Jedna wyspa, wiele nazw - przedwojenna historia Wyspy Węży Mały, pusty skrawek lądu wyrastający z Morza Czarnego był znany już w starożytności. W mitologii greckiej u ujścia Dunaju miały znajdować się Wyspy Szczęśliwe, na których zatrzymał się czas. Zamieszkiwali ją greccy herosi, m.in. Achilles. Później wyspa pojawiała się pod nazwą Leuke (biała, jasna), a jej mieszkańcy wznieśli świątynię ku czci bohatera, który zginął pod Troją. O wyspie wspominali słynni rzymscy historycy - wzmianki pojawiają się np. w listach Pliniusza Starszego. Obecna "wężowa" nazwa zaczęła być używana w okresie panowania na tych terenach Imperium Osmańskiego. W greckim oryginale brzmiała ona Fidonisi. To właśnie Fidonisi pojawia się w kronikach z XVIII wieku, w których opisano wojnę rosyjsko-turecką z lat 1787-1791. W drugim roku konfliktu w okolicach wyspy bitwę stoczyły floty obu imperiów. Mimo przewagi w liczbie okrętów Turcy nie zdołali przerwać szyków wroga, a po uszkodzeniu ich okrętu flagowego wpadli w panikę i przegrali całe starcie. Przez większość XIX wieku wyspa należała do Rosji, następnie znowu trafiła do Turcji, która w 1877 przekazała ją Rumunii. Taki stan utrzymał się mimo przetasowań na kontynencie w wyniku I wojny światowej. W kolejnym globalnym konflikcie wyspa przechodziła z rąk do rąk. Po II wojnie wyspa teoretycznie należała do Rumunii, jednak w praktyce znajdowała się pod kontrolą ZSRR. Rumunia zaakceptowała taki stan w 1961 roku. Po upadku Związku Radzieckiego wyspa trafiła do Ukrainy, jednak władze w Bukareszcie zgłaszały do niej swoje pretensje. Mimo to wyspa została w rękach Kijowa. Na początku XXI wieku konflikt dyplomatyczny rozgorzał na nowo - w pobliżu wyspy odkryto złoża ropy i gazu. Spór rozstrzygnął Trybunał Międzynarodowy w Hadze - 4/5 okolicznych wód terytorialnych przypadły Rumunii, jednak sama wyspa pozostała w Ukrainie. "Russkij wojennyj korabl..." - obrona Wyspy Węży z 24 lutego 2022 O tym, że pierwszego dnia nowej fazy wojny w Ukrainie, która w rzeczywistości trwa od 2014 roku, Rosjanie zaatakowali Wyspę Węży, wie prawie każdy. To bez wątpienia zasługa nagrania, które do sieci trafiło dzięki ukraińskiemu oficjelowi. Wbrew pozorom atak rosyjskich okrętów wojennych nie był wyłącznie działaniem propagandowym. Mimo niewielkich rozmiarów, ze względu na swoje położenie, wyspa stanowiła ważny punkt obrony - zwiększała zasięg Ukrainy na morzu, co dla Rosji stanowiło ryzyko ataku na okręty Floty Czarnomorskiej. Umieszczone na wyspie radary i inne urządzenia tego typu pozwalały Ukraińcom "widzieć więcej" i reagować na działania Rosji. Pozwoliłyby, gdyby Rosji nie udało się zająć wyspy. Bohaterstwo ukraińskich obrońców bez wątpienia miało wpływ na pierwsze dni wojny. Cytat, który już po kilku godzinach był tłumaczony na wszystkie języki świata, z pewnością podbił morale w całej armii i przyczynił się do odparcia pierwszego ataku Rosji, która przecież planowała zająć całą Ukrainę i zdobyć Kijów w kilka dni. Nie można wykluczyć, że te trudne do policzenia niematerialne korzyści miały większy potencjał niż cały sprzęt wojskowy zgromadzony na Wyspie Węży. Fakty są jednak takie, że 24 lutego 2022 krążownik Moskwa i okręt patrolowy Wasilij Bykow pojawiły się w okolicy wyspy. Z Moskwy padło wezwanie do poddania, w przypadku odmowy okręty groziły otwarciem ognia. Jak dobrze wiemy - odmowa była szybka i dosadna, a autorem słów był Roman Hrybow. Niedługo później "wojenne korable" otworzyły ogień, a moment ataku na żywo transmitował jeden z ukraińskich żołnierzy. Kontakt z obrońcami urwał się wieczorem 24 lutego. Początkowo administracja ukraińska przekazała informacje o śmierci wszystkich 13 żołnierzy, którzy w momencie ataku mieli bronić posterunku. Prezydent Zełenski nadał im pośmiertnie tytuły Bohaterów Ukrainy. Następnego dnia Rosjanie przekazali zupełnie inne informacje - według ich wersji wyspa została zajęta bez ofiar, a ukraińscy obrońcy, których w rzeczywistości było ponad 80, trafili do niewoli. Według strony ukraińskiej żołnierze poddali się dopiero po wyczerpaniu amunicji i zniszczeniu całej infrastruktury. Pierwszy epizod walk o Wyspę Węży dobiegł końca. 24 marca podczas wymiany jeńców część obrońców Wyspy Węży wróciła do domów. W maju tego roku niemiecka telewizja ZDF donosiła, że w rosyjskiej niewoli wciąż pozostawało 36 żołnierzy, którzy w momencie ataku bronili wyspy. Gesty "dobrej woli". Wyspa wraca w ukraińskie ręce 13 kwietnia 2022 roku krążownik Moskwa udał się tam, gdzie kierowali go obrońcy wyspy. Po trafieniu pociskami Neptun statek został poważnie uszkodzony i mimo podjętej próby holowania do portu dzień później poszedł na dno. Niedługo potem trafił na... listę podwodnego dziedzictwa Ukrainy opisany jako obiekt numer 2064. Niecałe dwa tygodnie później wojska ukraińskie rozpoczęły ataki na rosyjski garnizon, który powstał po zajęciu wyspy. 1 maja drony Bayraktar ostrzelały posterunek, a dzień później uszkodziły dwa mniejsze statki. Ataki ponawiano co kilka dni aż do czerwca, a ukraińscy oficjele otwarcie mówili w mediach, że obecność Rosjan na wyspie jest nawet korzystna - to świetny cel, a jego regularne ostrzały pozwalają na niszczenie rosyjskiego sprzętu bez angażowania dużych sił i środków. Rosjanie podjęli jeszcze próbę ataku lotniczego na Odessę, z której Ukraińcy wystrzeliwali pociski w stronę wyspy, jednak nie przyniosła ona żadnych rezultatów. 30 czerwca Rosja poinformowała, że "żołnierze na Wyspie Węży wypełnili wszystkie swoje zadania i w geście dobrej woli opuścili jej terytorium". Wycofanie miało dowodzić, że Rosjanie nie chcą ograniczać przepływu statków w ramach tzw. korytarza zbożowego. Analitycy są jednak zgodni, że odwrót był wymuszony nieustającymi atakami, które przynosiły straty o wiele większe niż możliwe do osiągnięcia zyski. Czytaj także: Rosja boi się o swoje okręty. Zapadła decyzja Dzień po ewakuacji Rosjanie wysłali jeszcze dwa samoloty Su-35, które zrzuciły na wyspę bomby fosforowe - w ten sposób zniszczeniu miał ulec pozostawiony na wyspie sprzęt, który inaczej trafiłby w ręce Ukraińców. Ukraińska flaga trafiła na wyspę 4 lipca na pokładzie helikoptera, gdzie miała czekać na rozłożenie do czasu wylądowania na wyspie żołnierzy. Flaga nie czekała długo - pierwsze jednostki wylądowały na wyspie 7 lipca. Od tamtej pory Rosja przeprowadziła jeszcze kilka bombardowań, nic nie wskazuje jednak na to, żeby Putin znowu postanowił wydać rozkaz jej zajęcia. Flota Czarnomorska, która mogłaby zostać wykorzystana do takiej akcji, jest zajęta obroną Krymu nieustannie nękanego nalotami rakiet, a od czas do czasu desantami wojsk specjalnych. Celem są lotniska, magazyny, kwatery dowództwa i zwykłych żołnierzy. Atakowane są też okręty - dwa udało się "zneutralizować" we wrześniowym ataku na port w Sewastopolu. W tym samym czasie siły specjalne Ukrainy przeprowadziły też desant na "wieże Bojki" - platformy wiertnicze u wybrzeży półwyspu, które w ostatnich latach okupanci wykorzystywali do celów wojskowych. 8 lipca 2023, w 500. dniu wojny Wyspę Węży odwiedził prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski. Sprawdź, jak przebiega wojna w Ukrainie. Czytaj raport Ukraina-Rosja. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! Czytaj także: Potężne uderzenie Ukraińców. Rekordowe straty Rosjan Sukces Ukraińców pod Bachmutem. Ważna trasa pod kontrolą Rosjanie mogą mieć problemy. "Do 2026 roku nie będą mieli nic" Zobacz też: