W gorącym konflikcie o przyszłość Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jest wszystko: rozgrzane do czerwoności emocje, dualizm prawny, wielkie polityczne interesy, wyroki sądów, zainteresowanie nie tylko polskiej, ale też międzynarodowej opinii publicznej. Największy chaos związany z całą sprawą jednak dopiero przed nami. Wskutek wszczętej przez prezydenta Andrzeja Dudy procedury ułaskawieniowej kwestią czasu jest, kiedy obaj politycy znów wyjdą na wolność. A gdy wyjdą, zapewne stawią się na pierwszym możliwym posiedzeniu Sejmu, żeby dalej sprawować swoje mandaty poselskie. Zjednoczona Prawica jest zdeterminowana, żeby ich w tym wesprzeć. To oznacza wojnę totalną przy Wiejskiej. Czy rządzący są na nią gotowi? Z informacji Interii wynika, że tak. Przynajmniej o tym zapewniają nas rozmówcy z Prezydium Sejmu. Sprawa Wąsika i Kamińskiego. Pełen arsenał Hołowni Marszałek Szymon Hołownia ma mieć przygotowany cały wachlarz środków zaradczych - od tych najbardziej "miękkich" aż po siłowe zaprowadzenie porządku, gdyby opozycja chciała doprowadzić do konfrontacji fizycznej. - Prawo czasami musi być egzekwowane twardo, bez względu na to, czy ktoś ma w życiorysie funkcje poselskie albo ministerialne - ocenia poseł Krzysztof Paszyk. Jak mówi, PiS "na granicy albo nawet z naruszeniem prawa" wciąż lansuje tezę o tym, że Kamiński i Wąsik nadal są posłami. - Nie można ugiąć się przed narzucaniem i lansowaniem politycznych tez, przeczących zdrowemu rozsądkowi. PiS brutalnie zderzy się z rzeczywistością, którą jest porządek prawny, obejmujący wszystkich bez wyjątku - uważa przewodniczący klubu parlamentarnego PSL. Potwierdza to stanowisko sejmowych władz, które jest bardzo jednoznaczne. - Prezydium Sejmu, Marszałek i my - wicemarszałkowie, musimy dbać o bezpieczeństwo i powagę Sejmu. I będziemy to robić, bo siła państwa zależy od mądrości, stabilności i konsekwencji rządzących - mówi w rozmowie z Interią Monika Wielichowska, wicemarszałkini Sejmu. Do pełnego spokoju jest jej jednak bardzo daleko. - Obawiam się także, że Kaczyński zrobi wszystko, żeby destabilizować pracę Sejmu włącznie z "wariantem siłowym" - przewiduje wiceszefowa Platformy Obywatelskiej. I dodaje: - Przemoc w naszym parlamencie to najgorsze rozwiązanie. Nikomu nie posłuży, nikomu nie jest potrzebna granda i przemoc w Sejmie. Na tym powinno zależeć nam wszystkim. Dużo spokojniej do sprawy podchodzi jej kolega z Prezydium Sejmu - Włodzimierz Czarzasty. - Nie spędza nam to snu z powiek. Tak jak do tej pory podchodzimy do tego solidnie, spokojnie. Państwo działa bez względu na to, co wymyśla PiS i co zrobią panowie Kamiński oraz Wąsik - przekonuje w rozmowie z Interią wicemarszałek Sejmu. Mandaty Kamińskiego i Wąsika. PiS stoi murem W obozie Zjednoczonej Prawicy stanowisko jest dzisiaj jedno: Kamiński i Wąsik są więźniami politycznymi i nadal sprawują swoje mandaty poselskie. - Musimy uczynić wszystko, żeby nie tylko wyszli na wolność, ale także wrócili do Sejmu jako posłowie, bo zostali uczciwie wybrani i mają prawo nimi być - apelował podczas manifestacji przed aresztem śledczym w Radomiu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Podobnego zdania jest głowa państwa. Podczas rozmowy z dziennikarzami na szczycie ekonomicznym w Davos prezydent raz jeszcze podkreślił, że w jego ocenie ułaskawienie obu polityków w 2015 roku pozostaje w mocy, więc powinni być na wolności i dalej sprawować swoje mandaty. Jak stwierdził Andrzej Duda, obaj politycy za kratkami przebywają z powodu swojej nieprzejednanej walki z korupcją. - To jest ich przekonanie dotyczące kwestii państwowych, w istocie zatem przekonanie polityczne. Jeżeli więc przebywają w więzieniu w związku ze swoimi poglądami politycznymi, to są więźniami politycznymi - ocenił. Najbardziej znamienne są natomiast słowa samego Kamińskiego jeszcze sprzed osadzenia w radomskim areszcie. - Dalej jestem posłem. To jest mój obowiązek wobec wyborców. Tylko przemoc fizyczna wobec mojej osoby uniemożliwi mi wzięcie udziału w głosowaniach - przekonywał były szef MSWiA 8 stycznia na antenie RMF FM. Sąd i nie-sąd. Mandaty wygaszone Na poparcie swojego stanowiska politycy Zjednoczonej Prawicy podają różnego rodzaju argumenty natury prawnej. Spośród najważniejszych w pierwszej kolejności należy wymienić ten, że ułaskawienie obu polityków z rąk prezydenta Dudy z 2015 roku pozostaje w mocy, więc wydany niedawno wyrok skazujący nie ma racji bytu. Po drugie: Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego oddaliła postanowienie marszałka Hołowni o wygaszeniu mandatów Kamińskiego i Wąsika. Wreszcie po trzecie: że ponowne ułaskawienie, do którego prędzej czy później dojdzie, oznacza powrót obu polityków do ław sejmowych. Z taką argumentacją całkowicie nie zgadza się prof. Mirosław Wyrzykowski, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego w latach 2001-10. - W momencie wydania prawomocnego orzeczenia sądu w sprawie panów Kamińskiego i Wąsika obaj automatycznie przestali być posłami na Sejm RP - stwierdza kategorycznie konstytucjonalista. W rozmowie z Interią wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego zaznacza, że w dyskutowanej sprawie mamy do czynienia ze wszystkimi składowymi, które uzasadniają wygaszenie mandatu poselskiego: prawomocnym wyrokiem sądu, wpisem skazanego do krajowego rejestru karnego, publikacją obwieszczenia marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatu posła. Prof. Wyrzykowski zauważa jednak, że sytuacja obu polityków PiS-u nie jest identyczna. Dwóch skazanych, dwie różne sytuacje W przypadku Mariusza Kamińskiego występują wszystkie wspomniane przesłanki. Inaczej wygląda sytuacja Macieja Wąsika - tu brakuje zarówno wpisu do krajowego rejestru karnego, jak również publikacji w Monitorze Polskim obwieszczenia marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatu poselskiego. Prof. Mirosław Wyrzykowski nie zgadza się jednak ze stanowiskiem marszałka Hołowni, że ze względu na powyższe fakty oraz spór dwóch izb Sądu Najwyższego ws. statusu mandatu poselskiego Macieja Wąsika ten status pozostaje niejasny. Kluczowym kryterium - przekonuje w rozmowie z Interią konstytucjonalista - jest wydanie prawomocnego wyroku skazującego oraz fakt, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w świetle orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie jest sądem. - Rozstrzygnięcie Izby w sprawie pana Wąsika nie jest więc postanowieniem sądu, a jedynie wypowiedzią trzech osób, które zasiadły za stołem sędziowskim. Ponadto, wspomniane trzy osoby z IKNiSP SN wyszły poza granice właściwości w orzekaniu o prawidłowości postanowienia marszałka Sejmu - mówi nam były sędzia TK. Co do sporu Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych z Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, opinia prawna prof. Wyrzykowskiego również jest jasna: - Jeżeli sąd uznał poprawność, a nie-sąd uznaje niepoprawność, to musimy dokonać wyboru i jest on oczywisty: rację ma prawowity sąd, a pan Wąsik stracił swój mandat poselski. Nie możemy przykładać tej samej miary do orzeczeń uznawanego przez cały świat prawniczy sądu i do prywatnej wypowiedzi trzech osób, które uważają się za sąd, ale nie mają umocowania w prawie. Sprawa Wąsika i Kamińskiego. Co z ułaskawieniem? Nasz rozmówca rozwiewa też wątpliwości dotyczące ułaskawienia obu polityków. Zarówno tego z 2015 roku, jak i tego, które zapadnie w niedalekiej przyszłości. - Akt łaski uwalnia jedynie od najpoważniejszych skutków tego wyroku, czyli pozbawienia wolności na dwa lata i zakazu pełnienia funkcji publicznych na lat pięć. I to wyłącznie zakładając, że postanowienie prezydenta o ułaskawieniu obu panów obejmie obie wspomniane części wyroku - mówi prof. Wyrzykowski. - Tak czy inaczej, nie ma to żadnego wpływu na ich status poselski. Mandaty poselskie wygasły w momencie wydania prawomocnego wyroku - podkreśla prof. Mirosław Wyrzykowski. W tym samym duchu wypowiadają się członkowie Prezydium Sejmu. - Nie przywiązywałbym wielkiej wagi do propagandy, tylko do decyzji sądu. A zgodnie z nią ani Mariusz Kamiński, ani Maciej Wąsik nie są już posłami. Nie widzę zatem możliwości, żeby pojawili się na sali sejmowej w momencie, gdy opuszczą zakłady karne - mówi Interii wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. Jego koleżanka z Prezydium Sejmu, posłanka Monka Wielichowska, dodaje: - Panowie są byłymi posłami. Tak też figurują na sejmowej stronie. Ich legitymacje poselskie, które są jednocześnie kartami do głosowania, są zablokowane od prawie dwóch tygodni i będą zablokowane nadal. Zgodnie z Regulaminem Sejmu będą mogli wejść do Sejmu jako byli posłowie, jako goście. Natomiast na salę obrad już nie. Nie będą mogli także wziąć udziału w żadnym głosowaniu. Łukasz Rogojsz ***Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!