We wtorek wieczorem policja weszła do Pałacu Prezydenckiego, by zatrzymać przebywających tam polityków PiS Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Politycy zostali przewiezieni najpierw na komendę na ul. Grenadierów, a następnie do aresztu śledczego na Grochowie. W czasie interwencji policji głowy państwa nie było w Pałacu. Jak informowaliśmy udał się do Belwederu na spotkanie z liderką białoruskiej opozycji Swiatłaną Cichanouską. Kamiński i Wąsik w areszcie. Autobus "rozkraczył się" przed Belwederem Szefowa KPRP Grażyna Iganczak-Bandych na antenie Telewizji Republika przekazała, że gdy tylko prezydent dowiedział się o całej sytuacji, to chciał wracać na Krakowskie Przedmieście. Jednak wyjazd kolumny został "zastawiony autobusem komunikacji miejskiej". Słowa prezydenckiej minister podchwycili internauci i politycy. Dziennikarz Bartosz Chyż stwierdził w mediach społecznościowych, że jechał autobusem linii 180. Z jego wpisów wynika, że pojazd miał stanąć "centralnie przed bramą" na wysokości Belwederu. "Kierowca otworzył drzwi, nic nie powiedział. Od razu wysiadłem (mogłem nie słyszeć) i poszedłem na przystanek" - przekazał. Wpis, jako "relację świadka" podał m.in. poseł Suwerennej Polski Sebastian Kaleta. Poseł Konfederacji Krzysztof Bosak stwierdził, że "incydent" z autobusem jest "zgodny z metodyką działania służb specjalnych". - "Jeśli służby realizują tajnie zadanie na jakimś obiekcie to śledzą ruch gospodarzy obiektu i uniemożliwiają im ewentualny powrót pod dowolnym, pozornie przypadkowym pretekstem, zanim zadanie nie zostanie zakończone" - napisał wicemarszałek Sejmu. Spisek autobusowy? Rafał Trzaskowski reaguje Do komentarzy i teorii odniósł się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Zamieścił infografikę z danymi z badania Barometru Warszawskiego, z której wynika, ze 89 proc. warszawiaków "ocenia komunikację miejską w stolicy dobrze, lub bardzo dobrze". "Komunikacja miejska w Warszawie. Zawsze do usług. PS Spisek autobusowy? Naprawdę?" - dodał prezydent stolicy. Wpis w podobnym tonie zamieścił senator Marek Borowski. Twierdzi, że autobus stał na czerwonym świetle. "Gdy światła się zmieniły - odjechał, kończąc blokadę. Koniecznie trzeba sprawdzić, czy ktoś ręcznie nie manipulował światłami?" - podsumował parlamentarzysta. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!