Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Rosjanie werbują influencerów w USA, Francji i Rumunii. Czas na Polskę?

Rosjanie przeczesują sieć, by wyławiać popularnych influencerów, których potem wykorzystują do szerzenia propagandy, siania dezinformacji i wpływania na wyniki wyborów. Robili tak m.in. w USA, Francji i Rumunii. Spróbują też w Polsce. - Większość influencerów nie zgodzi się na takie propozycje, ale jeżeli tych prób będzie bardzo dużo, to prawdopodobnie niektórzy się skuszą. Zagrożenie jest niestety realne - mówi Interii Mikołaj Rogalewicz, ekspert z Fundacji Instytut Cyberbezpieczeństwa.

Wybory prezydenckie w Polsce. Rosjanie wykorzystają influencerów? / na zdjęciu po lewej niektórzy kandydaci w wyborach: Karol Nawrocki, Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski, po prawej: Władimir Putin
Wybory prezydenckie w Polsce. Rosjanie wykorzystają influencerów? / na zdjęciu po lewej niektórzy kandydaci w wyborach: Karol Nawrocki, Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski, po prawej: Władimir Putin/Gavriil Grigorov / Pool / AFP / Wojciech Krynski / Jacek Szydlowski / Lukasz Dejnarowicz / /Agencja FORUM

Co zrobicie, jeśli szanowany przez was influencer powie wam, na kogo głosować? Jeśli z obserwujących go pięciu milionów osób tylko co setny ulegnie subtelnej manipulacji, kandydat X może liczyć na 50 tys. głosów więcej. A przy wyrównanej stawce może to być klucz do zwycięstwa. A co się stanie, jeśli będzie wam tak mówić nie jeden popularny influencer, ale dwudziestu?

422 tysiące - tyle głosów zdecydowało o tym, że Andrzej Duda pokonał Rafała Trzaskowskiego i ponownie został prezydentem w 2020 roku. Skoro na wybory poszło ponad 20 mln Polaków, różnica była naprawdę niewielka. A co, jeśli tym razem w pierwszej turze wyborów będzie wyjątkowo "płasko", a sondaże będą dawały kilku kandydatom porównywalne szanse na wejście do drugiej tury? A co, jeśli wśród tych kandydatów będzie taki, który wspiera działania Kremla? Niekoniecznie jawnie, ale wystarczy, by był "wygodny" dla rosyjskich władz.

Nie jest to scenariusz z gatunku political-fiction. Informacje z ostatnich miesięcy pokazują, że Rosjanie znaleźli sposób, by w jakiś sposób wpływać na wybory w poszczególnych państwach. Skutki są różne, bo jednym razem udaje im się "przepchnąć" bliskiego im kandydata, a innym razem nie. Nie ulega jednak żadnej wątpliwości, że próbują. Próbują wszędzie na świecie. Będą próbować też w Polsce.

- Wywiad rosyjski lub ktoś z ambasady kontaktuje się z influencerem, a on podejmuje współpracę w zamian za jakieś korzyści, głównie finansowe. Trudno przewidzieć, czy Rosji uda się pozyskać takich ludzi do współpracy, a jeżeli tak, to jak wielu - mówi Interii Mikołaj Rogalewicz, ekspert Fundacji Instytut Cyberbezpieczeństwa.

- Takie próby mają miejsce na świecie. Bazując na dokumencie Departamentu Sprawiedliwości USA, z którego wynika, że rosyjska propaganda prowadzi działania również w Europie, a także opierając się na ostatnich doniesieniach z Francji, że Rosja manipuluje influencerami w Europie, uważam, że w Polsce takie próby mogą mieć miejsce, o ile dotąd ich nie było - dodaje.

Influencerzy skorumpowani przez Rosję. Afera w USA

Spójrzmy na ostatnie doniesienia z dwóch wspomnianych krajów. We wrześniu 2024 roku sąd w Nowym Jorku oskarżył pracowników rosyjskiej sieci telewizyjnej Russia Today, uznawanej za medialne ramię Kremla, o przekazanie niemal 10 mln dolarów amerykańskiej firmie medialnej Tenet Media (niewymienionej z nazwy w akcie oskarżenia - red.), by ta wpływała na zbliżające się wybory w USA. Zdaniem prokuratury celem tej operacji było promowanie prorosyjskich narracji i artykułów wspierających Donalda Trumpa oraz innych polityków postrzeganych przez Kreml jako sprzymierzeńcy.

Rosyjskie pieniądze miały kusić influencerów. Jeden z twórców, mający 2,4 mln followersów na YouTube, dostawał 400 tys. dolarów miesięcznie plus premie i bonus 100 tys. dolarów za podpisanie kontraktu. Co tydzień musiał dostarczać Tenetowi cztery filmy. Wśród komentatorów współpracujących z Tenet Media wymieniało się m.in. Benny'ego Johnsona i Tima Poola, którzy posiadają milionowe widownie na YouTube i innych platformach. Obaj zaprzeczali tym doniesieniom.

Co więcej, prokurator federalny powoływał się na wewnętrzny, kremlowski dokument, do którego miały dotrzeć amerykańskie służby. Według niego rosyjski plan zakładał wpływanie na wyborców w tzw. swing states, czyli stanach kluczowych dla wyniku wyborów. W dokumencie zidentyfikowano konkretne grupy demograficzne i społeczne, do których należy dotrzeć, jak Latynosi czy gracze. Efektem miało być przekonanie Amerykanów, że ich kraj powinien skupić się na "problemach wewnętrznych, zamiast marnować pieniądze w Ukrainie".

Francuzi alarmują. Rosjanie odezwali się do 2000 influencerów

Rosyjskie działania obecne są także w Europie. W połowie grudnia takie informacje ujawniły francuskie media. - Rosja próbuje manipulować influencerami w Europie. Mamy na to dowody - powiedział szef francuskiego MSZ Jean-Noël Barrot. Jak dodał dochodzenia w tej sprawie są w toku.

"Le Monde" poinformowało wcześniej, że ponad 2000 europejskich producentów treści internetowych otrzymało propozycję od osób zbliżonych do najwyższych władz w Rosji. Oferta dotyczyła szerzenia rosyjskiej propagandy, w szczególności dotyczącej ryzyka wojny światowej w przypadku zaangażowania się sojuszników Ukrainy w konflikt. Gazeta przekazała - powołując się na źródło we francuskich służbach - że około dwudziestu influencerów, w tym dziewięciu francuskich, zaakceptowało umowę.

Osoby te były obecne głównie na TikToku i Instagramie. Płacono im za publikację filmów i innych treści szerzących nieprawdziwy obraz o działaniach Rosjan w Ukrainie i przekazywanie fałszywych informacji o prezydencie Władimirze Putinie. Jak dodano, akcja - mająca na celu manipulowanie mediami społecznościowymi - rozpoczęta została wiosną 2022 roku, wkrótce po pełnoskalowej rosyjskiej inwazji.

- Podano, że 20 influencerów, w tym dziewięciu francuskich, zaakceptowało takie propozycje. Może wydawać się to niedużo, ale biorąc pod uwagę, jakie zasięgi w internecie osiągają ci ludzie, skala może być naprawdę spora - uważa Mikołaj Rogalewicz.

- W 2016 roku w USA wspierali Trumpa. W 2024 roku także, a do tego podważali proces wyborczy. Na Słowacji wspierali Roberta Fico. W Wielkiej Brytanii naciskali na Brexit. W wyborach do Parlamentu Europejskiego osłabiali frekwencję i podważali zaufanie w UE. W Polsce 2020 roku pojawiało się sugerowanie, że te wybory zostały sfałszowane - wymienia ekspert.

Polska jak Rumunia? Rosyjskie wpływy i chaos instytucjonalny

Rosjanie byli też obecni w ostatnim procesie wyborczym w Rumunii. A co ważne, to państwo postrzegane na mapie Europy podobnie jak Polska. Rumuni należą do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które w przeszłości były pod kuratelą Moskwy. Podobnie jak Polska należą do państw wschodniej flanki NATO. I podobnie jak w Polsce bardzo mocna jest tam obecność wojsk amerykańskich.

Co w ostatnim czasie wydarzyło się w Rumunii? Tamtejszy Trybunał Konstytucyjny dwa dni przed drugą turą wyborów prezydenckich unieważnił cały proces wyborczy. Rumuńskie służby specjalne wskazały wcześniej, że Rumunia przed pierwszą turą stała się celem agresywnych rosyjskich ataków hybrydowych, co miało wpłynąć na nadspodziewanie dobry wynik Călina Georgescu (jako jedyny miał ponad 20 proc., choć sondaże dawały mu najwyżej 10 proc. poparcia - red.).

Służby twierdziły m.in., że sieć kont promujących Georgescu obejmowała początkowo 25 tys. kont na TikToku, które stały się bardzo aktywne na dwa tygodnie przed wyborami. Oprócz tego, jak podało MSW, ponad 100 influencerów, z ośmioma milionami obserwujących, zostało zmanipulowanych w celu promowania Georgescu. W efekcie decyzji rumuńskiego TK kilka gwiazd rumuńskiego internetu poinformowało w postach lub filmikach, że opuszcza kraj. Nowe wybory prezydenckie w Rumunii odbędą się w marcu 2025 roku.

Rosjanie werbują influencerów. Co może wydarzyć się w Polsce?

Czy zatem w zaplanowanych na maj wyborach w Polsce możemy mieć powtórkę z USA lub Rumunii? - Ten wpływ może przybierać różne formy. To np. dezinformacja, która jest szerzona w mediach społecznościowych, ale też np. cyberataki. To mogą być też ataki phishingowe na skrzynkę jakiegoś polityka i udostępnienie jego prywatnych maili. Jeszcze jedną formą jest wykorzystanie influencerów - mówi Interii Rogalewicz.

Jak wyjaśnia specjalista ds. cyberbezpieczeństwa, influencerzy często mają bardzo szeroką publiczność i zdolność do szybkiego rozpowszechniania treści. Opinie, rekomendacje przez nich wydawane są często postrzegane jako bardziej autentyczne, a co za tym idzie, darzone są większym zaufaniem. Popularny influencer wrzuca nagranie na Tik Toka, a po kilku godzinach może mieć kilkaset tysięcy wyświetleń. Treści tworzone przez influencerów mogą wyglądać na bardziej rzeczywiste i mniej przypominać propagandę rosyjską. Dzięki temu przekaz jest bardziej wiarygodny.

- Dezinformacja prowadzona przez influencerów może być ukryta w zwykłych treściach, np. rozrywkowych, przez co może być trudniejsza do wyłapania. Z tego względu uważam, że wykorzystanie influencerów do oddziaływania na społeczeństwo czy też do celów dezinformacyjnych jest atrakcyjne dla Rosji. Takie próby pozyskania influencerów do współpracy będą się zdarzały. Nie mam informacji, czy w Polsce jakiś influencer już współpracuje z Rosją - dodaje ekspert.

Tyle tylko, że rumuński manewr w polskich warunkach wydaje się niemożliwy. Z tego względu, że żaden z dotychczas zgłaszających się kandydatów na prezydenta nie prezentuje jawnie prorosyjskich poglądów. Trudno więc byłoby Kremlowi postawić jednoznacznie na konkretnego człowieka, który byłby sprzyjający rosyjskiej narracji. Nie oznacza to jednak, że Moskwa "odpuści" wybory w Polsce.

- Na Słowacji wspierali Roberta Fico, bo rzeczywiście ma poglądy bliskie Rosji. W Polsce żaden z głównych kandydatów nie będzie przez Rosję popierany. Z punktu widzenia Kremla ani Trzaskowski, ani Nawrocki nie byłby dla tego kraju korzystny. Kandydaci, którzy mogą mieć program antyunijny, antyukraiński, już tak, ale nie będą mieli dużego poparcia. Rosjanie byliby w stanie wypromować kandydata od podstaw, ale nie sądzę, by uzyskał on duże poparcie. W obecnych warunkach politycznych podział sceny w Polsce jest dość jasny - uważa Rogalewicz.

O co chodzi Rosji? W jaki sposób spróbuje zagrać w Polsce?

Jakie zatem cele w Polsce może sobie stawiać Rosja i do czego może próbować wykorzystywać influencerów? - To wzmacnianie polaryzacji społecznej, która i tak jest u nas duża, ale spróbują jeszcze ją pogłębić. Być może nawet doprowadzić do niepokojów, zamieszek, bo destabilizacja kraju jest dla nich ważna. Na pewno będą próbowali podważać zaufanie do instytucji. To poniekąd wykorzystanie sytuacji w Sądzie Najwyższym i Państwowej Komisji Wyborczej. Przed i po wyborach będą przemycać narracje, że wybory przebiegły nieprawidłowo. Promowane będą narracje zgodne z interesami Rosji, czyli krytykujące Unię Europejską, NATO, kwestię Ukraińców w Polsce - wylicza ekspert.

- Rosji chodzi o to, by pojawiał się chaos, by sytuację destabilizować, by pokazywać, że instytucje są słabe, wzmacniać napięcie w społeczeństwie - przekonuje Mikołaj Rogalewicz.

Wiemy już, że Rosja spróbuje ingerować w wewnętrzne wybory w Polsce. Wiemy też, że chwyci się różnych metod, m.in. zechce wykorzystać do tego influencerów. Skoro tak robiła wszędzie, dlaczego u nas miałoby być inaczej? Pytanie tylko, co na to rodzimi influencerzy, czyli ludzie, którzy mają rzeszę wiernych fanów w mediach społecznościowych. Czy dla szybkiego zarobku są w stanie zrobić wszystko? A może w kraju, który w lutym 2022 roku tak ochoczo pomógł sąsiadom ze Wschodu, nie znajdzie się nikt, kto byłby skłonny kolaborować z Rosją?

- W mojej opinii większość influencerów nie zgodzi się na takie propozycje, ale jeżeli tych prób będzie bardzo dużo, to prawdopodobnie niektórzy się skuszą. Zagrożenie jest niestety realne - nie ma wątpliwości Mikołaj Rogalewicz.

- Najwięksi influencerzy zarabiają dobrze, więc korzyści finansowe nie będą dla nich atrakcyjne. Rosjanie będą bardziej celować w nieco mniejszych, o skrajnych poglądach, którzy nie zarabiają bardzo dużo, a których zasięgi są na tyle wysokie, że mogą docierać do konkretnych grup. Jeżeli ktoś zaoferuje np. 50-100 tys. dolarów za szerzenie przez określony czas jakichś treści, to mogą się na coś takiego skusić. Myślę jednak, że zdecydowana większość się na to nie zgodzi, nawet jeśli dostanie bardzo dobre warunki współpracy. Influencer musi wziąć pod uwagę kwestie wizerunkowe i kwestię odpowiedzialności karnej - przestrzega ekspert.

Jak bronić się przed rosyjską dezinformacją?

Z jednej strony są więc działania rosyjskie, z drugiej jest postawa influencerów. Na końcu tego wszystkiego są obywatele, którzy we własnym rozumie muszą ocenić, czy treści, które do nich docierają, nie zawierają w sobie manipulacji czy dezinformacji. W jaki więc sposób można obronić się przed niechcianym przekazem?

- Dużą rolę odgrywają organizacje pozarządowe, fact-checkingowe, które współpracują z mediami społecznościowymi i analizują to, co się tam pojawia. Jeżeli jest tam treść zmanipulowana, odpowiednio ją oznaczają. Powinny reagować też instytucje rządowe, jak np. w Przemyślu, na początku wojny Ukraina-Rosja, gdzie miały grasować ukraińskie bandy. Wysyłano alerty RCB, że to są fejki. Szybka reakcja jest bardzo pożądana - dodaje Rogalewicz.

Ważna jest też postawa władz. "Gazeta Wyborcza" napisała niedawno o hakerskich atakach w październiku 2023 roku, czyli przed poprzednimi wyborami. Jak czytamy w publikacji, celem było "wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju Rzeczypospolitej Polskiej". Hakerzy, którzy działali prawdopodobnie na zlecenie rosyjskiego wywiadu, rozesłali 187 tys. SMS-ów z agitacją wyborczą. Ponadto chcieli wysłać jeszcze kolejnych 600 tys. wiadomości.

W odpowiedzi na te informacje Donald Tusk napisał w serwisie X, że "nauczeni doświadczeniem z ostatnich lat w Polsce i w innych państwach Europy nie pozwolimy na obcą ingerencję w nasze wybory".

- Przedstawiciel rządu francuskiego zaapelował do influencerów publicznie. Mówił, że Rosjanie próbują różnych działań i prosił o czujność. Tego typu apel ze strony polskich władz też byłby wskazany - przekonuje Mikołaj Rogalewicz.

Łukasz Szpyrka

"Graffiti". Myrcha o zaostrzeniu kar dla kierowców/Polsat News/Polsat News
INTERIA.PL

Zobacz także