Prezydent Andrzej Duda oświadczył, że w piątek złoży w Sejmie nowelizację ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów, znanej jako "lex Tusk". Chce wycofać z niej budzące najwięcej kontrowersji zapisy. O tym, które zapisy budziły najwięcej zastrzeżeń, pisaliśmy tutaj. W poniedziałek prezydent informował o podpisaniu ustawy o powołaniu komisji i skierowaniu jej w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Co się zmieniło w ciągu czterech dni? Nowe "lex Tusk"? Budka: To niepoważne - To niepoważne - komentuje w rozmowie z Interią Borys Budka, szef klubu Koalicji Obywatelskiej, były minister sprawiedliwości. - Prezydent miał wystarczająco dużo czasu na to, by zapoznać się z treścią tej ustawy i zobaczyć, jaki to bubel prawny. Jej zapisy były znane od ponad pół roku - wskazuje. Dodaje też, że gdyby Andrzej Duda miał dobre intencje, to wykorzystałby narzędzia, które mu przysługują jako głowie państwa w czasie, gdy proces legislacyjny był jeszcze otwarty. - Teraz to już musztarda po obiedzie - mówi. Równie krytycznie do pomysłu prezydenta podchodzą inne partie opozycyjne. "Prezydent Duda zastosował dziś prawo weta wobec swojego własnego podpisu" - napisał na Twitterze Szymon Hołownia. Podobne stanowisko prezentuje Lewica. - Lewica nie zgodzi się na żadne nowelizacje i zmiany tej ustawy. Komisja Kłamstwa jest bublem prawnym. Ustawę trzeba wyrzucić do kosza i zrobić to jak najszybciej - stwierdził Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy. Oświadczenie prezydenta. Co na to PiS? Część PiS przyjęło decyzję prezydenta z ulgą. Zwłaszcza ci, którzy od kilku dni przekonywali kierownictwo partii, by złagodzić wydźwięk ustawy i wycofać się z niektórych, budzących najwięcej kontrowersji, zapisów. - Wszyscy skupili się nie na tym, co trzeba. Zamiast mówić o rosyjskich wpływach w polskiej polityce, musieliśmy się tłumaczyć z tego, czy w komisji będzie Macierewicz i czy Tusk będzie mógł kandydować. Absurd - irytował się jeden z polityków PiS w rozmowie z nami.Dodatkowym argumentem było to, że sprawa zaczęła niebezpiecznie rezonować międzynarodowo. Została skrytykowana przez Brukselę, a także amerykański Departament Stanu. Zdaniem Borysa Budki zwłaszcza stanowisko Amerykanów mogło mieć dla prezydenta Dudy decydujące znaczenie. - Spokojnie czekamy na projekt ustawy, aby się z nim zapoznać. Myślę jednak, że nowelizacja prezydenta nie będzie procedowana. Zbyt duże są konflikty w koalicji rządzącej - uważa Budka, szef klubu Koalicji Obywatelskiej.Rzecznik PiS Rafał Bochenek, gdy pytamy go o zapowiedź prezydenta, odpowiada, że "główny cel ustawy został utrzymany". - Celem powołania komisji jest chęć transparentnego pokazania decyzji, które zapadały, i tego, kto za nie odpowiadał. Nam zależy na tym, by pokazać, kto i w jakich okolicznościach działał pod wpływem rosyjskim, bo polskie społeczeństwo ma prawo poznać prawdę. Symptomatyczna jest panika polityków opozycji i Tuska na czele - mówi Interii Bochenek, dodając, że propozycje prezydenta PiS będzie analizował na etapie prac parlamentu. Bardziej ostrożnie na temat pomysłu prezydenta wypowiada się premier Mateusz Morawiecki, który przebywa z wizytą w Kanadzie. Szef rządu przyznał, że o propozycji prezydenta wcześniej nie wiedział. - Nie zapoznałem się jeszcze w szczegółach z propozycjami prezydenta Andrzeja Dudy ws. komisji ds. badania rosyjskich wpływów - zastrzegł premier. Dodał jednak, że "nie ma co panikować czy wdrażać czy zmieniać rzeczy, które zostały zasadniczo przyjęte". Jakie zmiany chce wprowadzić prezydent? Andrzej Duda zapowiedział trzy kluczowe zmiany, które wprowadzi nowelizacja ustawy. Pierwsza dotyczy składu osobowego komisji. W projekcie ustawy prezydenckiej pojawią się zapisy, zgodnie z którymi w komisji nie będą mogli zasiadać parlamentarzyści. Obowiązująca dziś ustawa nie precyzuje tego. Mówi jedynie o tym, że w komisji ma zasiadać dziewięć osób, które zyskują rangę sekretarza stanu. Mają być powoływani i odwoływani przez Sejm. Nie muszą mieć specjalnych kompetencji, poza wyższym wykształceniem i możliwością dostępu do informacji niejawnych. Prezydent chce dokonać zmiany, by w komisji nie mogli zasiadać posłowie ani senatorowie. Jak tłumaczył, chce, by byli w niej eksperci. - Uważam, że w tej komisji nie powinno być członków parlamentu. To powinno być w ustawie wyraźnie zapisane, że osoby, które sprawują mandaty parlamentarne, nie mogą być członkami komisji - ani posłowie, ani senatorowie. (...) Uważam, że to powinna być komisja ekspercka - stwierdził prezydent. Druga zmiana dotyczy ścieżki odwoławczej od decyzji komisji. Ustawa, którą prezydent podpisał w poniedziałek, przewiduje ścieżkę administracyjną, która być krytykowana przez wielu prawników jako nieskuteczna i iluzoryczna. Mówił o tym w rozmowie z Interią Krzysztof Izdebski, prawnik i ekspert Forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego. - Sąd administracyjny zajmuje się wyłącznie zgodnością dokumentacji z podstawą prawną, nie rozpatruje faktycznych okoliczności, nie bada ich, nie prowadzi postępowania dowodowego, nie przesłuchuje świadków, nie bierze pod uwagę dowodów innych niż te przekazane przez organ administracyjny, w tym wypadku komisję - wyliczał. Teraz prezydent chce by drogą odwoławczą był Sąd Apelacyjny w Warszawie lub w miejscu zamieszkania osoby, której dotyczy decyzja komisji. Likwidacja środków zaradczych Trzecia zmiana obejmuje kwestię, która budziła najwięcej emocji. Komisja, jak zakłada obecna ustawa, może stosować środki zaradcze. Jednym z nich jest nałożenie zakazu pełnienia funkcji publicznych na dziesięć lat.Politycy opozycji i część komentatorów była przekonana, że ten przepis jest wymierzony w Donalda Tuska, dlatego między innymi określiła całą ustawę mianem "lex Tusk". Padały oskarżenia, że zakaz pełnienia funkcji publicznych nałożony na Donalda Tuska zablokowałby mu możliwość objęcia stanowiska premiera. Andrzej Duda, choć przekonuje, że przepisy ustawy nigdy nie miały takiego celu, postanowił przeciąć wszelkie spekulacje i usunąć w ogóle środki zaradcze z treści ustawy. - Proponuję, aby na ich miejsce pozostało tylko stwierdzenie komisji, że osoba, wobec której ustalono, że działała pod rosyjskimi wpływami, że taka osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym. Element, który już obecnie jest w ustawie, ale żeby był on głównym przedmiotem stwierdzenia komisji, jeśli komisja ustali wpływ rosyjski - powiedział prezydent. Andrzej Duda stwierdził także, że nie chce zmieniać formuły samej komisji. Argumentował, że gdyby komisja ds. badania wpływów rosyjskich była sejmową komisją śledczą, to jej kadencja wygasłaby wraz z kadencją parlamentu, a jego zdaniem komisja powinna działać także w przyszłym parlamencie. Mówił też, że żałuje, że ustawa o powołaniu komisji ds. badania wpływów rosyjskich została uchwalona tak późno. - Ta komisja powinna była powstać znacznie wcześniej - oświadczył w piątek prezydent Andrzej Duda. Kamila Baranowska