O tym, że lider AgroUnii był według Citizen Lab inwigilowany Pegasusem, informowaliśmy we wtorek. Okazuje się, że w kontakcie Michała Kołodziejczaka z kanadyjską organizacją pośredniczył mecenas Roman Giertych, który również miał być inwigilowany. - Kołodziejczak to dosyć oczywisty obiekt zainteresowania służb, ponieważ AgroUnia może zabrać PiS część elektoratu, a 90 procent wyborców AgroUnii to dawni wyborcy PiS - ocenił w czasie przesłuchania przed senacką komisją Giertych. Inwigilacja medyków? O pomoc do kancelarii Giertycha zwrócili się także organizatorzy "białego miasteczka" przed Kancelarią Premiera. - Skoro inwigilowano pana Kołodziejczaka, który - zwłaszcza na początku "białego miasteczka" - był u nas niemal codziennie, to chcemy to sprawdzić. Sami również mamy pewne podejrzenia - powiedział w rozmowie z Interią Gilbert Kolbe, rzecznik strajkujących medyków. Nie chciał on zdradzić, ilu osób może dotyczyć sprawa ewentualnej inwigilacji. Zapewnił, że Giertych działa pro publico bono. - Zostanie to sprawdzone w najbliższych tygodniach - przekazał Kolbe. Giertych ostrzega polityków PiS Giertych przekonywał w Senacie, że jego zdaniem tylko 20 procent aktywności Pegasusa dotyczyło opozycji, zaś 80 procent obozu rządowego. Mecenas powiedział, że posprawdzałby telefony pod kątem użycia Pegasusa na miejscu tych działaczy PiS, którzy byli np. skonfliktowani z prezesem partii Jarosławem Kaczyńskim. Jak powiedział, zrobiłby to np. na miejscu Jana Krzysztofa Ardanowskiego, Anny Siarkowskiej, osób związanych z Arturem Balazsem, a także ministrów z Kancelarii Prezydenta. Jak przyznał niedawno poseł PiS i członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych Marek Suski, Pegasusem inwigilowanych było kilkaset osób rocznie. Przewodniczący senackiej komisji Marcin Bosacki zapowiedział, że zaprosi na posiedzenie Michała Kołodziejczaka i publicystę Tomasza Szwejgierta, który również miał być podsłuchiwany. "Donalda Tuska inwigilowano poprzez mnie" Giertych przypomniał też przed komisją, że w czasie inwigilacji był pełnomocnikiem ówczesnego szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska i to ten fakt - w jego ocenie - był kluczowy, jeśli chodzi o zastosowanie wobec niego Pegasusa. - Reprezentowałem Tuska w różnych postępowaniach. W związku z czym byłem w stałym kontakcie z panem przewodniczącym i daty tej infekcji pokrywają się z jedną bardzo istotną sprawą: w tym czasie ważyła się kwestia startu Donalda Tuska w wyborach prezydenckich (...). Inwigilowano Tuska poprzez mnie - przypomniał mecenas. Jak dodał, inwigilacji jego telefonu zaprzestano w grudniu 2019 roku, gdy dzisiejszy szef PO potwierdził, że nie wystartuje w tych wyborach. Giertych przekazał ponadto, że we wtorek otrzymał z Citizen Lab informację, że z jego telefonu "zasysano ogromne pliki różnego rodzaju informacji, dokumenty, zdjęcia". Giertych: To pierwszy przypadek tak rażącego naruszenia tajemnicy adwokackiej Uściślił, że służby miały m.in. dostęp do jego skrzynek mailowych, w tym do poczty jego kancelarii adwokackiej. Niektóre z tych maili zostały - według Giertycha - przekazane później m.in. TVP. Zaznaczył przy tym, iż jedną z zasad polskiego prawa jest "świętość tajemnicy adwokackiej". - W związku z tym bajania osób, że opowiadają jak to sądy wyrażały zgody na moją inwigilację to jest po prostu zwykła nieprawda. Żaden sąd nie mógł wydać zgody na inwigilację mojej skrzynki mailowej czy mojego telefonu - przekonywał mecenas. Ocenił, że to, co zrobiono z jego pocztą elektroniczną, to "pierwszy w historii przypadek tak rażącego naruszenia tajemnicy adwokackiej". Powiedział również, że ma podejrzenie "graniczące z pewnością", że Pegasus był jeszcze do niedawna używany do przeglądania jego poczty elektronicznej dzięki wcześniejszemu przejęciu przez służby loginu i hasła.