W tym tygodniu z Nowoczesną pożegnało się czworo posłów - Marta Golbik, Joanna Augustynowska, Michał Stasiński i Grzegorz Furgo. Wszyscy przeszli do Platformy, a jak się okazuje, wcale nie musi być to koniec wiosennych transferów. I chociaż Marcin Kierwiński z PO uspokaja Nowoczesną tłumacząc, iż najważniejsze jest to, że liczba posłów opozycji nie uległa zmianie, to z drugiej strony można to traktować, jako wbicie kolejnej szpilki swojej konkurencji. Od terminu "Zjednoczona Opozycja" stroni również Nowoczesna. Katarzyna Lubnauer, w rozmowie z Interią, przyznała, że bardziej precyzyjnym określeniem jest "współkonkurowanie". Bardziej dosadni są za to ci, którzy wczoraj zmienili polityczne barwy. "Pomimo tego, że programy ugrupowań liberalnych są wspólne w sprawach rozwoju przedsiębiorczości, to współpraca nie układała się w Sejmie dobrze" - napisała w opublikowanym na swoim profilu na Twitterze Marta Golbik. Z kolei Grzegorz Furgo zarzucił swojemu byłemu szefowi zamykanie się na dyskusję wewnątrz partii. "Wielokrotnie próbowałem przekonać Ryszarda Petru i jego najbliższe otoczenie, które stawało się coraz bardziej hermetyczne, że potrzebne są gruntowne zmiany w sposobie prowadzenia polityki partii" - tłumaczył swoje odejście Furgo. Najmocniejsze zarzuty pod adresem Nowoczesnej i jej lidera sformułował jednak Michał Stasiński, który stwierdził, że "nie można już dłużej firmować i brać odpowiedzialności za działania partii, jej strategię, decyzję i wypowiedzi lidera". Przypomnijmy, że Nowoczesna od dłuższego czasu traci poparcie w sondażach. W tych ostatnich niebezpiecznie zbliża się do granicy wyborczego progu (IBRiS dla Faktu i Radia Zet). Teraz wyprzedziło ją także PSL. Ryszardowi Petru, jak wyraźnie widać, brakuje pomysłu na ugaszenie pożaru we własnym ugrupowaniu. AD