Nie milkną echa wtorkowej wizyty kanclerza Niemiec Olafa Scholza w Warszawie. Pierwsze od 2018 r. konsultacje międzyrządowe Berlina i Warszawy miały być kolejnym dowodem na zmianę w polskiej polityce zagranicznej po październikowych wyborach parlamentarnych. Już zimą doszło do ożywienia Trójkąta Weimarskiego, współpracy Polski, Francji i Niemiec, co przedstawiano jako dowód na zwrot w polityce zagranicznej po latach rządów Zjednoczonej Prawicy, skonfliktowanej w wielu sprawach zwłaszcza z Berlinem. Olaf Scholz w Polsce. "Relacje klientalne" Rządowi Donalda Tuska zależy, by pokazać się jako pierwszoligowy gracz na arenie europejskiej, który wpływa na podejmowane decyzje. Czy wobec problemów innych państw jesteśmy skazani na powstanie nowej osi Berlina i Warszawy jako motoru napędowego UE? - Mam mieszane uczucia. Rzeczywistość skazuje nas na współpracę z racji położenia i rozbudowanych relacji ekonomicznych. Jednak pojęcie osi sugeruje bliskość interesów, a są one jednak rozbieżne w wielu kwestiach. Gospodarczych też - wskazuje w rozmowie z Interią dr Witold Sokała, wykładowca Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz publicysta "Dziennika Gazety Prawnej". - Niemcy traktują nas jako słabszych i nie zawsze grają fair. Po stronie polskiej widać z kolei miotanie się od ściany do ściany: od przyjmowania roli pokornej 'panny bez posagu' i bezkrytycznego akceptowania tego, co nam oferują, do krytykowania wszystkiego w czambuł - dodaje ekspert. - Mamy do czynienia ze zbliżeniem na zasadach klientalnych. Być może premier Tusk jest zakładnikiem nieznanych nam interesów. A na pewno jest ogrywany przez Berlin i ma problemy z definiowaniem polskiego interesu - mówi z kolei Tomasz Grzegorz Grosse z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Niemcy i Polska. Reparacje jako forma szantażu? Papierkiem lakmusowym zmiany w dwustronnych stosunkach miała być sprawa reparacji wojennych. - Niemcy będą starały się realizować wsparcie na rzecz osób ocalałych z okupacji. W Berlinie powstanie miejsce upamiętnienia polskich ofiar II wojny światowej - powiedział Olaf Scholz. Wspomniał o planach zadośćuczynienia finansowego dla ofiar wojny, nie podał jednak żadnych kwot. Część opinii publicznej nad Wisłą nie kryje oburzenia z powodu braku konkretów. Także niemiecka prasa niemal jednym głosem uznaje, że w tej delikatnej dla relacji Berlina i Warszawy sprawie zabrakło konkretów. - W kontekście reparacji mamy do czynienia z kompromitacją polskiego rządu. Sposób załatwienia sprawy jest bardzo korzystny dla Niemiec i niekorzystny dla Warszawy. Donald Tusk nic nie uzyskał. Tak nie prowadzi się negocjacji międzynarodowych - podkreśla prof. Grosse. Nasz rozmówca dodaje, że "w działaniach rządu brakuje zabiegania o korzyści dla własnego kraju". - Niemcom wydaje się, że raz na zawsze zamknęli temat. Berlin traktuje Polskę jako klienta a nie partnera - dodaje. - Temat reparacji był teatrem od samego początku. Bardziej światli a cyniczni politycy PiS traktowali go wyłącznie jako element mobilizowania polskiej opinii publicznej. Natomiast wciąż jest to jakiś element nacisku na Berlin i warto go używać, by trochę Niemców "poszantażować" historią - dodaje z kolei Witold Sokała. Polska zastąpi Niemcom Francję? Po wtorkowej wizycie w niemieckiej prasie pojawiły się komentarze jakoby nastał czas na oś Berlina i Warszawy. Ocenia się, że Polska staje się szczególnie ważnym partnerem dla Niemiec w trudnych dla Europy czasach, zwłaszcza wobec kłopotów Emmanuela Macrona we Francji. "Sueddeutsche Zeitung" pisze m.in. o roli współpracy polsko-niemieckiej w czasie, gdy załamać się mogą dwa filary polityki zagranicznej i bezpieczeństwa: przyjaźń z Francją i jedność europejska oraz sojusz z USA i relacje transatlantyckie wobec możliwego dojścia do władzy Donalda Trumpa. "Można by użyć analogii: Polacy są nowymi Francuzami. Polsko-niemiecki motor zastępuje francusko-niemiecki" - można z kolei przeczytać na łamach "Der Spiegel". "Polska za rządów Tuska jest europejskim graczem, zdecydowanym sojusznikiem Niemców" - czytamy. - Niemcom zależy, by w sytuacji trudniejszych relacji z Francją mieć solidnego partnera w Warszawie. Nie ma jednak równości w relacjach Polski z Niemcami na wzór współpracy Berlina z Paryżem - podkreśla prof. Grosse. Podobnie widzi to Witold Sokała. - Nie wydaje mi się, by w Berlinie na poważnie traktowano wizję Polski jako drugiej potęgi w UE, która będzie współdecydować o kształcie wspólnoty. Odbieram wszelkie przyjazne gesty wobec Warszawy jako bardzo pragmatyczne robienie Polakom nadziei, by zapewnić sobie chwilowe poparcie. Czysty pi-ar. A jeśli nie wystarcza, to następują próby spacyfikowania ewentualnego oporu polskich władz wobec niemieckich interesów - mówi. Rozmówca Interii zwraca uwagę, że "silnik francusko-niemiecki, przez wiele lat bardzo ważny dla współpracy w UE, rzęzi od dawna". - Oba kraje mają coraz więcej rozbieżnych interesów: polityki energetycznej, relacji z Chinami i USA. Zresztą rachuby na Paryż nie były ostatnio w Berlinie traktowane zbyt serio - dodaje. Niemcy szukają przyjaciół w Europie Wtorkowe rozmowy przebiegały w dobrej atmosferze. Wiele mówiono o wspólnej budowie bezpieczeństwa w Europie. Kanclerz podkreślił, że Niemcy "pragną silnego polskiego głosu w Europie". Wydaje się więc, że zniknęła zimnowojenna retoryka z ostatnich lat w dwustronnych relacjach. Magazyn "Stern" pisze o dużym znaczeniu spotkania w Warszawie dla niemieckiego rządu. I dodaje, że dla Scholza konsultacje w Warszawie mogą oznaczać więcej niż nowy początek w relacjach z Polską, ponieważ "sytuacja w Europie jest dla niego trudna i szuka przyjaciół". - Niemcy są na zakręcie i nie wiedzą, jak z niego wyjść. Zmagają się z kryzysem gospodarczym, migracyjnym, bankructwem polityki oparcia o partnerstwo z Rosją. Niemieckie elity wciąż nie mają pomysłu, jak poradzić sobie ze wzrostem popularności skrajnej prawicy - mówi Witold Sokała. Publicysta "DGP" uważa, że "Niemcy gwałtownie potrzebują sojuszników, ale raczej próbują manipulować krajami trzecimi, w tym Polską, państwami skandynawskimi czy bałtyckimi, a nawet Włochami i Hiszpanią". - I nie mam o to pretensji do Berlina. Tak wygląda polityka. Każdy dba przede wszystkim o swoje interesy - mówi. Współpraca ws. bezpieczeństwa. Deklaracja Donalda Tuska We wtorek padły także deklaracje ściślejszej współpracy ws. bezpieczeństwa. - Polska i Niemcy będą współpracowały na rzecz ochrony granicy zewnętrznej Unii Europejskiej oraz Europejskiej Tarczy Powietrznej - podkreślił szef polskiego rządu. Jak dodał, "co to znaczy w szczegółach, o tym będziemy rozmawiać, nad tym będziemy pracować". - To ma się wiązać z tym, by nie bronić tylko jednego kraju, tylko żeby robić to wspólnie - dodał kanclerz Scholz. - Powierzanie spraw polskiego bezpieczeństwa Niemcom, gdy dążą one do resetu z Rosją kosztem Polski i Ukrainy jest niebezpieczne. Trzeba pamiętać o doświadczeniu Nord Stream. Wielką nieodpowiedzialnością jest delegowanie tak istotnej sprawy na tak niesolidnego partnera. To nie jest bezpieczna lokata na przyszłość - wskazuje prof. Grosse. Jego zdaniem "to USA w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę w dużo większym stopniu działają w zgodzie z interesami bezpieczeństwa Polski". - Waszyngton jest dużo bardziej wiarygodny niż Berlin, także w wymiarze realnego wsparcia wojskowego - podkreśla. Polska naiwna wobec Niemiec? We wtorek Kancelaria Premiera opublikowała "Polsko-niemiecki plan działania", przyjęty po konsultacjach rządowych. Pada w nim m.in. deklaracja, że Warszawa wraz z Berlinem "będą współpracować przy przeprowadzaniu wewnętrznych reform UE, a także w przyspieszaniu procesu przystępowania do UE kolejnych krajów, w tym Ukrainy". - Niemcy mają plan stworzenia z UE tworu jeszcze bardziej scentralizowanego oraz dalszego wspierania grup lobbingowych w politykach sektorowych, np. w energetyce, kosztem konkurencyjności unijnych gospodarek. Dążą także do zyskania specjalnych relacji z Chinami, ale wszystko to niekoniecznie musi służyć innym krajom, w tym Polsce - wskazuje Witold Sokała. Według naszego rozmówcy "warto budować w UE sojusz państw niezależnych, ale konstruktywnie współpracujących zarówno z Berlinem, jak i Amerykanami. Także z Wielką Brytanią - to wciąż ważny aktor i duża, innowacyjna gospodarka, pomimo kryzysu". - Patrzyłbym tu przede wszystkim na kraje skandynawskie i bałtyckie, bo razem stanowimy silną grupę, a łączy nas wspólna ocena zagrożeń - kończy. Mateusz Kucharczyk ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!