We wtorek rozpoczęło się drugie posiedzenie senackiej komisji nadzwyczajnej do spraw wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji. Na jej obrady zostali zaproszeni Krzysztof Kwiatkowski (prezes NIK 2013-2019) oraz Marian Banaś, obecny prezes Najwyższej Izby Kontroli. Na początku Kwiatkowski poinformował, że został przez prezesa NIK zwolniony z tajemnicy kontrolerskiej. Były szef NIK wskazał, że sprawą Pegasusa zainteresowano się po kontroli budżetu za rok 2017. Przedstawił też szereg dokumentów. - Doszło do przelewu środków finansowych z Ministerstwa Sprawiedliwości na konto, rachunek CBA, z opisem, że była to realizacja umowy zawartej między Funduszem Sprawiedliwości, a Centralnym Biurem Antykorupcyjnym - mówił były szef NIK. Cytując opis faktury, Kwiatkowski mówił, że stanowi ona potwierdzenie zakupu środków techniki specjalnej, służącej do wykrywania i zapobiegania przestępczości. Zauważył przy tym, że nie pada nazwa Pegasus, a jego zdaniem nazwę systemu próbowano świadomie ukryć. Pod dokumentem podpisali się Daniel Art, dyrektor Biura Finansów CBA oraz Ernest Bejda, szef CBA. Ile wydano na Pegasusa? Kwiatkowski pokazał również dokument, z którego wynika, że na system "służący do wykrywania i zapobiegania przestępczości" wydano 25 mln zł. Ponadto senator stwierdził, że nie był to cały koszt zakupu. - Ci, którzy te decyzje podejmowali i ci, którzy te decyzje realizowali, mają moim zdaniem co najmniej świadomość, że naruszyli prawo albo działali na jego granicy. W ocenie NIK jest, że było to naruszenie prawa - mówił były szef NIK. Kwiatkowski pokazał przy tym dokument z podpisany przez wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia do dyrektora biura administracyjno-finansowego. "Uprzejmie informuję, iż dotacja celowa z wykorzystanych środków Funduszu Sprawiedliwości, w związku z umową zawartą z CBA, została rozliczona w całości" - cytował Kwiatkowski. Kto wiedział o sprawie? Kwiatkowski pokazał też pismo z 15 września 2017 roku, które Ernest Bejda napisał do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry."Nawiązując do wcześniejszych ustaleń, zwracam się z wnioskiem o przekazanie uzgodnionej kwoty w celu realizacji zadania polegającego na zakupie środków techniki specjalnej, służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości" - cytował. Na dokumencie widnieje adnotacja, że dokument jest do wiadomości ministra Mariusza Kamińskiego, który wówczas był członkiem Rady Ministrów, koordynatorem ds. służb specjalnych.Zdaniem Kwiatkowskiego to dowód, że o sprawie Pegasusa wiedzieli najważniejsi urzędnicy w państwie. Zaznaczył też, że "próbowano doprowadzić do tego, żeby decyzja miała autoryzację Ministerstwa Finansów". W tym celu wystąpiono o zmianę planu finansowego, a decyzję w tej sprawie podpisała wiceminister Teresa Czerwińska. Odmowa wszczęcia postępowania w KPRM Kwiatkowski pokazał również pismo do rzecznika dyscypliny finansów publicznych przy szefie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Macieja Strójwąsa. Informowano w nim o działaniach ministra Wosia, który podpisał dokument o przekazaniu środków, co zdaniem NIK było niezgodne z obowiązującym prawem. Pismo jest z lipca 2018 roku, szefem KPRM był już wtedy Michał Dworczyk. W odpowiedzi na zawiadomienie NIK, przesłano dokument o odmowie wszczęcia podstępowania wyjaśniającego. NIK nie zgodził się z taką decyzją, wysłał zażalenie. Na odpowiedź kontrolerzy czekali do września 2020 roku. Finalnie odesłano odpowiedź, w której ponownie odmówiono wszczęcia postępowania. Kolejną odmowę podpisał wiceminister finansów Piotr Patkowski. Kwiatkowski zacytował kluczowy jego zdaniem fragment odmowy. "Nie można skutecznie wywodzić, w ocenie składającego zażalenie, że przepisy rozporządzenia ministrów odnoszące się do rodzajów rachunków bankowych mogłyby modyfikować podstawowe zasady ustawowe określające sposób finansowania państwowych jednostek budżetowych, w tym zakresie trudno nie zgodzić się z zażalającym" - cytował dodając, że tym samym Patkowski przyznał rację NIK.Na koniec części komisji, w której uczestniczył Krzysztof Kwiatkowski, przewodniczący Marcin Bosacki (KO) zapowiedział tajne posiedzenie, na którym będą mogły być zaprezentowane dokumenty niejawne. Banaś: Ofiarą inwigilacji może być każdy W drugiej części komisji swoje oświadczenie wygłosił obecny prezes NIK Marian Banaś. Na wstępie zwrócił uwagę, że nadzór nad Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencją Wywiadu i Centralnym Biurem Antykorupcyjnym ma premier oraz koordynator ds. służb specjalnych. Inne służby specjalne, czyli Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego podlegają ministrowi obrony narodowej. Zdaniem Banasia takie rozwiązanie "nie gwarantuje, że ew. nieprawidłowości w funkcjonowaniu służb zostaną wykryte i skutecznie skorygowane". Dalej Banaś przypomniał chronologię zdarzeń ws. zakupu Pegasusa. Dodał jednak, że część dokumentów związanych z zakupem może zostać zaprezentowana jedynie na posiedzeniu niejawnym komisji. Wśród nich wymienił: wystąpienie pokontrolne do CBA w zakresie wykonania budżetu za 2017 rok, informację o wynikach kontroli w CBA, zawiadomienie o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych przez szefa CBA, wniosek o dofinansowanie CBA oraz kartę oceny formalnej wniosku.Banaś zwrócił uwagę na niewielkie możliwości NIK w kontekście kontroli służb specjalnych. W jego ocenie NIK powinien mieć uprawnienia oskarżyciela publicznego, "zwłaszcza w sytuacji gdy doszło do połączenia stanowiska ministra sprawiedliwości, a więc stricte politycznego, i stanowiska prokuratora generalnego". - Obecna sytuacja prawna i faktyczna sprawa, że ofiarami nielegalnej inwigilacji może być każdy obywatel, polityk. Przykładem wykorzystania materiałów z nielegalnej inwigilacji jest wniosek o uchylenie mi immunitetu, który wkrótce będzie rozpatrywany (...). Chociaż nadal posiadam immunitet, to wniosek zawiera fragmenty tendencyjnie cytowanych wiadomości z mojej prywatnej skrzynki - stwierdził Banaś. Sprawa podsłuchów Sprawa podsłuchów stała się głośna po upublicznieniu informacji kanadyjskiej grupy Citizen Lab. Przez system Pegasus służby miały mieć dostęp do informacji w telefonach mecenasa Romana Giertycha, prokurator Ewy Wrzosek czy też senatora Platformy Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy. Emocje budzi szczególnie ostatnio wymieniony przypadek, ponieważ Brejza miał być podsłuchiwany w 2019 roku, kiedy był szefem sztabu wyborczego PO w wyborach parlamentarnych. Opozycja zażądała wyjaśnienia sprawy. PO chciała powołania sejmowej komisji śledczej w tej sprawie. Powołanie komisji w Sejmie wymaga jednak większości bezwzględnej, co przy obecnym układzie sił w parlamencie byłoby trudne do osiągnięcia. Dlatego politycy opozycji stworzyli komisję nadzwyczajną w Senacie, gdzie opozycja parlamentarna ma większość.W poniedziałkowym posiedzeniu senackiej komisji brał udział John Scott-Railton, ekspert z Citizen Lab. - Mamy pewność, że senator Brejza był bardzo szeroko monitorowany - stwierdził. Dodał również, jego organizacja posiada dowody na to, że z telefonu Brejzy zostały wykradzione dane.