Choć sezon wakacyjny w pełni, inflacja skutecznie odstrasza część Polaków od spędzania urlopu na wyjeździe. Mniejsze obłożenie widać już w hotelach nad polskim morzem, wciąż dużym zainteresowaniem cieszą się jednak kierunki zagraniczne. Polacy chętnie wybierają zagraniczny urlop, który niejednokrotnie kalkuluje się lepiej niż wakacje nad Bałtykiem. Wakacje 2023. Gdzie najtaniej? Dominują trzy zagraniczne kierunki Jak wynika z analizy przygotowanej dla Interii przez Travelplanet.pl, biura podróży odnotowują największe zainteresowanie Polaków wyjazdami do Turcji i Grecji. Kolejne pozycje w rankingu zajmują Egipt, Bułgaria, Tunezja, Hiszpania, Cypr i Albania. Przeciętny koszt tegorocznych wakacji szacowany jest na 3220 zł od osoby (uwzględniono okres od 1 czerwca do 30 września - red.). Najdrożej jest w sezonie wysokim, czyli w lipcu i sierpniu, najtaniej było z kolei w czerwcu. Wrześniowy urlop spędzimy po niskich kosztach w Polsce, kierunki zagraniczne nie schodzą jednak wówczas z cen, ponieważ pogoda wciąż tam dopisuje, w odróżnieniu od wrześniowej aury nad Bałtykiem. Top trzy najtańszych kierunków zagranicznych, to według Travelplanet.pl Chorwacja, Bułgaria i Albania. - Jeśli za średnią przyjmiemy przeciętny koszt wakacji zarezerwowanych na lipiec i sierpień, czyli 3445 zł, to najbardziej atrakcyjnie pod tym względem prezentuje się Bułgaria (niecałe 2600 zł na osobę) i Albania (nieco ponad 2900 zł na osobę). W zestawieniu mamy jeszcze Chorwację - 2450 zł na osobę - ale należy pamiętać, że tradycyjnie do Chorwacji Polacy w dużej mierze jeżdżą własnymi samochodami, podczas gdy na wakacje do Bułgarii i Albanii przede wszystkim podróżują samolotami - analizuje prezes Travelplanet.pl Radosław Damasiewicz. - Stosując podobny klucz w odniesieniu do września, tanich wakacji w porównaniu do wysokiego sezonu warto poszukać wśród ofert bułgarskich, tunezyjskich, chorwackich i hiszpańskich - dodaje. Hit tegorocznych wakacji? Bułgaria Travelplanet.pl wylicza, że najpopularniejsza wśród klientów biur podróży jest opcja co najmniej czterogwiazdkowego hotelu (ok. 50 proc. rezerwacji) i oferty Al (all inclusive - wszystko w cenie) lub HB (half board - śniadanie i obiadokolacja, napoje do śniadań w cenie lub wg opisu oferty). Przyjmując taką konfigurację, najtańsza w wysokim sezonie będzie Bułgaria. Oferta z przelotem i wyżywieniem HB na tydzień wyniesie wówczas do 1400 zł od osoby. - W tym sezonie zagraniczne wakacje mogą być tańsze od krajowych, nawet jeśli w planowaniu tych ostatnich nie doliczymy dojazdu własnego i ewentualnych kosztów parkingów, które mogą stanowić ważny element wakacyjnego budżetu - wskazuje prezes Travelplanet.pl. - Ewidentnie tańsze niż w kraju będą wakacje w Bułgarii - za podobne pieniądze mamy wyższy standard obiektu oraz wliczony już dojazd. Również, biorąc pod uwagę taki sam standard hotelu, taniej niż w Polsce wyjdą nas wakacje All inclusive w Bułgarii i Turcji - tu, oprócz policzonego już dojazdu, mamy jeszcze zagwarantowane napoje, lody, przekąski itp., czego nie obejmują polskie oferty. Jeśli jednak uznamy, że polskie wakacje w czterogwiazdkowym hotelu i z wyżywieniem, ale także dojazdem, opłatą za parking i wydatkami na lody, frytki, gofry, napoje, piwo itp. wyniosą ok. 2000 zł na osobę - to wówczas za porównywalne pieniądze możemy wypocząć w Egipcie - kontynuuje. Wakacje nad polskim morzem. Tłumów nie widać Na koszty tegorocznych wakacji nad Bałtykiem zwraca uwagę również nasz czytelnik. Pan Paweł wypoczywa właśnie z żoną i dwojgiem dzieci nad polskim morzem i jak mówi w rozmowie z Interią, tłumów nie widać. - Ludzi było widać w weekend, później się wyludniło. Od poniedziałku jest bardzo spokojnie, choć pogoda jest przecież piękna. Np. do Akwarium Gdyńskiego można wejść z ulicy, a zazwyczaj były tam wielkie kolejki - relacjonuje. - Jedyna kolejka, jaką widziałem, była do Muzeum II wojny światowej. I to pewnie tylko dlatego, że zbliżała się burza. Po chwili wejście było bezproblemowe - dodaje. Pan Paweł wypoczywa aktualnie w Rewie i wspomniany brak tłumów można zauważyć już na parkingach przy samej plaży. - Właścicielka parkingu powiedziała, że w tym roku zupełnie nie ma turystów - mówi. - Byłem w Trójmieście na wakacjach w pandemii (2020 rok) i w zasadzie obłożenie wyglądało podobnie. Plus jest taki, że to komfortowy wypoczynek - dodaje. "Ceny w knajpach wcale nie zwariowały". Jest jednak haczyk - Nocleg rezerwowaliśmy zaraz po feriach, cenowo było w porządku. Ceny w knajpach wcale nie zwariowały. Czteroosobowa rodzina może zjeść obiad za 150-180 zł (z napojami, piwem). Wystarczy nie iść do pierwszej restauracji z brzegu, ale zerknąć choćby na menu publikowane w sieci i sobie porównać - podpowiada. Pan Paweł wskazuje jednak, że są ceny, które go zdziwiły. - Ceny w budkach i okienkach są trochę przesadzone. Zapiekanka w Sopocie kosztuje 26 zł, a mały lód świderek 11 zł. Najwięcej wydajemy jednak na transport - mówi. - Gdynia zupełnie nie zachęca turystów do korzystania z komunikacji miejskiej. Nie ma żadnego biletu np. tygodniowego. Mieszkamy blisko przystanku i brałem pod uwagę dojazd właśnie komunikacją, ale jeden przejazd to 4,80 zł za normalny bilet i 2,40 zł za ulgowy. To oznacza, że wyjazd do centrum i z powrotem dla naszej rodziny to prawie 30 zł. Za tę cenę wolę podjechać swoim samochodem - dodaje. - Jestem jednak pozytywnie zaskoczony ceną pociągów. Nieco ponad 100 zł wyniesie nas przejazd Gdynia-Jurata i z powrotem - mówi. Z kolei rejs statkiem Gdynia-Hel i powrót to już koszt 125 zł od dorosłego i 105 zł od dziecka, co w naszym przypadku daje 460 zł za taką wycieczkę - mówi pan Paweł. Co piąty Polak rezygnuje z wakacji Pod koniec maja Research Partner zbadał dla Traveplanet.pl, jakie plany wakacyjne mają Polacy. Już wtedy część z nas nie planowała wypoczynku. Co piąty badany zadeklarował, że nie wybiera się na żadne wakacje, z kolei 31 proc. wskazywało, że nie wie jeszcze, czy zdecyduje się na urlop na wyjeździe. Odstraszają głównie koszty. W tym samym badaniu respondenci wskazali drożyznę jako największą przeszkodę w planowaniu urlopu. Jedna czwarta badanych, którzy jeszcze nie wiedzą, co z ich urlopem, zakłada natomiast, że jeśli koszty wakacji przekroczą planowany budżet, wyjazd w ogóle się nie odbędzie. Liczby są bezwzględne. - Szacujemy, że średnio koszt usług noclegowych i gastronomicznych względem ubiegłego roku wzrósł o około 15-18 procent, w zależności od typu obiektu, jego lokalizacji i zakresu usług - przekazuje Interii Łukasz Magrian, dyrektor zarządzający w Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. - W pierwszych 2-3 tygodniach wakacji obserwujemy nieco mniejsze obłożenie w obiektach noclegowych w regionie, należy jednak pamiętać, że przez ostatnie dwa lata obserwowaliśmy wysoki popyt na pobyty nad polskim morzem. W Trójmieście mówimy o średnim obłożeniu bazy noclegowej na poziomie 65-70 proc., w regionie jest to około 50-55 proc. średniego wypełnienia - dodaje. Nowy trend w urlopowaniu? Żeby uniknąć wpływu inflacji na koszty wyjazdu, Polacy decydują się na kilka rozwiązań, które ograniczają wydatki. Najwięcej osób deklaruje przesunięcie wyjazdu na tzw. sezon niski. Część wybiera gorsze warunki zakwaterowania, skrócenie urlopu, oszczędzanie na wyżywieniu lub zmianę kierunku wyjazdu na ten, który akurat będzie najtańszy. Kilkanaście procent ankietowanych jako alternatywę dla wyjazdu wymienia spędzenie wakacji u rodziny, która mieszka w innym regionie Polski niż ankietowany. Jak dodaje dyrektor zarządzający w Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, zauważalne są również nowe trendy wśród wczasowiczów. - Wypoczywamy głównie w weekendy, które wydłużamy o 1-2 dni w tygodniu. Obserwujemy również ruch wewnętrzny, jednodniowy, który nie generuje dodatkowych noclegów, ale wypełnia plaże, restauracje i atrakcje turystyczne - mówi Interii Łukasz Magrian.