Wiadomo, kto stoi za aktami dywersji na torach. Donald Tusk: Mamy pewność
- Intensywna praca służb i prokuratury pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne za akty dywersji - powiedział w Sejmie premier Donald Tusk. Ustalone osoby to dwóch obywateli Ukrainy, współpracujący z FSB, którym udało się opuścić Polskę. Szef rządu potwierdził, że w Puławach również doszło do aktu dywersji.

W skrócie
- Służby specjalne ustaliły, że za akty dywersji na kolei odpowiadają dwaj obywatele Ukrainy na zlecenie FSB.
- Śledztwo wykazało, że działania miały na celu wywołanie katastrofy kolejowej.
- Premier zapowiedział wydanie zarządzenie o wprowadzeniu trzeciego stopnia alarmowego Charlie na określonych liniach kolejowych.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Informacje przekazane przez premiera dotyczą aktu dywersji na infrastrukturę krytyczną na linii kolejowej nr 7. Jak podkreślił, otrzymał je na podstawie artykułu ustawy o prokuraturze, za pośrednictwem prokuratora generalnego, w porozumieniu ze służbami specjalnymi i szefostwem policji.
- Celem tych działań było doprowadzenie do katastrofy kolejowej. Służby ustaliły, że za te akty dywersji odpowiadają dwaj obywatele Ukrainy, którzy działali w porozumieniu z rosyjskimi służbami - poinformował Donald Tusk.
Jeden ze sprawców to obywatel Ukrainy skazany za akty dywersji na terenie Ukrainy, przebywający na terenie Białorusi. Drugi to mieszkaniec Donbasu. Obydwaj przedostali się z Białorusi do Polski jesienią tego roku, tuż przed zamachami.
Nowe ustalenia w sprawie aktów dywersji na kolei
Ukraińcy tuż po dokonaniu dywersji opuścili teren Polski przez przejście w Terespolu. Jak powiedział premier, było to jeszcze przed ujawnieniem aktów dywersji.
- Polskie służby mają wszystkie dane tych osób i utrwalone ich wizerunki - zapewnił szef rządu. Dodał, że ustalone są ich tożsamości, jednak ze względu na prowadzone operacje nie może ujawnić ich nazwisk.
- Polska jest w stałym kontakcie ze służbami specjalnymi państw sojuszniczych i zrobimy wszystko, by ścigać sprawców tych zdarzeń. Trwają czynności, by ustalić wszystkich odpowiedzialnych za te zdarzenia i ich współpracowników - powiedział.
Donald Tusk poinformował także, że zwrócił się do ministra spraw zagranicznych o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu oddania Polsce podejrzewanych o zamach terrorystyczny na kolei.
- Zarówno do władz Białorusi, jak i władz Rosji, ale będziemy podejmowali także inne działania, które, mam nadzieję, doprowadzą do szybkiego ujęcia sprawców i ich współpracowników - powiedział premier.
Szefowie ABW i MSWiA po uzyskaniu opinii zespołu do spraw zagrożeń terrorystycznych zgodnie zawnioskowali o wprowadzenie trzeciego stopnia alarmowego Charlie w związku z zagrożeniami terrorystycznymi. Stopniem tym objęte będą określone linie kolejowe. Na pozostałym obszarze kraju obowiązywać będzie tak jak dotychczas, drugi stopień alarmowy.
- Dziś wydam stosowne zarządzenie w tej sprawie na podstawie ustaw o działaniach terrorystycznych - przekazał Tusk.
Premier przekazał nowe ustalenia dotyczące eksplozji
Jeden z ładunków na torach w Mice nie eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego. Z kolei drugi ładunek nieznacznie uszkodził pociąg, ale maszynista tego nie zauważył.
Eksplozja ładunku wybuchowego nastąpiła 15 listopada o godz. 20.58 podczas przejazdu pociągu towarowego Warszawa - Puławy - poinformował premier. Dodał, że nieskuteczna okazała się wcześniej próba wykolejenia pociągu za pomocą obejmy stalowej.
- Akty dywersji przebiegały w odstępach czasowych. Pierwszy polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem - przekazał posłom premier.
Dodał, że próba ta "okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna".
Do drugiego zdarzenia doszło 15 listopada o godz. 20.58. Zarejestrowała je kamera monitoringu.
- Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny długości 300 metrów. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono także pewną ilość materiału wybuchowego, który nie zdetonował - powiedział szef rządu.
Podał, że ładunek ten eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa - Puławy, "nie doprowadzając do jego wykolejenia, a jedynie do niewielkiego uszkodzenia podłogi wagonu".
- Maszynista nawet nie odnotował tego zdarzenia, przejeżdżając przez to miejsce - zaznaczył.
Pierwsze zgłoszenia: Usłyszałam huk
Pierwsze zgłoszenie wpłynęło do służb mundurowych od mieszkanki Miki w sobotę, 15 listopada o godz. 21.40. Jak poinformował premier, kobieta przekazała policji, że usłyszała huk.
Policja zjawiła się na posesji kobiety po 20 min. Na podstawie jej zeznania i wskazań policja przeszukiwała teren przez ponad godzinę.
- To była noc i według osoby zgłaszającej nie była ona w stanie stwierdzić ani zasugerować, w jakim miejscu doszło do eksplozji - nawet nie wiedziała, czy to jest eksplozja, ponieważ ona odnotowała tylko huk - mówił.
- Policja po godzinnych poszukiwaniach w terenie wokół posesji odstąpiła od dalszych działań, nie odnotowując okoliczności, które kazałyby prowadzić inne czynności - dodał.
O godz. 7.40 doszło do zatrzymania pociągu przed uszkodzonym fragmentem torowiska. - Miejsce, w którym dokonano eksplozji, było naruszane przez kolejne pojazdy i ten pociąg był już bardziej narażony na wykolejenie, ale dzięki refleksowi maszynisty nie doszło do tragedii - mówił dalej premier.
- O godz. 9.43 w niedzielę rano, po sprawdzeniu przez policję miejsca zdarzenia i zawiadomienia przez maszynistę, zawiadomiono władze państwowe (...). O 9.43 taką informację otrzymałem ja, jako premier, pan prezydent oczywiście i ministrowie zainteresowani z racji dziedziny, jaką się zajmują - przekazał Donald Tusk.
- Wszyscy chyba mamy świadomość, że doszło do zdarzenia bezprecedensowego. To jest być może najpoważniejsza dzisiaj z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polskiego sytuacja od momentu wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Przekroczono pewną granicę - powiedział premier.
Tusk: W każdym przypadku dywersji mamy do czynienia z rosyjskimi służbami
Donald Tusk przekazał, że we wszystkich przypadkach związanych z aktami dywersji identyfikowana jest współpraca ze służbami rosyjskimi.
Premier przypomniał, że pierwszy akt dywersji miał miejsce w styczniu 2024 roku we Wrocławiu. - Zbudowany był na tej samej zasadzie. To samo modus operandi, które obowiązuje nie tylko w Polsce, ale też na świecie - dodał.
- W sumie, jeśli chodzi o akty dywersji, zatrzymaliśmy do tej pory 55 osób, w tym 23 osoby zostały aresztowane - powiedział. Wyjaśnił, że są to osoby skazane za próbę, za pomoc. Zaznaczył, że w ostatnim czasie zatrzymano osiem osób za próby rozpoznania różnych obiektów krytycznych.
- We wszystkich tych przypadkach mamy kwalifikację z artykułu 30., czyli współpraca z obcymi służbami. I we wszystkich tych przypadkach identyfikujemy służby rosyjskie, zarówno akty dywersji jak i akty wywiadowcze - podkreślił.
Władzom rosyjskim zależy nie tylko na bezpośrednim efekcie tego typu akcji, ale także na konsekwencjach społecznych i politycznych. To jest: dezorganizacja, chaos, panika, spekulacje, niepewność - powiedział premier. Dodał, że kolejnym celem jest budzenie nastrojów antyukraińskich. Zaznaczył, że w tego typu przypadkach model działania sprawców jest zawsze bardzo podobny.
- Najmuje się obywateli innych państw, najczęściej Ukrainy (...). Rzadko kiedy - chociaż wśród zatrzymanych jest jeden obywatel rosyjski - ale rzadko kiedy bezpośrednio Rosja ujawnia swoje intencje poprzez zatrudnianie swoich obywateli do tego typu akcji - stwierdził Tusk.
Poinformował, że zlecił wicepremierowi, ministrowi cyfryzacji Krzysztofowi Gawkowskiemu monitorowanie, co po akcie dywersji dzieje się w internecie.
- To jest szczególnie groźne w państwach takich jak Polska, gdzie my mamy wystarczająco dużo ciężarów, jakie ponosimy z tytułu ponad miliona ukraińskich uchodźców w Polsce. Wiadomo, że coraz łatwiej, ze zrozumiałych względów, rozbudzać sentymenty antyukraińskie, ponieważ coraz częściej obywatele polscy niosą te ciężary wynikające z faktu, że gościmy tak wielką liczbę uchodźców, imigrantów - stwierdził premier.
- Niezależnie od tego, jakie posłowie na tej sali i w Polsce obywatele mają poglądy na Rosję, Ukrainę, politykę i rząd (...), to naprawdę, chyba wszyscy mają odrobinę zdrowego rozsądku, żeby zdefiniować rosyjski agresywny interes polityczny i militarny, który wymierzony jest równocześnie z oczywistych względów w Ukrainę, Polskę i w cały Zachód - powiedział Tusk.
Premier zaapelował, aby "w tak ważnych sprawach jak zamachy terrorystyczne i akty dywersji starać się respektować przede wszystkim komunikaty służb".
- Zobowiązałem wszystkie służby poprzez prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości, aby wszystko, co możliwe i co nie przeszkadza ich działaniom oraz operacjom, natychmiast przekazywać opinii publicznej, aby nie ulegała ona spekulacjom, plotkom, a szczególnie koordynowanej ze Wschodu dezinformacji - poinformował Tusk.
Akt dywersji w Polsce. Posiedzenie rządowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego
We wtorkowym posiedzeniu udział wzięli m.in. premier, wicepremierzy, ministrowie oraz dowódcy wojskowi, szefowie służb i przedstawiciel prezydenta. Posiedzenie miało związek z incydentami, do których doszło na trasie kolejowej Warszawa-Lublin.
W wyniku pierwszego z nich zniszczono fragment torów w pobliżu stacji PKP Mika w powiecie garwolińskim na Mazowszu. Z kolei w pobliżu miejscowości Gołąb w powiecie puławskim na Lubelszczyźnie, z powodu uszkodzonej linii kolejowej, do gwałtownego hamowania został zmuszony maszynista pociągu wiozącego 475 pasażerów. Nikomu nic się nie stało.
Dywersja na torach. Służby badają incydenty
Szef MSWiA Marcin Kierwiński poinformował w poniedziałek, że incydenty są wyjaśniane przez służby. Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak zapewnił, że do wyjaśnienia sprawy zostali skierowani najlepsi funkcjonariusze i eksperci służb specjalnych. Podkreślił, że prawdopodobieństwo, że dzieje się to na zlecenie obcych służb, jest bardzo wysokie.
- Doprowadzimy do tego, żeby sprawców i zleceniodawców zamachu postawić przed sądem w Polsce - podkreślił.
Prokuratura poinformowała w poniedziałek o wszczęciu śledztwa ws. aktów dywersji o charakterze terrorystycznym. Jak podano w komunikacie, działania te sprowadziły bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, zagrażające życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach. Śledztwo będzie prowadzone przez zespół prokuratorów. W skład zespołu wejdą prokuratorzy z mazowieckiego wydziału PZ PK oraz funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego Policji.






















