Spotkanie z noblistką Olgą Tokarczuk zainaugurowało trzecią edycję Campusu Polska Przyszłości. Pisarka opowiadała o zrozumieniu przeszłości dla zaprojektowania lepszej przyszłości. Debatę z jej udziałem poprzedził wstęp Rafała Trzaskowskiego, który powitał gości i panelistów trzeciej edycji Campusu. Symetrystyczny problem Trzaskowski reklamował Campus jako miejsce, w którym możliwa jest ucieczka od doraźności i komentowania tego, co kto na kogo powiedział, jako miejsce debaty o rzeczach ważnych zwłaszcza w długiej perspektywie. Dużo miejsca poświęcił też wzajemnemu szacunkowi i dbaniu o poziom debaty publicznej. - Zależy nam, żeby te dyskusje były dyskusjami otwartymi, dyskusjami wolnymi - zapewniał prezydent Warszawy. - Tutaj naprawdę możemy dyskutować na argumenty, nikogo nie obrażając - podkreślił. Jego słów trudno nie odnieść do pewnego skandalu wizerunkowego, jaki organizatorzy Campusu zaliczyli na ostatniej prostej przed rozpoczęciem tegorocznej edycji. Chodzi o odwołanie tzw. panelu symetrystów, na którym Marcin Meller miał rozmawiać z Grzegorzem Sroczyńskim, Janem Wróblem i Dominiką Sitnicką. Panel nie dojdzie jednak do skutku, o czym sam Meller poinformował na swoim Facebooku. "Zadzwonili do mnie organizatorzy Campusu z pytaniem czy mogę poprowadzić panel bez Grzegorza Sroczyńskiego. Odpowiedziałem, że nie ma takiej możliwości. W związku z czym usłyszałem, że zaproszenie zostaje wycofane" - relacjonował dziennikarz. W akcie protestu wobec wykluczenia Sroczyńskiego swój występ na tegorocznym Campusie odwołała część panelistów - m.in. prof. Adam Leszczyński, Maciej Orłoś czy Karolina Korwin-Piotrowska. Ofiara własnego sukcesu Wydarzenie z "panelem symetrystów" jest o tyle ważne, że doskonale oddaje specyfikę tegorocznej edycji Campusu. Wydarzenie stworzone przez Trzaskowskiego padło poniekąd ofiarą swojego własnego sukcesu. Stało się tak popularne i medialne, że bardzo mocno zainteresowała się nim sama Platforma Obywatelska. To o tyle ciekawe, że pierwszą edycję Campusu kierownictwo partii traktowało, delikatnie mówiąc, po macoszemu, a przy okazji drugiej - przed i po Campusie - organizowało konkurencyjne MeetUpy, czyli spotkania polityków PO z młodzieżą. Chociaż Platforma finansowo do organizacji Campusu nie dokłada nawet złotówki, w tym roku bardzo mocno zaingerowała w przygotowania - właśnie w przypadku "panelu symetrystów". Z informacji Interii wynika, że ścisłe kierownictwo PO nie chciało antagonizować się z twardym elektoratem partii na finiszu kampanii i siłą wymogło zmianę składu panelistów. Organizatorom było to mocno nie w smak, ale zostali postawieni pod ścianą, zaś koronnym argumentem była właśnie walka o wyborcze głosy i zbliżające się wybory. - Potwornie straciliśmy na tym wizerunkowo. Możemy tylko zagryźć zęby, a w prywatnych rozmowach przepraszać i tłumaczyć ludziom, że to nie była nasza decyzja. Zrobimy, co w naszej mocy, żeby zrekompensować to wszystkim za rok - mówi nam jeden z organizatorów Campusu. I dodaje: - Wiadomo, że teraz jest kampania i wybory, więc to jest najważniejsze i nie rozdrapujemy ran, ale zapamiętamy sobie to, co się tutaj wydarzyło. Trzaskowski wchodzi do gry Ostatnie słowa naszego rozmówcy są o tyle ważne, że na początku roku środowiska Trzaskowskiego i przewodniczącego PO Donalda Tuska zawarły swoisty pakt o nieagresji. Przynajmniej do czasu wyborów, które obie strony uznały za nadrzędne dobro całej formacji. Towarzyszył temu szereg mniejszych i większych gestów - m.in. powierzenie przez szefostwo partii Obywatelskiej Kontroli Wyborów Sławomirowi Nitrasowi, a więc najbliższemu człowiekowi prezydenta stolicy, czy mianowanie na szefową sztabu Koalicji Obywatelskiej Wioletty Paprockiej-Ślusarskiej, również zaufanej współpracowniczki Trzaskowskiego. Ingerencja środowiska Tuska w Campus naraziła to niepisane porozumienie. Nawet jeśli przetrwa ono ów wstrząs - wszystko wskazuje, że tak właśnie będzie - zła krew i animozje pozostaną. I wrócą ze zdwojoną siłą przy pierwszej nadarzającej się okazji. Zanim jednak tak się stanie, Trzaskowski weźmie na siebie sporą część kampanijnego wysiłku i pomoże KO zawalczyć o jak najlepszy wynik 15 października. Tuż przed inauguracją Campusu pojawił się w małopolskiej Skawinie, gdzie punktował politykę Zjednoczonej Prawicy. - Cztery lata oczekiwania w kolejkach, likwidacja aptek, sytuacja psychiatrii dziecięcej. A prezes Kaczyński krzyczy: to wszystko wina jest Berlina! Szuka wrogów zewnętrznych - wyliczał Trzaskowski. Wziął sobie też na cel ogłoszone niedawno hasło wyborcze Zjednoczonej Prawicy - "Bezpieczna przyszłość Polaków". - To prezes Kaczyński jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem dla naszej wspólnej przyszłości - przekonywał prezydent stolicy. Tego typu wypowiedzi w nadchodzących tygodniach będzie więcej, bo i Trzaskowskiego w kampanii Koalicji Obywatelskiej będzie więcej. Co prawda prezydent stolicy sam w wyborach nie wystartuje, ale ma zawalczyć o głosy kobiet i młodych Polaków, a docelowo także o elektorat Lewicy. Co ciekawe - pisał o tym Onet - z badań przeprowadzonych na zlecenie sztabu KO wynika, że Trzaskowski jest też najlepiej odbieranym politykiem Platformy w bastionach Prawa i Sprawiedliwości - takich jak Małopolska czy Podkarpacie. To on ma więc tam jeździć i próbować przekonywać elektorat formacji rządzącej do oddania głosu na zmianę. Czy mu się uda? Szanse na to nie są duże. Jednak ten proces właśnie się zaczyna, a trampoliną do niego ma być dla Trzaskowskiego tegoroczny Campus Polska. *** TWÓJ GŁOS MA ZNACZENIE. Dołącz do naszego wydarzenia na Facebooku i śledź aktualne informacje w trakcie kampanii wyborczej!