Rozmowy o tym, co mogłoby zostać lokomotywą tegorocznej kampanii wyborczej, czymś na miarę 500 plus, trwały w sztabie PiS od dawna. Równolegle zespół ludzi w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na bieżąco badał nastroje Polaków, w tym także ich podejście do kwestii kolejnych transferów społecznych. W badaniach pojawił się wątek waloryzacji 500 plus. Pierwsze badanie, z grudnia, wskazywało na to, że korzyści polityczne z takiego ruchu będą wątpliwe. - Wtedy nie było jeszcze klimatu na takie ruchy, więc czekaliśmy - mówi nasz rozmówca z PiS. Dlaczego? Jak ustaliła Interia, z tamtych badań wychodziło, że 38 proc. ogółu wyborców popiera pomysł waloryzacji 500 plus, nieco większe poparcie odnotowano wśród samych wyborców PiS. Wynosiło 42 proc. Większość badanych uznawała jednak waloryzację 500 plus za zbędne rozdawnictwo i uważała, że w obecnej sytuacji ekonomicznej rząd nie powinien podejmować takich zobowiązań. W PiS mówią, że sytuacja odwróciła się, zwłaszcza jeśli chodzi o centrowych wyborców, w kolejnych badaniach, które robiono na przełomie marca i kwietnia. Politycy partii rządzącej wskazywali, że to efekt słów Donalda Tuska, który w ostatnim tygodniu marca ogłosił pomysł "babciowego", czyli świadczenia w wysokości tysiąca złotych, wypłacanego matkom, które chcą wrócić do pracy, a mają małe dzieci (w wieku do trzech lat - red.). - To, że Tusk wyszedł z "babciowym", otworzyło licytację, do której mogliśmy już otwarcie stanąć. Zwłaszcza że w badaniach wyszło, że już 64 proc. wyborców popiera waloryzację 500 plus. Spory wzrost był właśnie w grupie centrowych wyborców, ale też i w grupie naszych wyborców nastąpił wzrost akceptacji - relacjonuje nasz rozmówca. Przy Nowogrodzkiej słyszymy jednak, że ostateczna decyzja zawsze zależy od prezesa. - Bada się różne rzeczy. Robi to Piotr Agatowski, trochę my w KPRM. Pomysłów powstaje kilkanaście, a potem wybiera się najatrakcyjniejsze. Prezes zdecydował na podstawie politycznego nosa, ale bierze pod uwagę badania. Były argumenty za 800 plus, były za innymi rozwiązaniami - twierdzi bliski współpracownik Mateusza Morawieckiego. - Wybierają prezes z premierem: decyzję polityczną podejmuje Jarosław Kaczyński, ale na podstawie konsultacji z szefem rządu. Bo to Mateusz odpowiada za to, jak to się spina finansowo - dodaje. Wycieczki do prezesa Jak ustaliliśmy, już wczesną wiosną gabinet prezesa PiS przeżywał prawdziwe oblężenie. Kampanijni specjaliści przekonywali go, by zdecydować się na ogłoszenie waloryzacji 500 plus. Część doradców optowała za tym, by ogłosić to najwcześniej na konwencji programowej, która ma się odbyć na przełomie czerwca i lipca. Inni jednak przekonywali, że nie ma na co czekać i trzeba to ogłosić jak najszybciej. Powód? Jak tłumaczą politycy PiS, ich wyborcy to "wyborcy ofertowi", którzy cały czas czekali na konkret. Gdy w wewnątrzpartyjnych badaniach wyborcy PiS są pytani o powody głosowania na partię Jarosława Kaczyńskiego, 92 proc. wskazuje na ofertę programową. Ostatecznie prezes dał się namówić na szybsze przedstawienie pomysłu na podniesienie 500 plus w połowie kwietnia. Argumentem, który miał go przekonać, było to, że PiS nada ton całej debacie publicznej, a opozycja będzie musiała odpowiadać na pomysły rządzących, a nie wrzucać własne. - I tak się dokładnie stało. Tusk, mówiąc teraz o tym, żeby podnieść 500 plus od czerwca bierze udział w naszej grze. Bo cały myk polega na tym, że my, zgłaszając taki pomysł jesteśmy wiarygodni. Ludzie wierzą, że skoro obiecaliśmy, to tak będzie. A Tuskowi nie wierzą - uważa nasz rozmówca. Kluczową propozycję 800 plus PiS obudował jeszcze dwoma innymi: darmowymi autostradami oraz darmowymi lekami dla osób powyżej 65. roku życia i poniżej 18. roku życia. Tutaj także nie było przypadków i to kwestie, które uzyskiwały największe poparcie w badaniach fokusowych, robionych przez sztab PiS. Dla ekipy Kaczyńskiego kluczowy był też brak przecieków. Stąd sprzeczne informacje w mediach i wyciszenie dyskusji o waloryzacji świadczenia. - Znacie chyba koncepcję zasłony dymnej? Kluczowe było to, że projekt udało się utrzymać w kompletnej tajemnicy. Propozycje były różne, składały je także ministerstwa, sztab, jednak to prezes wymyślił 800 plus. On zdecydował, co wchodzi i kiedy o tym powiedzieć - podkreśla jedno z naszych źródeł w PiS. - O samym pomyśle wiedziało może 10 osób. W ministerstwach, również u Marleny Maląg (szefowa resortu rodziny - red.), nie wiedzieli. Tym bardziej, że o sprawie była rozmowa kilka miesięcy temu, a potem cisza. Udało się uzyskać efekt totalnego zaskoczenia - cieszy się nasz rozmówca. Rafał Bochenek, rzecznik PiS: - Kwestia podniesienia 500 plus to efekt naszych rozmów z Polakami, którzy sugerowali nam takie rozwiązanie. Po analizie sytuacji prezes Jarosław Kaczyński podjął ostateczną decyzję. Sukces ma wielu ojców Deklaracja Jarosława Kaczyńskiego zaskoczyła wszystkich: od obserwatorów życia publicznego i dziennikarzy począwszy, na części sztabowców i ministrów skończywszy. Michał Wróblewski z Wirtualnej Polski podał później, że za pomysł 800 plus odpowiada nie kto inny jak Anna Plakwicz i Piotr Matczuk - założyciele słynnej już spółki Solvere, którzy od lat są sztabowcami PiS. Takie doniesienia wywołały konsternację w sztabie przy Nowogrodzkiej. Jak wiadomo, sukces ma wielu ojców, a porażka zawsze jest sierotą. W kuluarowych rozmowach z Interią, nikt nie chce wskazać autora sukcesu - innego niż prezes. - Roboczo, na co dzień, Tomasz Poręba nie zawsze jest obecny. Jednak sztaby odbywają się co najmniej dwa razy w tygodniu, najczęściej we wtorek i piątek - tłumaczy nam jeden ze sztabowców PiS. - Sztab jest rządowy i techniczny. Ten drugi odpowiada za realizację. Konwencję przygotowują Ania Plakwicz i Piotr Matczuk. Badania robią szef Centrum Informacyjnego Rządu Tomasz Matynia i nasz spec od kampanii, Piotr Agatowski. Z zewnątrz przynosi coś Norbert Maliszewski (były szef Rządowego Centrum Analiz, minister w KPRM - red.) - słyszymy. Jak przekazały nasze źródła, "podpisywanie się na siłę" pod jednym ze wspólnych sukcesów wprowadza tylko chaos w pracach sztabu. - Niektórzy dziennikarze, przez swoje publikacje, dzielą nas wewnętrznie, a potem nasi się kłócą, kto i co u nas komu powiedział - słyszymy. - Musimy razem dojechać do tych wyborów, bez żadnych sprzeczności. Koniec, kropka - mówi nam jeden z ministrów. Z pewnością po ostatniej deklaracji Jarosława Kaczyńskiego ekipa PiS dostała wiatru w żagle. Tym bardziej, że ludzie Nowogrodzkiej nie widzą sensownej odpowiedzi po stronie opozycji. - Każda partia opozycyjna zareagowała na nasze pomysły inaczej. Zamiast trzeciej drogi, mamy trzy drogi, ale każda w inną stronę - uważa Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS. - Nawet w takiej sprawie nie potrafią zająć jednego, wspólnego stanowiska. Przed nami kolejne propozycje programowe, które będziemy przedstawiać Polakom. 800 plus to na pewno nie jest nasze ostatnie słowo - obiecuje. Kamila Baranowska, Jakub Szczepański