Rosyjska superbroń nigdy nie trafi do Ukrainy. Ekspert wyjaśnia
Najnowszy czołg T-14 "Armata", choć stał się rosyjską dumą, nie zostanie wykorzystany przeciwko Ukrainie. Powody okazały się proste - sprzęt jest drogi, a jego ewentualne pokonanie przez wojsko z Kijowa mocno nadszarpnęłoby prestiż armii Putina - twierdzi ekspert.

Prace nad udoskonaleniem rosyjskiej superbroni trwają od prawie dwóch dekad. Jak zauważyła agencja Unian, mimo wyraźnej dumy, jaką przynosi Rosji czołg T-14 "Armata", wciąż nie pojawiła się żadna wzmianka o jego zasługach na froncie w Ukrainie.
"Armata" nie została jeszcze wykorzystana przeciwko siłom ukraińskim i prawdopodobnie armia Putina nie zdecyduje się sięgnąć po czołg. Jak wynika z opinii analityka wojskowego Isaaca Seitza dla portalu 19fortyfive, istnieje kilka czynników, które o tym świadczą.
Po pierwsze, najnowsze czołgi są drogie i ich wykorzystanie może być dla Rosji zwyczajnie nieopłacalne. Ponadto broń ta nie przeszła jeszcze wszystkich testów, co może oznaczać, że nie jest jeszcze gotowa na tak poważną próbę, jak front w Ukrainie.
Sprawdź, jak przebiega wojna w Ukrainie. Czytaj nasz raport specjalny!
Wojna w Ukrainie. Rosja się przeliczyła. Liczba czołgów mniejsza niż zakładano
Unian wylicza, że armia rosyjska planowała zakupić 2300 czołgów T-14 w latach 2015-2020. Jednak niedobory produkcyjne i ograniczenia finansowe opóźniły realizację tych terminów. Może to oznaczać, że Rosja boryka się także z problemami produkcyjnymi.
Choć czołgi produkowane są od czterech lat, ich liczba wciąż pozostaje niewielka. Analitycy szacują, że nie przekracza 20.
Ostatnim, lecz istotnym elementem jest prestiż. Zdaniem Seitza potencjalne uszkodzenie lub utrata superczołgu na froncie w Ukrainie byłaby dla Rosjan ciosem nie tylko w wymiarze militarnym, lecz także wizerunkowym.
Ukraina-Rosja. Armia Putina boi się o reputację. Nowy czołg nadal niewykorzystany
- Rosjanie chwalą T-14 od lat. Jeśli czołg wejdzie do walki i będzie słabo spisywał się (jak praktycznie każdy inny czołg na Ukrainie), Rosjanie stracą jeszcze więcej wiarygodności. Rosja oświadczyła, że zamierza eksportować T-14, gdy tylko stanie się dostępny - słabe osiągi na Ukrainie zaszkodziłyby jej reputacji i ograniczyłyby szanse czołgu na otrzymanie zamówień eksportowych - ocenił ekspert.
Dotychczasowy bilans zysków i strat nie skłonił rosyjskich wojskowych do sięgnięcia po to, co uważają za asa w rękawie. W oczach Seitza T-14 jest dla Rosji "zbyt cenny", by ryzykować jego użyciem w walce.
Źródło: Unian
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!