Interia sprawdza i relacjonuje nastroje przed wyborami samorządowymi w całej Polsce. Korespondenci i reporterzy portalu rozmawiają z kandydatami na prezydentów miast. Oddajemy również głos lokalnym społecznościom w gminach, miastach powiatowych i wsiach. Sprawdź nasz raport specjalny "Wybory samorządowe 2024"! Wybory samorządowe za pasem. Mieszkańcy największego miasta na północy Polski mają do wyboru łącznie siedmioro kandydatów, które ubiegają się o prezydenturę w grodzie Neptuna. W Interii przybliżyliśmy już sylwetki Aleksandry Dulkiewicz oraz Tomasza Rakowskiego, czyli dwójki najlepiej notowanych kandydatów. Grupa pretendentów jest jednak dużo liczniejsza. Spytaliśmy więc pozostałych uczestników wyścigu o motywacje oraz - ich zdaniem - najbardziej palące problemy Gdańska. Wybory samorządowe 2024 - Gdańsk. Siedmioro kandydatów walczy o prezydenturę Według sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej" - poza Tomaszem Rakowskim (PiS) - realne szanse na wejście do II tury ma Andrzej Pecka ze Wspólnej Gdańskiej Drogi 2050. - Chcielibyśmy, żeby w mieście mógł rządzić ktoś inny niż ta ekipa, która sprawuje władzę praktycznie od 26 lat - mówi w rozmowie z Interią kandydat Polski 2050, Nowej Lewicy i ruchów miejskich. - Z naszych wewnętrznych sondaży wiemy, że jako jedyny oponent Aleksandry Dulkiewicz - w przypadku doprowadzenia do II tury - mogę wygrać - przekonuje. Jak dodaje, po wygranej chciałby "przewietrzyć Radę Miasta i urząd", czyli wprowadzić tam nowych i pełnych energii specjalistów w swoich dziedzinach. Pytany o największą bolączkę miasta, Pecka wskazuje na złą komunikację magistratu z mieszkańcami. - Ostatecznie to z mediów ludzie dowiadują się, że w pobliżu ich domów, dosłownie pod nosem, zostanie wybudowana jakaś droga czy powstanie inna inwestycja - twierdzi i jednym tchem wymienia również wielkie korki na drogach, wysokie ceny mieszkań oraz niską dostępność usług. - Jeśli zostanę prezydentem miasta Gdańska, będę dążył do zgody. Chętnie podpisałbym kontrakt z dzielnicami na wzór tego, jaki podpisał śp. Paweł Adamowicz, ale również zawarłbym kontrakt z opozycją w Radzie Miasta - ktokolwiek nią będzie - w ważnych dla miasta tematach. Drugiej strony warto wysłuchać, a nie tylko ją tłamsić. Zmienię to - podkreśla. Gdańsk. Andrzej Pecka liczy na II turę. "Mogę wygrać z Aleksandrą Dulkiewicz" Droga do sukcesu jest jednak wyboista. Od Andrzeja Pecki odwróciło się PSL, które poparło Aleksandrę Dulkiewicz, choć na poziomie krajowym i wojewódzkim ludowcy startują ramię w ramię z partią Szymona Hołowni w ramach Trzeciej Drogi. Pecka przekonuje jednak, że za inicjatywą stoi posłanka Magdalena Sroka, która formalnie nie jest członkinią PSL. - Swoją drogą, pani poseł Sroka była już po różnych stronach sceny politycznej, a nawet była w koalicji z PiS - stwierdził uszczypliwie kandydat. Poparcia obecnej prezydent udzielił jednak również poseł Marek Biernacki oraz szefowie wojewódzkich i miejskich struktur PSL. Ponadto część kluczowego poparcia, które mógł zdobyć Andrzej Pecka, przypadnie lokalnej partii Razem. Stanie się tak, ponieważ Razem i WGD2050 miały startować na jednej liście, ale lewicowa formacja zrezygnowała z koalicji i stworzyła własny komitet. - Ubolewam nad każdym ugrupowaniem, które mogło do nas dołączyć, a tego nie zrobiło. Niemniej reprezentuję bardzo szerokie spektrum, także każdy może wybrać coś dla siebie - kontruje kandydat. Partia Razem startuje osobno. Adam Szczepański: Łączę ideowość z doświadczeniem Z kolei Społeczny Gdańsk - czyli startująca osobno partia Razem - kategorycznie zaprzecza jakoby przedstawiciele ruchu obrazili się na WGD2050. - Kolegom i koleżankom z Nowej Lewicy życzymy mandatów w Radzie Miasta i mam nadzieję, że spotkamy się na sesji. Oczywiście ze mną w roli prezydenta - mówi nam lider komitetu Adam Szczepański. Pytany o powody rozbratu, wskazuje na zbyt głębokie różnice w poglądach. - Powiedzenie, że chodnik czy jezdnia nie mają barw partyjnych, to tylko wygodna wymówka. W Radzie Miasta dyskutuje się o bardzo poważnych kwestiach z dziedzin praw człowieka czy ekonomii. Wolimy więc walczyć na naszych zasadach - słyszymy. Społecznik i zastępca przewodniczącego Rady Dzielnicy Przymorze Małe przekonuje ponadto, że warto oddać na niego głos, ponieważ łączy ideowość z doświadczeniem w samorządzie. Dopytywany o najważniejszy problem do rozwiązania, lider Społecznego Gdańska wskazuje wprost na kryzys mieszkaniowy, w tym brak zdolności kredytowej większości społeczeństwa czy wysokie ceny mieszkań i najmu na rynku komercyjnym, w związku z czym - jak podkreśla - wiele rodzin nie może się usamodzielnić. - Jedynym krokiem do rozwiązana tego problemu jest publiczno-samorządowy program budownictwa mieszkaniowego na bezpieczny i przewidywalny wynajem. To uzdrowi sytuację na rynku, przywróci równowagę i zmusi prywatnych właścicieli nieruchomości do obniżenia cen najmu i innych opłat - mówi nam Szczepański. Wybory w Gdańsku. Michał Urbaniak: PiS to słaba i niemrawa opozycja w mieście Tymczasem na prawej flance wyborów prezydenckich ustawił się Michał Urbaniak ze wspólnej listy Konfederacji, Bezpartyjnych i ugrupowania Polska Jest Jedna. - Mój start to potrzeba polityczna, ponieważ nasze miasto jest kluczowe z perspektywy regionu i Polski. Gdańsk musi być lepiej zarządzany przez ludzi, którzy nie będą wtłaczać dzieciom w szkołach skrajnie lewicowych pomysłów - mówi w rozmowie z Interią były poseł. Spytaliśmy polityka, dlaczego gdańska Konfederacja - podobnie jak w Bydgoszczy czy sąsiedniej Gdyni - nie zdecydowała się na wspólny start z Prawem i Sprawiedliwością. W odpowiedzi Urbaniak uciął temat i wspomniał o "wyjątkach od reguły". - PiS to słaba i niemrawa opozycja w mieście. Słyszałem różne opinie czy informacje, jak to radni PiS dogadują się z radnymi z KO czy WdG (Wszystko dla Gdańska Aleksandry Dulkiewicz - red.) w różnych, pomniejszych sprawach. Traktuję to jako plotki, niemniej jak to słyszę, to zapala mi się od razu czerwona lampka - twierdzi były poseł prawicy. Urbaniak deklaruje sprzeciw wobec strefy czystego transportu w Gdańsku czy wprowadzenie 30 minut darmowego postoju w śródmieściu i wyznaczonych miejscach. Zapowiada także wielkie inwestycje drogowe - m.in. rozbudowanie ulicy Spacerowej czy wzniesienie wiaduktu na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej i Łostowckiej. - Poza tym istnieje problemem jakości i dostępności kształcenia dla najmłodszych. Istotną kwestią jest także deficyt - 524 mln złotych w 2024 roku, a to się pogłębia. Chcielibyśmy miasto oddłużyć i zwrócić je bardziej ku morzu, czyli zbudować dobry klimat dla wysokomarżowych firm z branży morskiej, ponieważ z samej turystyki ludzie nie wyżyją - mówi nam polityk. Były radny PO rzucił rękawicę partii. Mariusz Andrzejczak wskazuje błędy obecnej ekipy Do wyścigu o prezydenturę stanął również były radny miejski z ramienia PO w latach 2015-2018, a od 2019 roku radny dzielnicy Oliwa Mariusz Andrzejczak. Jeszcze w 2018 roku popierał start Jarosława Wałęsy w starciu z Pawłem Adamowiczem, jednak dziś stanął naprzeciw partii, w którą angażował się od 2006 roku. - Nigdy nie krytykuję personalnie ani koleżanek, ani kolegów z PO, ponieważ sporo rzeczy się od nich nauczyłem. Jeśli chodzi o działania rządu czy większości demokratycznej, to nadal ją popieram. Jeśli natomiast chodzi o miasto, to uważam, że duopol partyjny w Gdańsku jest najbardziej szkodliwą rzeczą, ograniczającą demokrację - mówi Interii Andrzejczak. Jego największym zarzutem wobec obecnej ekipy jest obsadzenie w fotelach wiceprezydentów Piotra Borawskiego i Piotra Grzelaka. Zdaniem radnego zdobyli oni stanowiska wyłącznie zgodnie z kluczem polityczno-partyjnym, nie mając żadnego doświadczenia ani wiedzy, jak kierować miastem. W pierwszej kolejności po zdobyciu urzędu Andrzejczak chciałby pochylić się nad lokalami komunalnymi. - Blisko 60-70 tys. ludzi żyje w mieszkaniach, które mają ponad 100 lat i w ciągu ostatnich 50 lat - niekiedy nawet 70 lat - nie były remontowane. Ludzie mieszkają w gorszych warunkach niż ich dziadkowie, często ze współdzielonymi kuchniami i łazienkami - mówi nam samorządowiec. Problem ten miałoby rozwiązać odblokowanie sprzedaży miejskich nieruchomości w systemie "metr za metr" po takiej cenie, za którą miasto buduje metr nowego mieszkania. Andrzejczak dodaje ponadto, że należy ograniczyć zadłużenie i zlikwidować niemal sześć tysięcy miejskich kopciuchów, które zatruwają gdańskie powietrze. Wybory - Gdańsk. Były kandydat do Senatu Artur Szostak ma swój plan Jako ostatni do walki o najważniejszy urząd w mieście dołączył Artur Szostak z komitetu Kocham Gdańsk. Gdy powstawał pierwszy i jedyny oficjalny sondaż wyborczy dla stolicy Pomorza, jego kandydatura nie była jeszcze formalnie zgłoszona, dlatego nie został ujęty w badaniu. Niemniej Szostak próbował już swoich sił w wyborach, ponieważ w październiku 2023 roku startował do Senatu jako kandydat niezależny z ramienia Polskiej Partii Piratów. Wówczas w okręgu obejmującym Gdańsk i Sopot zdobył 27 286 głosów, co przełożyło się na 8,57 proc. poparcia - to nie zapewniło jednak mandatu. - Wszyscy pozostali kandydaci to reprezentanci różnych środowisk partyjnych, a ja uważam, że prezydent powinien być pracownikiem mieszkańców i nie podlegać dyscyplinie partyjnej. Prezydent nie powinien być władcą w mieście, a sługą. Sprawnym menadżerem, a nie kimś, kto rządzi mieszkańcami - twierdzi Szostak. Jako prezydent w pierwszej kolejności chciałby zająć się inwestycjami komunikacyjnymi na południu i zachodzie miasta, ograniczeniem korków i zadbaniem o jakość ulic. - Mówi się, że dziury powstają po zimie, a to są wieloletnie zaniedbania - wiele dróg w Gdańsku ma więcej łat niż pierwotnej nawierzchni, dlatego trzeba jak najszybciej zabezpieczyć i poprawić stan tych jezdni - słyszymy. Pytany o to, dlaczego tym razem start w wyborach miałby się udać, uznał swój rezultat w wyścigu o mandat senatorski za "bardzo udany" i stwierdził, że w I turze może zdobyć taki wynik, który zagwarantuje mu udziału w dogrywce, a ostatecznie wygraną z Aleksandrą Dulkiewicz. Przekonuje również, że ma właściwe kompetencje i dąży do odpolitycznienia życia publicznego. Wybory samorządowe 2024 - Gdańsk. Przesądzą niezdecydowani Wybory samorządowe odbędą się w niedzielę 7 kwietnia. Jeśli żaden z kandydatów na prezydenta Gdańska nie uzyska ponad 50 proc. poparcia w I turze głosowania, dwa tygodnie później 21 kwietnia odbędzie się dogrywka między dwojgiem pretendentów z najlepszym wynikiem. Według cytowanego wcześniej sondażu Aleksandra Dulkiewicz (KO-WdG) może liczyć na 50,7 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazł się Tomasz Rakowski (PiS) - 15,2 proc., a tuż za nim Andrzej Pecka (WGD2050) - 13,1 proc. Dalej uplasowali się Michał Urbaniak (3,5 proc.), Mariusz Andrzejczak (3 proc.) oraz Adam Szczepański (2,2 proc.). Kluczowe okażą się jednak frekwencja i głosy niezdecydowanych, które - zgodnie z badaniem IBRiS - stanowią w Gdańsku 12,3 proc. To właśnie wskazania tych wyborców przesądzą o ostatecznym wyniku niedzielnego starcia. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!