Sztuka okantowania rodaków, czyli jak w wojnie przegląda się afera CPK
W ostatnich sukcesach ukraińskiej armii nad rosyjskimi siłami przegląda się nasza afera CPK. Na realnym froncie trzeba się wykazać solidarnością i pomysłowością. Tymczasem politycy prawicy, zamiast pękać z dumy, że mogą budować wielkość kraju, za kulisami najwyraźniej woleli nas okantować.

Zaatakowana Ukraina nie może liczyć na geopolityczne cuda. Deklaracje USA to w najgorszym razie bełkot. A w najlepszym wypadku zygzaki dyplomatyczne, które na dłuższą metę utrudniają planowanie walki. Europa z kolei wysyła kolejne transze pieniędzy. Niemniej nigdy nie wiadomo, czy źródło pomocy nagle nie wyschnie. Wystarczy, że w danym kraju wygrają przeciwnicy wspierania wojny czy zwolennicy prezydenta Putina, co z perspektywy Kijowa wychodzi na jedno.
A na froncie wojennym ważny jest konkret. Jeśli nasze zasoby ludzkie i materiałowe są skromniejsze, trzeba wykazać się pomysłowością. Wiadomo także, że walkę najpierw wygrywa się we własnej głowie. Żołnierze nazywają to: "wysokie morale". Właśnie dlatego tak ważna okazuje się walka z korupcją. W sytuacji zagrożenia życia i zdrowia trzeba mieć zaufanie do przełożonych oraz do siebie nawzajem. Konsekwencje oszustw za pieniądze grożą bezpośrednio żołnierzom i cywilom, o czym się zresztą przekonała armia rosyjska. Na początku wojny pełnoskalowej - w zderzeniu z rzeczywistością - odkrywano całe pokłady fikcji w wojsku, zarówno sprzętowych, jak i kadrowych. Z czasem zaczęto eliminować te niedostatki. Oczywiście, na ile to możliwe.
Atak na terytorium Rosji
To wszystko przypomina się, gdy otrzymujemy wiadomość o tym, że ukraińska armia po raz kolejny wykazała się pomysłowością. Skoro trudno się przebić przez rosyjski walec, zaatakowano dronami i uszkodzono zaporę wodną na terytorium Rosji. Woda wylała. Część oddziałów została odcięta. Ewakuowano mieszkańców. Oczywiście, nie przesądzi to o wyniku wojny, jednak nawet małe sukcesy podnoszą morale wojska ukraińskiego. Obecnie ukraińskie oddziały dronowe należą do najlepszych na świecie. Armia zaś jest realnie zaprawiona w boju, a nie tylko liczebna na papierze, który wszystko zniesie. Gdyby prezydentowi Trumpowi kiedykolwiek udało się doprowadzić do zawieszenia broni, niezależnie od ewentualnych start terytorialnych, nagle w pełni zdamy sobie sprawę, jak nasz sąsiad umocnił się geopolitycznie.
Po pierwsze, to byłby historyczny zwrot na tle historii Europy Wschodniej. W zasadzie całe stulecia lokalnej hierarchii politycznej zostałyby przekreślone. Na mapie bowiem pojawi się gracz międzynarodowy, jakiego nie widziano od czasu Rusi Kijowskiej. Gdyby jeszcze Ukraina weszła do Unii Europejskiej i uzyskała gwarancje bezpieczeństwa od NATO, wówczas czasy traktowania Kijowa przez Warszawę jako "junior partnera" będą należały do przeszłości. Być może tę zmianę właśnie wyczuwa część polskich polityków prawicy, gdy usiłuje wywierać ostre naciski na Ukrainę. Nic z tego nie będzie. Ostatecznie brak polityki partnerstwa - obustronnego rzecz jasna - skończyć się może tylko dyplomatycznym poróżnieniem sąsiednich krajów. Wiadomo od kilkuset lat, kto znów byłby gotowy na tym skorzystać.
Po drugie, udane ataki dronów na terytorium Rosji powinny nas także skłonić do refleksji nad stanem naszych przygotowań do obrony. Czy bylibyśmy w stanie przeprowadzać równie skuteczne akcje przeciwko Rosjanom? Nie wiadomo. Znów bowiem wraca pytanie o stan przygotowań, a dalej - także o korupcję. Traf chciał, że jednocześnie dowiadujemy się o aferze CPK. Z jednej strony mieliśmy bombastyczne słowa polityków PiS o wielkości Polski. Ogromne plany na skok rozwojowy. Porównania do inwestycji II Rzeczpospolitej. Z drugiej strony zaś przyziemną hochsztaplerkę i moralną nędzę. Skok rozwojowy okazał się tylko skokiem na kasę. Ciemne interesy przeważyły nad racją stanu, do której tak przekonywał nas poprzedni rząd PiS.
Odwracanie wzroku
Słabo to wygląda, więc niech polskie dzieci odwrócą wzrok. Sprzedaż działki kluczowej dla budowy CPK - za grosze - po to, aby Skarb Państwa odkupywał ją za wielokrotność kwoty. Jakie w tej sytuacji można mieć morale? Co myśleć o solidarnej obronie przed wrogami zewnętrznymi?! I co z innymi sektorami strategicznym dla państwa polskiego?!
Człowiek łapie się za głowę, ale od tego ból nie ustępuje. W końcu chodzi o bezpieczeństwo naszych bliskich. A tu, proszę, paru cwaniaczków - zamiast pękać z dumy, że może budować wielkość kraju - za kulisami woli nas oszwabić. Ba, oszukać swoich (!) wyborców, którym opowiadają bajki o miłości ojczyzny i konieczności głosowania właśnie na nich. Patriotyzm tych dżentelmenów, jak widać, jest tylko na potrzeby "ciemnego ludu", jak w 2005 o wyborcach prawicy powiedział pan Jacek Kurski (nota bene wystąpił na konwencji PiS). Dobrze, że czworo przedstawicieli PiS zostało zwieszonych w prawach członków tej partii, ale czego jeszcze się dowiemy o tej sprawie? I czy są jakieś inne trupy w polskiej szafie?
Sukcesy armii ukraińskiej powinny nam dać mocno do myślenia. W nich przegląda się przyszłość regionu, stan naszego bezpieczeństwa, ale także właśnie dzisiejsze morale Polaków. Gotowość do myślenia o solidarności wobec wszystkich rodaków, a nie do małych szachrajstw. I otwartego wręcz ośmieszania dobra publicznego - po to, by zapchać własne kieszenie.
Jarosław Kuisz











