red.), niezależnym, a także ugrupowaniom irlandzkim, walijskim i pojedynczo pomniejszym formacjom. Co wyniki wyborów w Wielkiej Brytanii oznaczają dla przyszłości kraju? Jak porażka torysów wpłynie na przyszłość najstarszej na Wyspach partii? Co oznacza wejście populistów na salony? Kim jest nowy premier Keir Starmer i czego możemy się po nim spodziewać? Jaka przyszłość czeka stosunki polsko-brytyjskie oraz Polonię? Na te i inne pytania, prosto z Londynu, odpowiada w rozmowie z Interią prof. dr hab. Jacek Tebinka - wykładowca Instytutu Politologii na Uniwersytecie Gdańskim i ekspert ds. brytyjskiej polityki. Wybory w Wielkiej Brytanii. Boris Johnson ponownie liderem Partii Konserwatywnej? - To jest miażdżąca porażka konserwatystów, tym bardziej, że w 2019 roku Boris Johnson zwyciężył w wyborach parlamentarnych i przejął wówczas wielu tradycyjnych wyborców laburzystów z terenów postindustrialnych. Wydawało się, że Johnson będzie rządził nie tylko przez jedną kadencję, ale także przez kolejne. Okazało się jednak, że we współczesnej polityce takie przewidywania są bardzo niebezpieczne - mówi nam prof. Tebinka. Zdaniem naszego rozmówcy na porażkę torysów wpłynęły pogarszające się warunki życia mieszkańców terenów poprzemysłowych, niestabilna sytuacja pracownicza osób młodych, którzy obecnie mogą liczyć najczęściej na tzw. "śmieciówki", niski poziom jakości usług National Health Service (NHS, czyli systemu ochrony zdrowia - red.) czy sprawa wysokiego odsetka nielegalnej imigracji na Wyspach. W obliczu impasu, w którym po wyborach znalazła się Partia Konserwatywna, członkowie ugrupowania muszą wybrać nowego lidera, ponieważ Rishi Sunak ustąpił ze stanowiska. Prof. Jacek Tebinka zapytany, czy istnieje szansa powrotu Borisa Johnsona - tak bardzo oklaskiwanego przez konserwatystów na finiszu kampanii - odpowiedział, że wątpi, by było to prawdopodobne. - On bardzo umiejętnie wykorzystuje swoje telewizyjne doświadczenie i specyficzną osobowość, która pomaga mu zdobywać popularność. Tymczasem Rishi Sunak był multimilionerem i zarazem niechętnym brexitowi człowiekiem środka - to nie podobało się bardziej skrajnym przedstawicielom partii - podkreśla. Reform UK i Nigel Farage. "Nie lekceważyłbym zagrożenia dla Partii Pracy" Komentując wynik Reform UK, ekspert wskazał, że jest on odpowiedzią na słaby wynik Partii Konserwatywnej. - To zasługa systemu jednomandatowego, bazującego na zasadzie: "zwycięzca bierze wszystko" - gdyby zsumować głosy torysów i Reform UK, a przecież wcześniej to ugrupowanie nie istniało, kandydaci Partii Pracy i Liberalnych Demokratów najpewniej w niektórych okręgach by przegrali - zauważa. - Nigel Farage będzie z pewnością wykorzystywał Izbę Gmin do propagowania swoich skrajnych poglądów. To polityk, który pokazuje się jako angielski dżentelmen, ale wiemy, że od czasu szkoły średniej przejawiał tendencje rasistowskie. Niewątpliwie można go uznać za "ojca brexitu" - jego skrajności, a zwłaszcza ton antyimigrancki będzie zdecydowanie wyzwaniem dla Partii Konserwatywnej, która jest obecnie w fatalnej sytuacji. Nie lekceważyłbym też zagrożenia dla Partii Pracy - Nigel Farage jest bardzo plastyczny i umiejętnie dostosowuje się do okoliczności i może podjąć tematy, by atakować nowy rząd - mówi nam prof. Jacek Tebinka. Kim jest nowy premier Keir Starmer? "Obietnice będą bardzo trudne do zrealizowania" Naszego rozmówcę spytaliśmy również o perspektywy i wyzwania, przed którymi stoi nowy premier Keir Starmer. - Czwartkowe zwycięstwo Partii Pracy jest porównywalne do wygranej Toney’ego Blaira z 1997 roku, tylko że wtedy laburzyści byli na fali wznoszącej już od kilku lat. Tutaj natomiast punktem odniesienia była porażka z 2019 roku, kiedy Partia Pracy była pod wodzą lewicowego Jeremy’ego Corbyna, który fatalnie zarządzał ugrupowaniem. Keir Starmer przesunął ugrupowanie do centrum i tym odniósł wielki triumf. To wyważony prawnik. Wprawdzie nie ma takiej charyzmy jak Tony Blair, ale to może być właściwa osobowość na trudne czasy - zwłaszcza, że Wielka Brytania nie miewała często przebojowych premierów - twierdzi. - Obietnice Partii Pracy dotyczące wsparcia i mieszkalnictwa socjalnego, zwiększenia nakładów na NHS, wyrównania różnic między publicznymi a prywatnymi szkołami, ograniczenia kosztów za studia - będą bardzo trudne do zrealizowania. Poważnym wyzwaniem będzie też nielegalna imigracja czy kwestia Irlandii Północnej, gdzie sporo mandatów zdobyły lokalne partie. Sztuką nie jest wygrać wybory raz, ale zwyciężyć je ponownie - zaznacza specjalista z Uniwersytetu Gdańskiego. Liberalni Demokraci i Szkocka Partia Narodowa. "Niepodległość na dalszy plan" Choć Liberalni Demokraci odnieśli wyraźny sukces, prof. Jacek Tebinka nie widzi możliwości, by w najbliższej przyszłości partia ta mogła stać się języczkiem uwagi w Wielkiej Brytanii. - Ich sukces jest wynikiem słabości konserwatystów i odpływem od torysów wyborów centrowych. Laburzyści być może będą próbowali włączyć liberałów w prace nad jakimiś ustawami, ale LD raczej nie stanie się w najbliższej przyszłości potencjalną opcją rządzącą, nie widzę na to żadnych szans - wskazuje. Wykładowca zapytany o powody wyraźnej porażki Szkockiej Partii Narodowej, podkreśla liczne afery, które wstrząsnęły nacjonalistami i spowodowały utratę zaufania społecznego do formacji. - Na ich słabych notowaniach zyskała głównie Partia Pracy. Ta znacząca przegrana powoduje, że idee niepodległościowe w Szkocji odejdą na dalszy plan w ciągu najbliższych pięciu lat - zauważa. Dodaje jednak, że nie przekreślałby szans na odrodzenie szkockiego nacjonalizmu pod innymi nazwami niż SNP. Polska-Wielka Brytania. Korzyści i zagrożenia płynące z nowego rządu w Londynie Jak rewolucja polityczna na Wyspach wpłynie na Polskę? Prof. Jacek Tebinka sądzi, że premier Donald Tusk znajdzie wspólny język porozumienia z Keirem Starmerem. - Nowy szef rządu Wielkiej Brytanii był bardzo ostrożny wobec brexitu, dlatego najpewniej łatwiej będzie o porozumienia z Brukselą, jeśli chodzi o sprawy handlowe i zmiany traktatów z UE - Polska powinna być tego beneficjentem - mówi nasz rozmówca. Ekspert zwrócił jednak uwagę na stosunek Partii Pracy do wojny w Ukrainie. - Laburzyści potępiają agresję rosyjską, ale trudno powiedzieć, czy nowy rząd będzie angażował się tak w pomoc materialną dla Kijowa, jak robiły to rządy konserwatywne. Tutaj akcenty mogą być rozłożone inaczej, a przecież dla Polski kwestia przetrwania Ukrainy walczącej z agresją rosyjską ma bardzo istotne znaczenie - podkreśla. - Sytuacja Polaków na Wyspach nie będzie gorsza, zwłaszcza dlatego, że laburzyści nie posługują się retoryką antyimigrancką, jak niektórzy - rządzący dotychczas - konserwatyści. Keir Starmer chce zaspokoić potrzeby mniej zamożnych grup społecznych, Polacy nie powinni na tym stracić - uspokaja wykładowca Instytutu Politologii UG. Czy zmiana władzy może więc sprawić, że Wielka Brytania powróci na łono Unii Europejskiej? Prof. Jacek Tebinka twierdzi jednak, że tak się nie stanie. - Po doświadczeniach brexitu i odwrócenia się części wyborców od Partii Pracy po wyjściu z UE nie sądzę, by nowy premier podjął taką kwestię. Bardzo możliwe jednak, że dojdzie do zawarcia nowych porozumień czy też nastąpi powrót do międzynarodowej współpracy i wspólnych programów, jak np. Erasmus - zakończył. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl