Relacje w środowisku gdańskiego Prawa i Sprawiedliwości są napięte jak nigdy dotąd. Oś podziału przebiega między Tomaszem Rakowskim - wspieranym przez Nowogrodzką kandydatem na urząd prezydenta miasta - a Kacprem Płażyńskim - byłym liderem partii w wyścigu z 2018 roku, a obecnie popularnym posłem. Oba obozy stworzyły nieoficjalnie dwa osobne komitety, które w praktyce różni właściwie wszystko - od grafik, przez współpracowników, po tematy poruszane w kampanii. Środowisko wspierane przez Płażyńskiego nie jest widoczne u boku Rakowskiego. Ich media społecznościowe zalały natomiast zdjęcia i nagrania, na których logo PiS jest niewielkie bądź nie występuje wcale. W materiałach dominują z kolei pozowane sesje z parlamentarzystą, który niczym prezes partii ściska dłoń kandydatom, przekazując im swoje niemałe poparcie w regionie - 34-letni syn byłego marszałka Sejmu zebrał w październikowych wyborach ponad 100 tys. głosów, co było 13. najlepszym wynikiem indywidualnym w skali całego kraju. Wybory samorządowe. Kacper Płażyński stworzył swoją "drużynę" w Gdańsku Wśród rekomendowanych przez młodego posła znalazło się siedmioro kandydatów do Rady Miasta, a także jego żona, Natalia Nitek-Płażyńska, która ubiega się o mandat w sejmiku wojewódzkim. "Drużyna Płażyńskiego" - bo tak oficjalnie nazywa siebie grupa - zaprzecza jednak, by tworzyła wewnętrzną opozycję. - Absolutnie nie wstydzimy się Tomasza Rakowskiego. Jesteśmy z nim na spotkaniach w poszczególnych dzielnicach. Chciałbym uciąć wszelkie spekulacje, że jest jakaś wewnętrzna konkurencja czy spory. Jeśli ktoś mówi o podziałach, to tylko po to, aby nas skłócać, a to raczej nam nie służy - mówi w rozmowie z Interią Przemysław Majewski, radny miejski i bliski współpracownik parlamentarzysty. Komentując wyraźnie odmienną identyfikację swojej ekipy, Majewski podkreśla, że partia dała kandydatom dowolność w kreowaniu kampanii, z czego zdecydowali się skorzystać. Twierdzenie, jakoby "drużyna" odcinała się od partii, dementuje także prawa ręka Płażyńskiego, Andrzej Skiba. - Ludzie, którzy mierzą z linijką czy symbol PiS na plakacie jest ciut większy, czy mniejszy są niepoważni. Nam zależy na zwycięstwie PiS i na rzecz tego zwycięstwa bardzo ciężko pracujemy w kampanii - przekonuje. Pytany o to, dlaczego poseł zdecydował się na poparcie tylko ośmiu osób, Skiba odpowiada, że Kacper Płażyński stawia na zaufanych ludzi i wspiera swoich partnerów. - Wszyscy uważamy, że takie tematy, jak mieszkania, zieleń czy patodeweloperka są dla gdańszczan i wyborców PiS z naszego miasta najważniejszymi kwestiami w tych wyborach. Każdy z nas zajmuje się zresztą tymi rzeczami na co dzień. To naturalny sposób prowadzenia kampanii - tłumaczy. Wybory 2024 w Gdańsku. Lokalny PiS dementuje widoczny konflikt Chłodne nastroje były zauważalne choćby podczas konferencji inaugurującej kampanię kandydata na prezydenta. Poza głównym zainteresowanym, głos zabrali czołowi politycy w regionie, tacy jak Piotr Müller, Kazimierz Smoliński, Jarosław Sellin czy Anna Fotyga. Wśród mówców zabrakło jednak Płażyńskiego, który ustawił się z dala od kamer i był ledwie widoczny. Próbowaliśmy skontaktować się z posłem, by spytać, dlaczego nie rekomendował Rakowskiego osobiście, jednak nie odebrał telefonu. Sam Rakowski, zapytany o postawę partyjnego kolegi, wyraźnie odcina się od wygłaszania jakichkolwiek opinii. - Kacper Płażyński wybrał taki, a nie inny sposób wspierania kandydatów, których obdarzył swoim zaufaniem. Nie chce zajmować się poruszaniem kwestii wewnątrzpartyjnych. Zostawiam to na boku i nie chcę tego komentować - mówi wymijająco pretendent do objęcia najważniejszego fotela w gdańskim magistracie. - Byliśmy na inauguracji kampanii Tomasza Rakowskiego. Uczestniczymy we wszystkich ważnych wydarzeniach i działaniach PiS, a jednocześnie prowadzimy też indywidualne kampanie, jak wszyscy inni kandydaci. Poseł Płażyński nie zabrał głosu? Możliwe, ale to pytanie do autorów scenariusza gdańskiej konwencji. Naprawdę, szukanie tu jakichś zgrzytów jest czynnością jałową - kwituje z kolei Andrzej Skiba. PiS podzielony w Gdańsku. "Odcięcie się Kacpra Płażyńskiego nie jest przypadkiem" Choć czołowi przedstawiciele PiS w Gdańsku ucinają wszelkie pogłoski o sporach, to potwierdza je nasz anonimowy rozmówca - niegdyś działacz lokalnych struktur. Były stronnik nie kryje rozgoryczenia decyzją Nowogrodzkiej, która w tych wyborach postawiła na Rakowskiego. Krytyk kandydata twierdzi, że jego kampania jest bierna i nieudolna, a standardowe spotkania z mieszkańcami na ulicy przyćmiewają znacznie częstsze i nie tak liczne mityngi m.in. w salkach parafialnych. - Postawa Rakowskiego to zaprzeczenie wartości PiS. Odcięcie się (Płażyńskiego - red.) nie jest przypadkiem, ponieważ on stawia na aktywność, autentyczność i bliskość z ludźmi. Kandydatem na najważniejszy urząd w mieście została osoba, która ma zaplecze polityczne, ale wzięła się znikąd, bo realnie nie zrobiła dla Gdańska nic. To człowiek-porażka - słyszymy. Uwagę naszego informatora skupiły także media społecznościowe, w których kandydat na prezydenta ma być masowo wspierany przez troll-konta. Pytany o jedno z nich (nie podajemy jego nazwy - red.), Rakowski odrzuca jednak zarzut, jakoby miał jakikolwiek związek z profilem. - Jest wiele kont, które podają moje wpisy. To autonomiczne decyzje tysięcy anonimowych użytkowników. Jestem wdzięczny wszystkim za każde wsparcie w kampanii - cieszę się, że tak uznane konto z dużą kilkalnością decyduje się na to, aby wesprzeć moją osobę. Najwyraźniej widzi w tym nadzieję na zmianę. Im więcej takich kont, tym lepiej - kwituje Rakowski. Wybory. Głębokie różnice i walka o wpływy w PiS Podziały w gdańskiej prawicy nie mają bynajmniej swoich korzeni w odmiennych spojrzeniach na styl prowadzenia kampanii samorządowej. Z informacji Interii wynika, że Tomasz Rakowski ma zawdzięczać swoją pozycję bliskim kontaktom z Hanną Foltyn-Kubicką - byłą posłanką i eurodeputowaną PiS, która ma wpływy przy Nowogrodzkiej u samego prezesa partii. W innym położeniu znajdował się z kolei Kacper Płażyński, który tym razem nie chciał ponownie ubiegać się o urząd, jednak zależało mu na dobrej pozycji startowej bliskich współpracowników. Tych natomiast - wyczuwając zagrożenie w dużej popularności środowiska posła - Rakowski miał próbować "wyciąć" z list PiS. Ostatecznie jego starania spełzły na niczym, ponieważ z uwagi na spore poparcie społeczne pozycja Płażyńskiego w ugrupowaniu jest zbyt silna. Gdańsk nie dla PiS. Trudna pozycja partii w mateczniku PO Zarówno okręg gdański, jak i sama stolica Pomorza, nie są łatwym polem walki politycznej dla Prawa i Sprawiedliwości. Dotychczas kandydaci partii Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta zdobywali w Gdańsku na etapie pierwszego głosowania od 21 do 29 proc. poparcia. Historycznie najlepszy wynik w I turze otrzymał Kacper Płażyński w 2018 roku (29,68 proc.) - w II turze natomiast Andrzej Jaworski w 2014 roku (38,75 proc.). Jeśli Tomasz Rakowski chciałby wyraźnie poprawić rezultaty swoich poprzedników, musiałby przekroczyć dotychczas nieosiągalny pułap 30 proc. i doprowadzić do ponownego starcia z faworytką wyścigu, Aleksandrą Dulkiewicz. To jednak zadanie niezwykle trudne, zwłaszcza w obecnej sytuacji Prawa i Sprawiedliwości, które wciąż notuje spadki sondażowe po przegranych wyborach parlamentarnych. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!