Rafał Trzaskowski to zupełnie inna liga jeśli chodzi o polskiej samorządy. Potwierdzają to wyniki sondażu Instytutu Badań Samorządowych (IBS) dla serwisu LokalnaPolityka.pl, które opublikowaliśmy na łamach Interii w zeszłym tygodniu. Prezydent Warszawy przoduje w stawce prezydentów największych polskich miast zarówno jeśli chodzi o zaufanie (38,87 proc.) i nieufność (37,74), jak również rozpoznawalność w społeczeństwie (90,17). Co więcej, Trzaskowski poprawił swój poziom zaufania w porównaniu do zeszłorocznej edycji badania (+4,72 pkt proc.), a także zanotował największy w całym zestawieniu spadek nieufności w tym samym okresie (-5,04 pkt proc.). To wszystko jednak rzeczy, a raczej wyniki, które widać na pierwszy rzut oka. Dużo ciekawiej robi się, gdy zajrzymy za kulisy społecznego zaufania dla Trzaskowskiego. Metropolie, kobiety, opozycja Potwierdziło się, że Trzaskowski cieszy się dużo lepszymi notowaniami wśród kobiet niż wśród mężczyzn. Prezydentowi Warszawy ufa 42,35 proc. Polek, a nieufność deklaruje 32,21. U panów proporcja jest niemal dokładnie odwrotna - zaufanie do wiceprzewodniczącego PO deklaruje 32,91, a nieufność 45,85 proc. badanych. Niespodzianką nie jest też to, że Trzaskowski cieszy się zdecydowanie lepszymi notowaniami w miastach, zwłaszcza bardzo dużych, niż na wsi. Na prowincji Trzaskowskiemu nie ufa 45,6 proc. populacji, a zaufanie deklaruje 25,98. W miastach sytuacja wygląda bez porównania lepiej. W miejscowościach do 20 tys. mieszkańców prezydentowi Warszawy ufa 44,24 proc. badanych, w miastach 20-100 tys. mieszkańców 45,42 proc., a w metropoliach powyżej 500 tys. mieszkańców - 63,7 proc. Co ciekawe, sceptycznie do byłego kandydata na urząd prezydenta pochodzą Polacy żyjący w średnich miastach (od 100 do 500 tys. mieszkańców). Tam ufa mu nieco ponad jedna trzeci respondentów (35,66 proc.), a brak zaufania deklaruje 38,87 proc. - Trzaskowski przegrywa tylko na wsi. Na wsi, której i demograficznie, i funkcjonalnie jest coraz mniej. Poza tym PiS ma tam wyraźną przewagę nad resztą stawki, ale chociażby ze względów demograficznych ta przewaga nie będzie wzrastać - komentuje wyniki badania w rozmowie z Interią prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Z sondażu IBS płynie jeszcze jeden ważny dla Trzaskowskiego i jego otoczenia wniosek. Okazuje się bowiem, że prezydent Warszawy cieszy się zaufaniem większości wyborców wszystkich partii opozycyjnych z wyjątkiem Konfederacji (w tym przypadku nieufność wobec niego deklaruje aż 76,2 proc. sympatyków; zaufanie - niespełna 7 proc.). Jednak gdy spojrzymy na elektorat Lewicy, Trzaskowskiemu ufają ponad dwie trzecie (67,49 proc.) wyborców. Podobnie rzecz wygląda w przypadku zwolenników Polski 2050 (63,46 proc.), a nieznacznie gorzej wśród sympatyków PSL (52,70 proc.). Co ważne, Trzaskowski dobrze wypada również w grupie wyborców, którzy określają się jako bezpartyjni - tu ufa mu 52,64 proc. badanych. - Jeśli mówimy o pojęciu politycznego centrum, to Trzaskowski ma poparcie dokładnie tam, gdzie to niezbędne, żeby w przyszłości wygrać w drugiej turze wyborów prezydenckich - analizuje te wyniki prof. Chwedoruk. I dodaje: - Rafał Trzaskowski nadal trzyma prezydenckie papiery w swoich rękach. Seniorzy, lewica i upływ czasu Nasz rozmówca tezę o "prezydenckich papierach" Trzaskowskiego popiera jeszcze jednym argumentem - prezydent Warszawy ma wyjątkowo dobre wyniki zaufania wśród seniorów. Wyraźnie lepsze niż wśród młodych wyborców. W grupie wiekowej 60-69 lat Trzaskowskiemu ufa 41,36 proc. badanych (nie ufa 41,05), natomiast w grupie 70+ wynik jest jeszcze lepszy - 43,68 proc. (wobec 40,22 nieufności). Wyraźniej gorzej wiceszef PO wypada wśród dwóch najmłodszych grup elektoratu. W grupie 18-29 lat zdobywa jedynie 30,23 proc. zaufania (nie ufa mu 41,36). Wśród 30-latków jest niemal identycznie - 30,66 proc. zaufania i 39,08 nieufności. Mówi Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, do której należy IBS: - Jeśli spojrzymy na dane, to widzimy, że dzisiaj wyborcy Koalicji Obywatelskiej to głównie ludzie w wieku 40-60 lat. Młody wyborca popiera Konfederacje albo Lewicę. To samo widzimy w rankingu poparcia dla polityków - numerem jeden w grupie wiekowej 18-29 lat jest Sławomir Mentzen, a nie Trzaskowski. Prof. Chwedoruk dostrzega w tym jednak dużą szansę dla Trzaskowskiego na kolejne lata i najbliższe wybory prezydenckie. - W strukturze społecznej emerytów przybywa i będzie przybywać. To nie tylko trend polski, ale ogólnoeuropejski - zapewnia. I dodaje: - Tak naprawdę Trzaskowski ma dzisiaj tylko jedno zmartwienie - żeby nie wpaść na polityczną minę, która wysadziłaby w powietrze jego kapitał w którymś z powyższych trzech obszarów - centrowi wybory opozycji, małe miasta i metropolie, seniorzy. Zaskakujące jest również to, że Trzaskowskiemu najbardziej wcale nie ufa domyślny elektorat Koalicji Obywatelskiej, a więc ludzie identyfikujący się jako centryści. Prezydent stolicy najlepsze oceny uzyskuje u osób o poglądach raczej lewicowych i zdecydowanie lewicowych. W pierwszej grupie ufa mu 68,17, a w drugiej 66,32 proc. Nieufność u lewicowej części społeczeństwa to odpowiednio 12,30 i 15,13 proc. Jak wygląda sytuacja w centrum? Zaufanie deklaruje 56,94 proc. tej grupy, brak zaufania - 18,92. Zaskoczenia nie ma, jeśli chodzi o osoby definiujące się jako raczej prawicowe i zdecydowanie prawicowe. Trzaskowski zdobywa tu śladową ilość zaufania (odpowiednio 15,60 i 5,17 proc.), za to nieufność deklaruje miażdżąca większość badanych (56,87 i 77,45 proc.). Jak wyjaśnić, że Trzaskowski lepiej radzi sobie po lewej stronie sceny politycznej niż w centrum? Łukasz Pawłowski przypisuje to mocno progresywnym poglądom Trzaskowskiego, które są znane od lat i które od zawsze w tym względzie odróżniały się od raczej konserwatywnej PO. Pewną przestrogą dla Trzaskowskiego i jego otoczenia jest też perspektywa historyczna pokazująca zmianę zaufania i nieufności wobec Trzaskowskiego na przestrzeni kilku ostatnich lat i kilku poprzednich edycji badania IBS. O ile optymizmem prezydenta Warszawy może napawać fakt, że wobec poprzedniego roku wyraźnie poprawił swoje notowania, o tyle wciąż daleko im do wyników z lutego 2021 roku. Wówczas nieufność wobec prezydenta stolicy deklarowała co prawda podobna część społeczeństwa (37,88 proc.), ale ufało mu zauważalnie więcej Polaków (43,03). Młot na lewicę i rezerwa strategiczna Z powyższych danych i ich praktycznych konsekwencji wynika kilka interesujących wniosków. Interesujących zwłaszcza w roku wyborczym, który dla opozycji może być kwestią politycznego życia i śmierci. Po pierwsze, cytowane powyżej wyniki zaufania i nieufności z poprzednich lat pokazują, że szczyt popularności Trzaskowski ma już za sobą. Nadal jest jednym z trzech, może pięciu, najbardziej prominentnych polityków opozycji, ale do miana bezapelacyjnego hegemona tej części sceny politycznej, które posiadał po wyborach prezydenckich, jest mu daleko. Łukasz Pawłowski przypomina, że wybory prezydenckie bardzo często w historii III RP miały wpływ na późniejsze polityczne przełomy. Żeby nie szukać daleko - niespodziewana wygrana Andrzeja Dudy z Bronisławem Komorowskim w 2015 roku utorowała Zjednoczonej Prawicy drogę do przejęcia władzy. - Trzaskowski wyłamał się z tego schematu. Zdobył ponad 10 mln głosów, był numerem jeden na opozycji, był na szczycie i... nic się nie stało - mówi Interii prezes OGB. Nasz rozmówca twierdzi też, że 10 mln głosów, które Trzaskowski zdobył latem 2020 roku nigdy nie było jego bezpośrednim elektoratem, ale miał szanse zatrzymać przy sobie tych wyborców. Nie wykorzystał jej. - Potem wrócił Tusk, a ludzie uwierzyli, że to on, a nie Trzaskowski, pokona Kaczyńskiego. Kiedy jeszcze okazało się, że Tusk z Trzaskowskim się nie dogadują, że jest konflikt, to lojalny wyborca antyPiS-u stanął po stronie Tuska - analizuje Pawłowski. Co czeka Trzaskowskiego dalej, zwłaszcza, że mamy rok wyborczy, a kampania parlamentarna szybko się rozkręca? Prof. Rafał Chwedoruk nie widzi go ani w roli lokomotywy wyborczej Koalicji Obywatelskiej, ani w roli kandydata tej formacji na premiera. Mogłoby się to stać wyłącznie wówczas, gdyby kampania KO prezentowała się fatalnie i wymagała twardego resetu. Zresztą nawet wówczas, według prof. Chwedoruka, wykorzystanie Trzaskowskiego w pierwszoplanowej roli byłoby dla Tuska bardzo kosztowne politycznie. - Musiałby sporo "zapłacić" środowisku Trzaskowskiego, jeśli chodzi o polityczne wpływy. Co więcej, w razie sukcesu to Trzaskowski, a nie Tusk, byłby pierwszym, głównym zwycięzcą, bohaterem zarówno KO, jak i całej opozycji - argumentuje politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Drugi wniosek z badania IBS wiąże się z pierwszym i dotyczy pomysłu na wykorzystanie Trzaskowskiego w kampanii wyborczej. Koalicja Obywatelska może zechcieć wykorzystać jego wpływy w elektoracie lewicowym, żeby odebrać głosy Lewicy, a być może nawet pozbawić ją miejsca w przyszłym parlamencie. - Przepływ głosów (od Lewicy do Koalicji Obywatelskiej - przyp. red.) i stopniowo spadające poparcie Lewicy obserwujemy od miesięcy. Jeśli trend się utrzyma, to Lewicy może zabraknąć w przyszłym Sejmie. Właśnie dlatego, że KO ma takiego polityka jak Trzaskowski, którego Tusk może wykorzystać do pozbycia się Lewicy - przewiduje Łukasz Pawłowski. Prof. Chwedoruk dodaje, że badanie IBS już dzisiaj może być ważnym narzędziem nacisku Platformy na Lewicę - chociażby w temacie wspólnego startu albo jednej listy opozycji. - Trzaskowski pozostaje straszakiem Tuska na Lewicę, bo sam Tusk nie ma już takich jak kiedyś zdolności odbierania wyborców Lewicy. Trzaskowski może Lewicy narobić w kampanii mnóstwa problemów, jeśli Platforma go wykorzysta - ocenia politolog. Nasz rozmówca przewiduje, że obecność Trzaskowskiego w kampanii Koalicji Obywatelskiej będzie raczej dyskretna, żeby za mocno nie związać go z szyldem PO/KO i nie ciągnąć w dół przed wyborami prezydenckimi w 2025 roku. - Jeśli sytuacja nie zrobi się krytyczna, to Trzaskowski będzie rezerwą strategiczną Tuska i Platformy w tej kampanii - mówi Interii ekspert. Podkreśla również, że Trzaskowski nie powinien na siłę pchać się do bycia frontmanem kampanii KO i kandydatem na premiera. Nawet jeśli opozycja wybory wygra, to - zdaniem prof. Chwedoruka - przyszły premier będzie rządzić w arcytrudnych warunkach, mając przed sobą wiele wyzwań (spowolnienie gospodarcze, inflacja, wojna w Ukrainie), opanowane przez Zjednoczoną Prawicę instytucje (m.in. Narodowy Bank Polski, Sąd Najwyższy czy Krajową Radę Sądownictwa), a także prezydenta z przeciwnego obozu politycznego. W takich okolicznościach trudno będzie nie tyle zyskać, co choćby utrzymać społeczną sympatię. - Pozostanie w centrum polityki, ale jednak nieco z boku, okazało się najbardziej racjonalnym wyborem Trzaskowskiego i jego środowiska - ocenia prof. Chwedoruk. I dodaje: - Dlatego w interesie Trzaskowskiego jest dalsze stanie z boku, przyglądanie się i cierpliwe czekanie na swój moment. Bycie wieczną nadzieją obozu liberalnego.