Prokurator Ewa Wrzosek została wezwana przez senacką komisję, ponieważ według ekspertów kanadyjskiej grupy Citizen Lab miała być jedną z osób inwigilowanych systemem Pegasus. "Używanie tego systemu nie jest zgodne z polskim porządkiem prawnym" Informacje o możliwych cyberatakach na swój telefon Wrzosek otrzymała w nocy z 23 na 24 listopada ub.r. od firmy Apple. Relacjonowała, że opublikowała następnie tę informacje w mediach społecznościowych jako ostrzeżenie dla innych. Po publikacji postu skontaktował się z nią ekspert z Citizen Lab, oferując możliwość zdalnego zbadania jej telefonu. Z przeprowadzonych analiz ośrodka wynika, że jej telefon był sześciokrotnie atakowany przy użyciu Pegasusa od czerwca do września 2021 r. Ewa Wrzosek wielokrotnie podkreślała, że używanie Pegasusa jest niezgodne z polskim prawem. - W moim najgłębszym przekonaniu używanie tego rodzaju systemu nie jest zgodne z polskim porządkiem prawnym. Wszelkiego rodzaju tłumaczenia i przekazy ze strony szefów służb, że stosowanie tego rodzaju masywnego narzędzia ma podstawę prawną, są nieprawdziwe, gdyż dysponują one stosownymi zgodami sądu na tego rodzaju działania - powiedziała. Wrzosek zaznaczyła, że przy pomocy Pegasusa inwigiluje się całe otoczenie podsłuchiwanego i wszystkie osoby znajdujące się w tym obszarze. - Więc używanie tego programu jest jak najbardziej niezgodne z przepisami prawa i może stanowić o odpowiedzialności karnej z art. 267 Kk - dodała. Wrzosek: Uczucie, którego nie życzę najgorszemu wrogowi Prokurator zaznaczyła, że dobrze pamięta chwilę, w której eksperci Citizen Lab poinformowali ją o inwigilacji jej telefonu. - Po tej rozmowie uzyskałam pewność, i jest to uczucie, którego nie życzę najgorszemu wrogowi, że każdy nawet najbardziej intymny aspekt mojego życia, każda osoba, z którą się kontaktowałam i miejsce, w którym byłam, było inwigilowane przy użyciu Pegasusa - zaznaczyła. Wrzosek pytana, dlaczego zaatakowano ją Pegasusem odparła, że trudno jej znaleźć uzasadnienie do użycia wobec niej tego systemu. - Na przestrzeni ostatniego czasu bardzo staram się zracjonalizować tę sytuację i znaleźć powód tego rodzaju działań podjętych wobec mojej osoby. Jeżeli znalazłabym tego rodzaju "uzasadnienie", bo nie jest to uzasadnienie faktyczne ani prawne, to jedynie właśnie sytuacja, która dotyczyła wszczęcia śledztwa niewygodnego dla aktualnie rządzących i moja aktywność w stowarzyszeniu Lex Super Omnia mogły stanowić tego rodzaju inspirację do podjęcia nielegalnych działań wobec mojej osoby - dodała. Prokurator Ewa Wrzosek jest członkiem stowarzyszenia prokuratorskiego Lex Super Omnia, krytycznego wobec działań Zbigniewa Ziobry. Śledztwo ws. wyborów prezydenckich W kwietniu 2020 r. po zawiadomieniu osoby prywatnej Wrzosek wszczęła śledztwo w sprawie organizacji wyborów prezydenckich w okresie pandemii. Jeszcze tego samego dnia przełożona odebrała jej tę sprawę i - jak relacjonowała w czwartek Wrzosek - po trzech godzinach - umorzyła śledztwo, a prokurator krajowy nakazał wszczęcie postępowania dyscyplinarnego. Okazało się jednak, że śledczy wszczęli wobec stołecznej prokurator postępowanie karne dotyczące nadużycia władzy. Według Prokuratury Krajowej, prokurator wszczęła śledztwo w sprawie wyborów w sposób nieuzasadniony i z rażącym naruszeniem przepisów, a jej decyzja miała polityczny kontekst i charakter. W styczniu 2021 r. prok. Wrzosek znalazła się wśród kilkunastu prokuratorów oddelegowanych przez przełożonych do pracy w odległych jednostkach. Warszawska prokurator została wysłana do pracy w Śremie oddalonym o 310 km od stolicy. Prokuratura Krajowa uzasadniała decyzję o odległych delegacjach problemami kadrowymi wynikającymi z pandemii. Decyzja PK wywołała sprzeciw części środowiska prawniczego. Według niektórych stowarzyszeń sędziowskich i prokuratorskich, delegacje miały wywołać efekt mrożący i miały charakter represji. Zdaniem prok. Wrzosek wysłanie jej do odległej prokuratury było próbą uciszenia i szykaną związaną ze wszczęciem śledztwa ws. organizacji wyborów korespondencyjnych. Członkowie Amnesty International przed komisją Po przerwie senacka komisja dyskutowała z przedstawicielami międzynarodowej organizacji zajmującej się prawami człowieka - Amnesty International (AI). Organizacja ta - podobnie jak grupa Citizen Lab - zajmuje się m.in. badaniem przypadków wykorzystania Pegasusa na świecie. - To technologia, która zagraża całemu społeczeństwu obywatelskiemu. (...) Mamy dowody, że ofiarami tej inwigilacji nie są wyłącznie przestępcy i terroryści, ale także osoby walczące o swoje prawa i osoby, które nie były bezpośrednim celem ataku tego oprogramowania, tylko byli rozmówcami zaatakowanych - powiedziała dyrektor polskiego oddziału AI Anna Błaszczak-Banasiak. Z kolei szef Laboratorium Bezpieczeństwa w AI Donnchy Ó Cearbhailla, z którym komisja łączyła się zdalnie, przypomniał, że Pegasus "jest w stanie uzyskać dostęp do zainfekowanego urządzenia na poziomie administratora". - Nie mamy na razie żadnych informacji, aby na sto procent można było powiedzieć, żeby przy pomocy tego oprogramowania można było na zainfekowanym urządzeniu zainstalować jakieś dane. To jest narzędzie inwigilujące i stworzone do inwigilacji - zastrzegł. - Wydaje się, że jesteśmy na początku drogi wyjaśniania, czy i w jakim celu tego rodzaju cyberinwigilacja była w Polsce stosowana - oceniła Błaszczak-Banasiak. Senat. Komisja ds. Pegasusa Jeszcze przed rozpoczęciem zadawania pytań, przewodniczący komisji senator KO Marcin Bosacki stwierdził nieobecność na posiedzeniu szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego i posła PiS Marka Suskiego, którzy zostali zaproszeni do stawienia się przed komisję. Według Bosackiego postawa ministra Kamińskiego nosi znamiona deliktu konstytucyjnego. Jego zdaniem Kamiński złamał m.in. konstytucyjną zasadę współdziałania władz i przepisy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Przewodniczący komisji wyraził oburzenie postawą ministra Kamińskiego i wyraził nadzieję, że w przyszłości polityk ten trafi przed Trybunał Stanu. - Polacy chcą znać prawdę o aferze Pegasausa i Polacy poznają tę prawdę, także dzięki działaniom tej komisji - dodał Bosacki. Prace senackiej komisji, która nie ma uprawnień śledczych, rozpoczęły się przed dwoma tygodniami. Senatorowie wysłuchali m.in. ekspertów z kanadyjskiej grupy Citizen Lab, b. szef NIK Krzysztof Kwiatkowskiego, obecnego prezesa Izby Marian Banaś, senatora Krzysztofa Brejzę oraz mec. Romana Giertycha. W przyszłym tygodniu przed komisją ma stanąć m.in. lider AgroUnii Michał Kołodziejczak, który również miał być inwigilowany.