Totalna polaryzacja
Bez względu na zaklęcia rządowej propagandy zwolennicy opozycji pokazali, że im bliżej głosowania, tym bardziej stać ich na nadzwyczajną aktywność. Warszawski marsz był po tej stronie sceny politycznej jedną z największych demonstracji tego typu od lat. Zgrabnie to uwypuklił mistrz odwracania znaków Jarosław Kaczyński, który podczas konwencji PiS karykaturalnie pomniejszył liczbę uczestników wielkiego stołecznego pochodu. To nie tylko sukces społeczeństwa obywatelskiego, które w czasach kroczącego populizmu na co dzień zmaga się raczej z depresją i marazmem, ale także decyzji Donalda Tuska, by na finiszu kampanii podzielić się władzą z Rafałem Trzaskowskim. Jak się okazało, dwugłowa Platforma Obywatelska ma większą moc mobilizowania, niż najbardziej efektowny teatr jednego aktora.

Na dwa tygodnie przed wyborami liczą się przede wszystkim emocje, które podtrzymują zapał twardych elektoratów i budzą z letargu część wyborców niezdecydowanych. Dwugłowa Platforma i niedzielny marsz były ostatnimi nadziejami opozycji na przełamanie poczucia niepewności.
Wejście do gry Trzaskowskiego, który w kampanii prezydenckiej zgromadził pokaźny potencjał ponadpartyjnego poparcia, ożywiło kampanię opozycji i pozbawiło przeciwników - którzy kreują Tuska na swego największego wroga - poczucia względnego komfortu. Prezydent Warszawy nie był łatwym celem dla PiS-u nawet w czasie wyborów lokalnych, a wszelkie zabiegi dyskredytowania go nie znalazły odzwierciedlenia w finalnych wynikach. Jest to zresztą jedyny realny kandydat opozycji do starcia prezydenckiego w 2025 roku i być może do przyszłej wewnętrznej sukcesji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Żadnych mrzonek!
Jednak dziś na opozycji przede wszystkim trwa walka o to, by zniwelować popełnione dotychczas błędy, które mogą wpłynąć na ostateczny wynik wyborów. Nie udało się stworzyć jednej listy, wielu polityków lewicy wbrew oficjalnym deklaracjom liderów bardziej nienawidzi PO niż PiS-u, a Trzecia Droga może się potknąć o ośmioprocentowy próg wyborczy dla komitetów koalicyjnych, na który sama się lekkomyślnie zdecydowała. Tymczasem scenariusz, w którym Trzecia Droga spada pod próg, byłby dla opozycji katastrofalny, o ile Koalicja Obywatelska nie prześcignęłaby Zjednoczonej Prawicy. System D’Hondta w połączeniu z przewagą instytucjonalną i sondażową partii Kaczyńskiego nie dałby szansy nawet na ograniczenie jego władzy. W tym sensie decyzja Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, by nie pojawiać się na marszu, może im przynieść więcej szkody niż pożytku, ponieważ do Warszawy przyjechali także ich wyborcy w poszukiwaniu wspólnoty obywatelskiej, a nie partyjnej.
O ile opozycja spotkała się na ulicy, o tyle władza w tym samym czasie - co symptomatyczne - odgrodziła się od obywateli w katowickim Spodku i urządziła seans nienawiści do Tuska. Jego nazwisko było odmieniane przez wszystkie przypadki tylko w negatywnych kontekstach, znów wypisywano go ze wspólnoty polskiej i odsyłano do Niemiec, a lider PiS straszył zebrany aktyw partyjny "systemem Tuska"; odkurzył też zapomniane słowo "kondominium". Widać, że władza ucieka od afery wizowej, która zresztą znika już z agendy medialnej, zaostrza retorykę i chybocze łodzią społecznych afektów. Kaczyński chce wygrać wybory przekonywaniem Polaków, że wróci zły Tusk i - wbrew deklaracjom opozycji - zabierze 500 plus, podwyższy wiek emerytalny i będzie wykonywał rozkazy niemieckie. Polaryzacja ma być radykalna, skoro jednym z konferansjerów katowickiej konwencji był znany z oburzających wypowiedzi partyjny radykał Dominik Tarczyński.
CZYTAJ WIĘCEJ: Mydliny z afery
Zbliżające się wybory będą narodowym plebiscytem, który rozstrzygnie o kształcie Polski na długie lata. Jeśli żadna z części rozpołowionego społeczeństwa nie wskaże wyraźnego faworyta, będziemy mieli do czynienia - jak wieszczą socjologowie - z przepychankami, gniciem życia politycznego, a być może nawet z przyspieszonymi wyborami. Bez wątpienia jednak po tych wyborach narodzi się pytanie nie o pojednanie narodowe - które dziś wydaje się abstrakcją - ale o to, czy w Polsce powstanie system dwublokowy wzorem Stanów Zjednoczonych. Jest wiele przesłanek, które wskazują na to, że rodzima polityka będzie dryfować właśnie w takim kierunku, w którym pogłębiająca się polaryzacja wymusi radykalne przeorganizowanie sceny politycznej w nowym rozdaniu. Czas pokaże, choć - jak uczył Sławomir Mrożek - czas jest zawsze aktualny.
Przemyslaw Szubartowicz
***
***