Zamiast debaty

Przemysław Szubartowicz

Przemysław Szubartowicz

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Zły
angry
128
Udostępnij

Atak terrorystów z Hamasu na Izrael oderwał na chwilę opinię publiczną od polskiej kampanii wyborczej i przypomniał wszystkim, że nienawiść niepodzielnie rządzi światem. Medialne analizy o konsekwencjach tej barbarzyńskiej napaści, słabościach izraelskiego wywiadu i geopolitycznych reperkusjach giną pośród internetowych afektów, które żywią się propagandą i sfilmowaną przemocą palestyńskich napastników. Salwy antyizraelskiej lewicy i antysemickiej prawicy zagłuszają akty solidarności z ofiarami agresji, a politycy mają kolejny temat, który wykorzystują w ksenofobicznych grach. Znów okazało się, że współczesność preferuje najniższe instynkty, bo debaty dawno się wyparła.

Konwencja PiS w Rzeszowie
Konwencja PiS w RzeszowieGrzegorz BukalaReporter

Dowiódł tego także kończący się właśnie polski polityczny maraton. Zamiast debaty o wędrówce ludów, przed którą świat nie ucieknie, mieliśmy mieszanie z błotem znanej reżyserki, która ośmieliła się powiedzieć coś o humanitaryzmie. Zamiast debaty o zagrożeniach związanych z nielegalną imigracją, zaserwowano nam orgię antyimigranckich lęków i aferę wizową na szczytach władzy. Zamiast debaty o bezpieczeństwie, topiono nas w propagandowej pianie, pod którą ukrywają się obezwładnione i wydrążone instytucje. Pytanie o to, czy bezpieczne jest państwo, w którym przejęty przez partię rządzącą Trybunał Konstytucyjny jest sparaliżowany sporem między wrażymi frakcjami, byłoby odebrane jako niezręczność.

Masową wyobraźnię karmi się bowiem przeświadczeniem, że wystarczy prężenie muskułów. Zamiast debaty, suweren dostaje agitacje i nagonki. Na końcu kampanii lider partii władzy Jarosław Kaczyński oznajmił, że opozycja to "grupa nieuków i leniuchów" bez żadnych kompetencji. To coś łagodniejszego, niż "kanalie" czy "mordy zdradzieckie", ale jednoznacznie pokazuje, że pierwszy wicepremier nie zmienia stylu, a zasadniczego polskiego pęknięcia nie da się zszyć ani teraz, ani po wyborach. Dwa plemiona jednego narodu pozostaną w ostrym konflikcie bez względu na rozstrzygnięcie wyborcze, jednak to od wyniku będzie zależeć, jak ta niechęć zostanie zagospodarowana. Czy będzie podgrzewana i używana podczas trzeciej kadencji, czy po czasie rozliczeń politycznych zostanie spacyfikowana przez nowe otwarcie i zmianę generacyjną. Być może młodsze pokolenia polityczne będą miały jakieś powody do ucywilizowania polskiego sporu, bo odziedziczony resentyment straci ciężar i moc. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że wykopią własny topór wojenny.

Ostatnie dni kampanii mają być poświęcone mobilizowaniu niezdecydowanych, choć na pierwszego niezdecydowanego wyrósł sam Kaczyński, który nie zdecydował się na debatę z Donaldem Tuskiem. Zamiast debaty o powodach, dla których tak wielu obywatelom polityka zbrzydła, jest wyzywanie lidera opozycji od niemieckich sługusów i wypisywanie go z narodowej wspólnoty. Zamiast debaty - o pomysłach na dramat demograficzny, o pogarszających się relacjach z Ukrainą, o załamaniu się relacji z Unią Europejską, o przyszłości gospodarczej, o stanie finansów publicznych, o postulatach pracowników ochrony zdrowia, o kondycji społeczeństwa obywatelskiego itd., itp. - jest festiwal pawich ogonów, efektownych filipik i zupełnie nieefektywnych przekazów dnia. No, może z jednym wyjątkiem. Sprzyjający władzy prawicowy tygodnik postanowił rozpocząć debatę o polexicie, jakby miał on wyznaczać horyzont ewentualnych dalszych rządów PiS.

Być może taki stan polskiego życia (post)politycznego ma moc mobilizującą - polaryzacja podnosi ciśnienie twardych elektoratów - ale może też niespodziewanie skłonić wyborców do wyłuskiwania z list wyborczych polityków, którzy w okręgach z różnych powodów spadli na niższe miejsca, ale są zapamiętani z merytorycznej pracy dla swojego regionu. Jak pokazał niedawny sondaż IBRiS, większość Polaków przy głosowaniu kieruje się dotychczasowymi dokonaniami kandydatów, więc miejsce na liście nie jest aż tak ważne, jak się wydaje liderom partyjnym i mediom. Takich miejsc, gdzie pojedynki "jedynek" nie będą najważniejsze, jest w kraju wiele, a kandydaci z trzeciego, piątego czy siódmego miejsca mają szanse wejść do Sejmu.Tak czy owak, lada dzień Polacy zdecydują o losie swojego kraju na długie lata. Mój ulubiony cytat z Jacka Kuronia - wielkiego i zapomnianego polityka innej epoki - dedykuję zwłaszcza tym, którzy uciekają przed obywatelskim obowiązkiem w stwierdzenie, że nie ma na kogo głosować: "Demokracja to taki ustrój, który gwarantuje nam, że nie będziemy rządzeni lepiej, niż na to zasługujemy".

Przemysław Szubartowicz

***

Czytaj także:

***

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Maj (Bezpartyjni Samorządowcy):Nie zaglądamy nikomu pod kołdrę
      Maj (Bezpartyjni Samorządowcy):Nie zaglądamy nikomu pod kołdręPolsat NewsPolsat News
      Przejdź na