W sprawie finansowania kampanii wyborczej PiS kancelaria premiera przedstawiła Państwowej Komisji Wyborczej całą listę przykładowych uwag, zaznaczając jednocześnie, że obiekcje sformułowano na podstawie zawiadomień do prokuratury, które powstały w oparciu o kontrole i audyty administracji rządowej po zmianie władzy. Nieprawidłowości wskazane przez KPRM dotyczą czterech głównych obszarów: Działań promocyjnych i agitacyjnych w Rządowym Centrum Legislacji;Wykorzystania środków z Funduszu Sprawiedliwości;Wydatków promocyjnych związanych piknikami 800 plus;Raportów przygotowywanych przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową. Zarzut pierwszy. Rządowe Centrum Legislacji W przypadku RCL nieprawidłowości mają dotyczyć przede wszystkim prowadzenia agitacji wyborczej przez podmiot inny niż komitet wyborczy oraz pokrywania wydatków wyborczych ze źródeł innych niż środki własne komitetu. Chodzi o Krzysztofa Szczuckiego, który - zdaniem KPRM - jako szef RCL podejmował działania "mogące składać się na działania o charakterze agitacji przedwyborczej", bo prezes przed wyborami wstąpił do PiS i następnie został liderem toruńskiej listy partii. Zdaniem KPRM przed wyborami Szczucki podejmował "niespotykaną w historii RCL - i pozbawioną jakiegokolwiek związku z ustawowymi zadaniami - aktywność, obejmującą w szczególności spotkania 'w terenie' - wizyty w jednostkach Straży Pożarnej, spotkania z przedstawicielami władz samorządowych, wizyty w przedsiębiorstwach". Według kancelarii takie działania miały promować jego osobę i pomagać mu później w wyborach. KPRM wskazuje też na przyjmowanie korzyści majątkowych o charakterze niepieniężnym, których nie przewiduje Kodeks wyborczy. Dotyczy to pracy osób, które w Rządowym Centrum Legislacji przygotowywały aktywności Szczuckiego jako prezesa RCL, czyli - zgodnie z sugestią KPRM - brały udział w jego kampanii. Krzysztof Szczucki odpowiadał, że sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych, w której większość mają obecnie rządzący, pozytywnie zaopiniowała budżet RCL w 2023 roku. Zarzut drugi. Fundusz Sprawiedliwości W tym przypadku sprawa również dotyczy niepieniężnych korzyści, poza środkami wskazanymi w Kodeksie wyborczym. KPRM wskazuje na działania Ministerstwa Sprawiedliwości, które dotyczą "związków pomiędzy sposobem wydatkowania środków funduszu a odbywającymi się w Polsce wyborami". Generalnie chodzi o to, że zgodnie z informacjami nowego ministra sprawiedliwości, poprzednia ekipa w resorcie tak operowała funduszem, żeby wsparcie trafiało tam, gdzie politycy kierujący ministerstwem, czyli politycy Suwerennej Polski, prowadzili kampanię. Ten zarzut jest szerszy i KPRM wskazuje nie tylko na Funduszu Sprawiedliwości, ale też na działania reklamowe Ministerstwa Sprawiedliwości oraz działania mające promować określone osoby w Ministerstwie Finansów, Ministerstwie Klimatu i Środowiska, jak również w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. W maju Suwerenna Polska wydał oświadczenie, w którym zaznaczono, że "w byłym Ministerstwie Sprawiedliwości nie było żadnych nieprawidłowości w dysponowaniu środkami publicznymi. A Fundusz Sprawiedliwości niósł Polakom pomoc kilkanaście razy większą niż w czasach rządów Tuska". Zarzut trzeci. Pikniki 800 plus Tutaj znów pojawia się kwestia prowadzenia kampanii za środki inne, niż przewiduje to Kodeks wyborczy, przez polityków z kierownictwa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, którym kierowała Marlena Maląg. "Jako przykład nieprawidłowości, wymagających oceny, (...) należy wskazać (...) działania wiążące się z ponoszeniem wydatków z budżetu państwa, które były podejmowane w tych województwach, w których planowana była następnie aktywność kierownictwa ministerstwa w ich okręgach wyborczych przed wyborami parlamentarnymi, czy też przeznaczanie środków na dofinansowywanie podmiotów przede wszystkim właśnie z tych okręgów" - czytamy w piśmie KPRM do PKW. Kancelaria wskazuje, że "za nieprawidłowe można uznać wydatki na promocję związaną z programem 800 plus, organizowane głównie w ramach tzw. pikników 800 plus". Marlena Maląg zarzuty określiła jako "demagogiczne". "W tej akcji nie chodziło o zachęcanie do tego, aby ludzie sięgnęli po pieniądze im należne, bo do tego zachęcać ludzi nie trzeba. W tym działaniu chodziło przede wszystkim o wywołanie pozytywnego nastroju i nastawienia społecznego na rzecz promocji wartości rodziny" - oświadczyła w mediach społecznościowych. Zarzut czwarty. NASK Jeśli chodzi o Naukową i Akademicką Sieć Komputerową, zarzut dotyczy "prowadzenia i finansowania działalności na rzecz upowszechniania celów programowych partii politycznej po przyjęciu przez właściwy organ wyborczy zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego". Mówiąc prościej chodzi o raporty przygotowywane przez NASK dla Ministerstwa Cyfryzacji i ówczesnej kancelarii premiera, które miały dotyczyć dezinformacji i fake newsów i za które kancelaria i resort płaciły ze środków publicznych. KPRM wskazuje, że NASK badał frazy pojawiające się w sieci na postawie tematów otrzymanych od administracji rządowej, a te dotyczyły np. wiarygodności PiS. Instytucja raportowała o liczbie wzmianek i zasięgach zadanych tematów. "Uwzględniając tematy raportów, (...) mogły służyć bieżącej działalności partii politycznej i zarazem były finansowane ze środków publicznych w trakcie trwania kampanii wyborczej na rzecz konkretnej partii politycznej" - zaznacza dziś KPRM. Były minister cyfryzacji Janusz Cieszyński odpowiadał, że nie były to "partyjne analizy", tylko wątki w badaniach Działu Przeciwdziałania Dezinformacji NASK i nie powstawały z nich raporty problemowe. Jeszcze w lutym Cieszyński wskazywał, że w sprawie NASK "dla politycznej hecy zniszczono reputację i dorobek budowanego przez dwa lata zespołu". To nie koniec. Długa lista nieprawidłowości Cztery wymienione sprawy to nie wszystko, co KPRM wysłała do PKW w 18-stronicowym piśmie, nie licząc załączników. Pojawia się też kwestia braku oddzielenia działań wynikających z funkcji publicznej od agitacji wyborczej. Zdaniem KPRM na wykorzystanie środków publicznych do kampanii mogą wskazywać zakupy w Izbach Administracji Skarbowej w Poznaniu, Łodzi i Bydgoszczy oraz wydarzenia organizowane przez Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Zakupy i przekazywanie zestawów ratownictwa medycznego miało odbywać się "w czasie tzw. pikników przez osoby powiązane z ugrupowaniami politycznymi" - zaznacza KPRM. Jeśli chodzi o ITD, sprawa dotyczy wydarzeń organizowanych z udziałem polityków w czasie kampanii. Kolejna sprawa to "korzystanie z nieodpłatnych usług reklamowych w Internecie, realizowanych przez podmioty inne, niż komitety wyborcze". Tutaj pojawia się przykład płatnych publikacji na stronach internetowych finansowanych ze środków Urzędu Wojewódzkiego w Opolu. KPRM w swoim piśmie zaznacza też "prowadzenie agitacji wyborczej w ramach administracji rządowej". Chodzi o działania resortów sportu, rodziny, sprawiedliwości i infrastruktury. Przykładem ma być publikacja na stronach podległych resortom instytucji informacji o spotkaniach organizowanych przez te instytucje, w których uczestniczyli politycy PiS. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!