Szaleństwo w polityce. Przypadek posła Grzegorza Brauna
Poseł Grzegorz Braun jest tak oczywisty w swoim rozchwianiu i nieobliczalności, że nawet radykalny odłam świata polityki powinien go wyłowić i zmarginalizować. A jednak opłaca się być szalonym, by robić karierę w Konfederacji.
Mem znaleziony w czwartek wieczorem w necie. Stoją naprzeciw siebie Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun - przypomnę liderzy Konfederacji, formacji wycenianej w niektórych sondażach na prawie 10 procent poparcia. Korwin żali się, że "Będziesz pan wisiał" (do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego), to jego bon mot, a Braun mu go ukradł. "Powiesz coś o łamaniu kołem i wszystko wróci do normy" - odpowiada reżyser i poseł.
Dla mnie najbardziej przerażające nie jest to, że są tacy ludzie. Bardziej przerażają mnie normalni, którzy natychmiast spieszą z usprawiedliwieniami. Sympatyczny i często przytomny poseł Artur Dziambor z Konfederacji już zdążył nazwać groźbę Brauna "mocną figurą retoryczną" i tłumaczyć, że jego środowisku nie pozostaje nic innego jak "mocno opisywać rzeczywistość". Naprawdę, panie pośle? Kiedy przyjdą pierwsze rękoczyny, czy pan będzie je z równym wdziękiem objaśniał?
Chwaliłem ostatnio posła Krzysztofa Bosaka - za racjonalne wystąpienie na temat imigrantów na wschodniej granicy Polski. Bosak to jest zapewne człowiek w jakimś sensie racjonalny (w granicach swoich skrajnych, w pewnych sprawach, poglądów). Ale nie mogę jednak zapomnieć sytuacji, kiedy miałem sposobność zapytać Bosaka, kandydata Konfederacji na prezydenta, o wcześniejsze wypowiedzi Grzegorza Brauna (o których za chwilę). Przekonywał mnie wtedy, że to tylko "intelektualne prowokacje".
On taki jest, nie udaje
Opowieści o ludziach zmarłych na skutek walki rządu z pandemią, które po raz kolejny fundował nam z sejmowej trybuny poseł Braun, to rodzaj propagandowego przemysłu. Jest na to target, niestety w sporej części złożony z ludzi młodych, chociaż nie tylko. Można go próbować charakteryzować środowiskowo czy regionalnie. Konfederaci zwietrzyli tu wyborcze branie, choć nie umiem zaręczyć, że wszyscy nie wierzą we własne słowa.
Ale utkwił mi w pamięci inny występ Grzegorza Brauna. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 2019 roku ktoś nagrał jego ponad 40 minutową wypowiedź i zawiesił w sieci. Polityk wówczas jeszcze bardzo niszowy, choć znany jako komentator, dowodził w niezwykle zawiłym wystąpieniu, że rząd Morawieckiego chce budować Centralny Port Komunikacyjny w jednym celu: żeby zapewnić w tym miejscu schronienie władzom Izraela, o ile to państwo upadnie pod naporem Arabów.
To było zbyt skomplikowane i nietypowe, jak na standardową propagandę opartą na spiskowych założeniach. Grzegorz Braun najwyraźniej dzielił się własnym szczerym przekonaniem, że taka jest rzeczywistość. Czy sam to wymyślił, czy ktoś mu to podrzucił, ciężko ocenić. Nie potrzebuję dodawać, że nawet nie zadbał o przedstawienie choć cienia poszlaki dla uprawdopodobnienia swoich podejrzeń. Takie tezy są oczywiste same przez się.
Pisałem kiedyś, że kolejne starty Janusza Korwin-Mikkego w rozmaitych wyborach to problem psychiatryczny. Nie w tym sensie, że jestem w stanie postawić medyczną diagnozę stanu tego polityka. W tym sensie, że ewidentne skrzywienie osobowości stały się ważnym budulcem dla politycznej sylwetki i kariery. Sądziłem wówczas przynajmniej, że ta oczywistość, widoczna dla każdego, kto choć raz w życiu spotkał psychopatę, gwarantuje pewien próg dla tej kariery. Do pewnego momentu tak było. Dziś i to założenie się zawaliło.
Jedni wielbiciele Korwina naginali swoją wizję świata do jego słownych szaleństw, podczas gdy inni próbowali je racjonalizować lub korygować. Zawsze podobno źle go rozumieliśmy, albo wyjmowaliśmy słowa z kontekstu. Dziś istotnym polskim politykiem stał się ktoś bardziej jeszcze szalony od twórcy UPR.
Czy Grzegorz Braun będzie ministrem?
To w istocie problem dla PiS. Wiele wskazuje na to, że kluczem do ewentualnego przedłużenia jego rządów po kolejnych wyborach może być jakiś alians z Konfederacją. Już dziś bywa ona języczkiem u wagi w wielu ważnych głosowaniach. Trzeba będzie w razie klecenia koalicji próbować negocjować z programem, który jest w wielu punktach czystym populizmem, nie oglądającym się na rzeczywistość. Choćby w kwestii szczepionek, maseczek i uznawania pandemii za problem.
Ale wyobraźmy sobie, że Grzegorz Braun ma się stać w polskim państwie kimś ważnym. To już kwestia zagrożenia tegoż państwa. No i perspektywy totalnego ośmieszenia z dawna już śmiesznej polityki. Może być jeszcze gorzej.
I nie pociesza mnie fakt, że po tak zwanej drugiej stronie też pojawiają się postaci z deficytami nie tylko rozumu, ale i psychicznej równowagi. Choćby Klaudia Jachira, posłanka PO, przed której ewidentnym szaleństwem non stop musi ustępować Donald Tusk. No tak, psychiatryzacja polityki postępuje. Wątpliwe jednak, aby Jachira miała kiedykolwiek szansę na posadę, powiedzmy, sekretarza stanu. A Grzegorz Braun? Ławeczka kadrowa Konfederacji jest krótka, a on to jeden z jej emblematycznych polityków.
To nie jest oskarżenie PiS, po prostu taka jest rzeczywistość. Skądinąd można zadać pytanie, czy przekonania skrajnie wolnorynkowe albo antyeuropejskie muszą premiować szaleńców. Trochę to jest problem każdego zbioru poglądów szukających wyrazistości na skrzydłach. Niekiedy wariatów poniekąd produkuje mainstream spychający pewien typ przekonań na margines. Tam gdzie trzeba się postawić, być nonkonformistycznym, tam znajdą się i ludzie mało zrównoważeni. To charakterystyczne, ale gromadziło się ich całkiem sporo w antypereelowskiej opozycji. Zbiór prorządowych konformistów był za to na ogół cyniczny, ale szaleńcy się do niego nie garnęli.
Zarazem to nie tłumaczy wszystkiego. Grzegorz Braun, skądinąd mówiący pięknym inteligenckim językiem, syn znanego reżysera teatralnego, bratanek prezesa telewizji z platformerskiego rozdania, nie może na pewno być tłumaczony ignorancją, brakiem wiedzy czy obycia. Jest tak oczywisty w swoim rozchwianiu i nieobliczalności, że nawet radykalny odłam świata polityki powinien go jakoś wyłowić i zmarginalizować.
Jest jednak przeciwnie, opłaca się być szalonym, by robić karierę w Konfederacji. Ciekawe, czy opłaci się mieć takich na czele w kolejnych wyborach. Na razie nic nie wskazuje na to, aby to miało być ryzykowne.
Czytaj też: "Grzegorz Braun przekroczył dzisiaj kolejną granicę". Elżbieta Witek zawiadamia prokuraturę