Wstyd być Europejczykiem. Haniebny deal z Ameryką
Ursula von der Leyen poddała Unię Europejską celnemu dyktatowi Donalda Trumpa. To żałosne i haniebne zwasalizowanie naszego kontynentu. I niemal bez walki.

Prezydent Donald Trump wściekle potrzebował sukcesu. Afera Epsteina pożera jego popularność. Polityk pozostawał w wieloletniej, dwuznacznej zażyłości z finansistą, który stworzył całą sieć wykorzystywania małoletnich. Jako że znał się z ludźmi władzy i innymi milionerami, wszystko uchodziło mu płazem. Opinia publiczna, także stronnicy Trumpa spod znaku MAGA, domaga się ujawnienia akt afery. Adminsitracja odmawia, kręci, zmienia wersje wydarzeń. Trump dwoi się i troi, żeby odwrócić uwagę od afery. Zmyśla dęte skandale na temat Baracka Obamy, które nikogo nie obchodzą. W końcu Trump odleciał do Europy.
I tutaj stał się cud.
Prezydent Trump dostał swój DEAL, o którym na pewno może powiedzieć, że jest sukcesem. Przewodnicząca Komisji Europejskiej wraz z jej otoczeniem zobowiązała się, że będzie płacić 15-proc. cło z produkty eksportowane z UE do USA. Ponadto dla dodatkowej osłody zainwestuje bajońskie sumy za Oceanem. Bruksela podwinęła ogon pod siebie, bojąc się wejścia w życie ceł 30 proc.
Na irlandzkich polach golfowych doszło do symbolicznie upokarzających scen. Von der Leyen poddała się bez walki. To niewiarygodne, geopolityczne tchórzostwo, za którym stoi przerażony biznes Niemiec i Włoch.
W politycznym grajdole
W tym czasie w Polsce kłócono się o drugorzędną rekonstrukcję rządu czy zamachy stanu, których nie było, i inne nieważne sprawy. Ani PiS, ani Konfederacja, ani nikt inny nie ma nic istotnego do powiedzenia w sprawie narzuconych nam 15-proc. ceł.
Można było zrobić nie kilka, ale sto tysięcy zdjęć panu Nawrockiemu z Trumpem w Białym Domu - i tak niczego by to nie zmieniło. Albowiem amerykańskiego logika "DEALU" Trumpa nie zna przyjaźni dyplomatycznych ani lojalności wobec militarnych sojuszników z Zachodu, o czym się gorzko przekonały kraje takie jak Dania, Ukraina czy nawet Izrael.
W Polsce PONADPARTYJNIE fabrykuje się złudzenia, że z naszym krajem byłoby inaczej, gdyby rządził ktoś inny. Nie byłoby. Trwa zatem odwracanie uwagi od tego, co naprawdę ma znaczenie dla suwerenności europejskiej i bezpieczeństwa naszych kieszeni. W świetle rozmiarów haniebnego DEALU opowieści o obronie polskiej suwerenności na granicy niemieckiej i litewskiej brzmią groteskowo. Spory między partiami w Polsce w ogóle nie obejmują szerszej perspektywy bezpieczeństwa.
Głupota sięga tak daleko, że niektórzy w sieci cieszą się, iż Trump dowalił Brukseli. Tymczasem on zrobił dziurę także w polskich portfelach. Efekty z czasem odczujemy. I można się założyć, że - skoro przed chwilą zwiększył deficyt USA od astronomicznych rozmiarów (poprzez tzw. Big Beautiful Bill) - pod byle pretekstem za chwilę znów przyciśnie finansowo UE. W końcu w Szkocji poszło mu jak z płatka.
Podlizywanie na krótką metę
W tym samym czasie trwa podlizywanie się przez wszystkich Amerykanom. Zadłużamy się na miliardy dolarów, by kupić starą broń.
Państwo z wielkimi długami to państwo mniej suwerenne. Tymczasem my nabywamy megadrogie, zbędne śmigłowce bojowe z USA w czasach, gdy setki tanich dronów decydują o codziennych losach wojny w Ukrainie. Od prawa do lewa wszyscy są zadowoleni, bo ślepo wierzy się w specjalną więź polsko-amerykańską. Szkoda tylko, że o tej więzi nikt nie słyszał w Waszyngtonie.
Na celną kapitulację UE wobec Trumpa patrzą Chiny i Rosja. Na pewno szybko wyciągną jakiejś wnioski - dla nas nieciekawe. Chiny postawiły się Trumpowi skutecznie. Rosja w ogóle ma w nosie sankcje i cła. A my co mamy?
Drugorzędność, nieskuteczność dyplomatyczna, brak woli walki oraz ceł odwetowych. Trudno nie zgodzić się premierem Francji, Bayrou, że ten DEAL to nasz "czarny dzień". Dziś wstyd być Europejczykiem.
Jarosław Kuisz











