Minister "podpisała" ustawę. W sieci wrze, resort tłumaczy

Oprac.: Artur Pokorski
"Właśnie podpisałam ustawę o cenach energii na drugie półrocze tego roku po uzgodnieniach międzyresortowych" - poinformowała w piątek w mediach społecznościowych minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Jej wpis wywołał w sieci burzę, a komentujący pytali, jak szefowa resortu mogła "podpisać" ustawę. O wyjaśnienie poprosiliśmy rzecznika MKiŚ.

W piątek rano szefowa Ministerstwa Klimatu i Środowiska opublikowała wpis dotyczący zmian w opłatach za prąd, czym wprawiła w osłupienie wielu internautów. "Właśnie podpisałam ustawę o cenach energii na drugie półrocze tego roku po uzgodnieniach międzyresortowych" - oznajmiła Hennig-Kloska.
Tym zdaniem minister skróciła proces legislacyjny wspomnianej ustawy, pomijając zapewne dalsze konsultacje rządowe, ale i przejście przez Sejm i Senat oraz wyręczając prezydenta RP w jej "podpisaniu".
Fala komentarzy: Co pani podpisała?
Pod wpisem Hennig-Kloski pojawiło się wiele uwag, w których internauci zarzucali jej brak kompetencji. "Co na to Sejm i Prezydent?" - pytał jeden z nich.
"Wiele w życiu widziałem, ale ministra podpisującego ustawę to nie. Aż boję się, jakie te ceny będą patrząc na pani tweet" - napisał kolejny.
"Co pani podpisała? Ustawę? Jak to?" - dopytywała oponentka polityczna szefowej MKiŚ Krystyna Pawłowicz.
Inny z użytkowników platformy X korzystając z "rozszerzonych kompetencji" minister, zwrócił się do niej z prośbą. "Czy mogłaby pani jeszcze machnąć podpis pod ustawą zwiększającą kwotę wolną?" - rzucił.
Z kolei dziennikarz i publicysta Jan Pospieszalski zwrócił uwagę, że każdy ma prawo organizować sobie rozrywki tak jak lubi. "Czyli wydrukowała pani sobie treść ustawy i tak po prostu podpisała? Ok, ja tutaj nie widzę problemu. Każdy jakoś sobie organizuje czas wolny" - skomentował.
Pod wpisem minister pojawiła się również infomacja kontekstowa, dodawana przez użytkowników platformy. "Ministrowie nie podpisują ustaw, jest to prerogatywa Prezydenta RP" - brzmi jej treść.
Rzecznik resortu skomentował wpis minister
Henning-Kloska nie odpowiedziała na żadne z zapytań pod postem. Żeby dowiedzieć się, co właściwie "podpisała" w piątek o poranku, zwróciliśmy się do rzecznika Huberta Różyka.
- Pewnie chodziło o to, że zaakceptowała ten projekt, który "leci" na rząd, to przejęzyczenie - tłumaczył szefową resortu.
Dopytywany do losy projektu, który - jak zaznaczyła we wpisie minister - "zapewnia stabilność gospodarstwom domowym, średnim, małym i mikro przedsiębiorcom", odparł, że ten trafił na Komitet Stały Rady Ministrów.
Hennig-Kloska zapewniła, że wszystko jest "zgodne z prawem unijnym i skonsultowane z UOKiK, który wnosił uwagi".
"Niekompetencja i chaos". Wotum nieufności wobec szefowej MKiŚ
Również w piątek Prawo i Sprawiedliwość złożyło wniosek o wotum nieufności dla minister klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski. Posłanka Marlena Maląg powiedziała, że jako partia dają minister "czerwoną kartkę". Ostrzejszych słów użył Waldemar Buda, który stwierdził, że w resorcie panuje nieprawdopodobna skala "niekompetencji i chaosu". Poseł PiS dodał, że "każdy ruch Hennig-Kloskiej w zakresie klimatu kończy się jakąś aferą".
- Składamy wniosek o wotum nieufności wobec pani minister Pauliny Hennig-Kloski. Skala niekompetencji oraz skala chaosu, jaka panuje w obszarze klimatu i środowiska jest nieprawdopodobna. W zasadzie każda decyzja i każdy ruch, który wypływa z ministerstwa klimatu i środowiska to jest jakaś afera - stwierdził na konferencji prasowej poseł PiS Waldemar Buda.
Więcej na ten temat TUTAJ.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!