- Podczas orędzia prezydent nie wyjaśnił, dlaczego od dziewięciu miesięcy nie złożył podpisu pod ani jedną nominacją ambasadorską. Konstytucja stanowi, że prezydent odwołuje i mianuje ambasadorów, niczego innego się nie domagamy - powiedział w rozmowie z sejmowymi reporterami Radosław Sikorski. Minister spraw zagranicznych wezwał Andrzeja Dudę do "powołania tych dyplomatów, których uważa za godnych przedstawicieli Polski" oraz" nie wyraża zgody lub odrzuca tych, którzy mu się nie podobają". - Ale niech coś robi zamiast strajkować - apelował polityk Platformy Obywatelskiej. Szef polskiej dyplomacji przypomniał, że złożyć do tej pory kilkadziesiąt wniosków z nominacjami ambasadorskimi i - nie wiedzieć czemu - do tej pory Pałac Prezydenckich nie zareagował. - Czy wszystkich tych ludzi - w znamienitej większości doskonałych i zawodowych dyplomatów - prezydent uważa za szpiegów i agentów? A jeśli ma takie dowody, to niech je przedstawi - powiedział Sikorski, nawiązując do tez zawartych w orędziu głowy państwa. Orędzie prezydenta. Sikorski pyta o "dowody na agenturalność" ambasadorów Andrzej Duda wskazał, że nominowani przez rząd dyplomaci zastępujący dotychczasowych ambasadorów to byli studenci Akademii Dyplomatyczna MSZ Federacji Rosyjskiej - uczelni "spenetrowanej przez rosyjskie specsłużby". - To odważna opinia prezydenta, odniosłem wrażenie, że on insynuuje, iż są oni rosyjskimi agentami. Tymczasem te osoby zostały przywrócone do pracy MSZ na mocy wyroków sądów, ponieważ pan prezydent podpisał ustawę (autorstwa PiS - red.) uznaną za niekonstytucyjną - wskazał Sikorski. - Jeśli prezydent ma dowody na agenturalność to niech je przedstawi. Ci ludzie mają dostępy do tajemnicy państwowej, a prezydentowi kończy się za 293 dni immunitet. Oni mogą mogą mieć wobec niego roszczenia (za takie wypowiedzi) - skonkludował polityk. Kłótnia o ambasadorów. Sikorski: Byliśmy dogadani z prezydentem Kulisy sporu o ambasadorów ujawniał niedawno na łamach Interii sam Radosław Sikorski. - Dogadaliśmy się jeszcze w grudniu, na pierwszej audiencji. Pan prezydent prosił, by jego byli współpracownicy z Pałacu Prezydenckiego - minister Krzysztof Szczerski, minister Jakub Kumoch i jeszcze kilku - mogli dokończyć swoje kadencje. W ważnych miejscach, bo to Nowy Jork, Pekin, Bukareszt. Naturalnie tę sugestię przyjąłem i do dzisiaj ją szanuję. W zamian pan prezydent miał zrobić to, co do niego należy, czyli zawodowym dyplomatom podpisywać nominacje. A pan prezydent nie podpisuje. W tym, a to sprawa bardzo poważna, w Izraelu - powiedział szef polskiej dyplomacji. - Objąłem resort, mając 20 proc. wakatów, m.in. w Izraelu nie ma ambasadora od trzech lat. Tam jest wojna, i to wojna, która dotyczy bezpieczeństwa polskich żołnierzy w kontyngencie ONZ w Libanie. Musimy podjąć interwencję - dodawał w rozmowie z Łukaszem Szpyrką. -----