Ryszard Petru chce wygryźć senatorkę KO. Ta odpowiada: Będę startować
Ryszard Petru ogłosił, że będzie startował w wyborach do Senatu z okręgu nr 43 w Warszawie. Problem w tym, że senator Barbara Borys-Damięcka nie zamierza ustąpić. - Tak, będę startować. Z tego samego okręgu. Z poparciem Koalicji Obywatelskiej - mówi Interii.
Roman Giertych, Ryszard Petru i Adam Bodnar - w politycznych kuluarach te trzy nazwiska w ostatnich tygodniach pojawiały się najczęściej w kontekście kandydowania w wyborach do Senatu. Kilka dni temu decyzję o starcie ogłosił Giertych, a kulisy politycznej układanki zdradził w tej sprawie Szymon Hołownia. Teraz dołącza do niego ekonomista Ryszard Petru, który zwołał konferencję przed siedzibą Narodowego Banku Polskiego.
Petru tłumaczył, że wystartuje z własnego komitetu wyborczego, a jednocześnie nie będzie uczestnikiem tzw. paktu senackiego, czyli porozumienia zawartego przez cztery największe ugrupowania opozycyjne o wystawieniu wspólnego kandydata do Izby Wyższej. Co ciekawe, podobnie postąpił wcześniej Giertych, a jego deklaracja wywołała burzę.
Chodzi o senator Jadwigę Rotnicką, która jeszcze w poniedziałek w rozmowie z Interią podtrzymywała wolę startu w wyborach w powiecie poznańskim. Sęk w tym, że Szymon Hołownia odkrył senackie ustalenia dotyczące niewystawiania Giertychowi kontrkandydata, a co za tym idzie, odwiedzenie Rotnickiej od pomysłu startu w tym okręgu. Nie wiadomo więc dziś, czy senatorka rzeczywiście będzie ubiegać się o reelekcję.
Borys-Damięcka odpowiada: Będę startować
Sytuacja może powtórzyć się w przypadku Petru, który chce startować z warszawskiego okręgu nr 43. I znów - obecna senator Koalicji Obywatelskiej z tego okręgu Barbara Borys-Damięcka deklaruje w rozmowie z Interią, że nie zamierza oddawać Petru wolnego pola.
- Tak, będę startować. Z tego samego okręgu. Z poparciem Koalicji Obywatelskiej - odpowiada na nasze pytanie.
Jednocześnie nie odnosi się do chęci startu w wyborach Petru. - Nie chcę komentować czyichś decyzji. To jest jego decyzja, on reprezentuje siebie, nie będę tego komentować - ucina Borys-Damięcka.
To druga sytuacja w ostatnich dniach, kiedy znany polityk utożsamiany z opozycją zamierza pozbawić mandatu przedstawiciela paktu senackiego. Porozumienie (które dotąd nie zostało podpisane) zakłada, że opozycyjni kandydaci nie będą sobie przeszkadzać w wyborach, a co za tym idzie, wzajemnie odbierać głosów. Jednocześnie obecni senatorowie podkreślają, że sam Donald Tusk zagwarantował im prawo do ponownego startu i nieustannie powołują się na jego słowa.
Walka o senacki mandat się komplikuje
Tymczasem walka o miejsce w Senacie traktowana jest po stronie opozycyjnej jako najprostsza droga do uzyskania mandatu. W ostatniej kadencji Izba Wyższa stała się przyczółkiem opozycji i politycy liczą, że dzięki paktowi senackiemu tak będzie i w kolejnych wyborach.
Cztery lata temu pakt został natomiast zawiązany po to, by w poszczególnych okręgach dochodziło do starcia między politykiem PiS a jednym politykiem opozycji. Problem w tym, że teraz już w kolejnym okręgu kandydatów może być więcej niż dwóch. Tym bardziej, że o wystawieniu kolejnych myślą przedstawiciele Konfederacji, Bezpartyjnych Samorządowców czy Nowa Demokracja - Tak Marka Materka.
Sam Petru ogłosił jeszcze jedną ważną decyzję. Po wyborach będzie chciał znów zostać szefem Nowoczesnej. Dziś przewodniczącym partii jest Adam Szłapka.
Łukasz Szpyrka