"BLOKOWANIE dróg, niezależnie od politycznych intencji, stwarza zagrożenie dla państwa i wszystkich użytkowników dróg. Wezwałem dziś odpowiednie służby do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania takim akcjom" - napisał kilka dni temu premier Donald Tusk na platformie X. Jakby w imię podjęcia wyzwania, aktywiści ekologicznego Ostatniego Pokolenia już po tym wpisie kilkakrotnie zablokowali swoje ulubione ostatnio miejsce, a więc warszawską Wisłostradę, przeznaczoną do szybkiego ruchu wzdłuż Wisły. Po jakimś czasie policja ich usuwała, ale nie od razu, skoro przyklejali się do jezdni. Zarazem podobne formułki jak Tusk wypowiedzieli szef MSWiA Tomasz Siemoniak i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Ten ostatni zrobił z tego najwyraźniej część swojej kampanii prezydenckiej. Kontrastowało to z ich wcześniejszą biernością i unikaniem tematu. Lament nad Ostatnim Pokoleniem Najwyraźniej w Koalicji Obywatelskiej zapadła decyzja: temat jest istotny dla Polaków, trzeba się z nim zmierzyć. I to w taki sposób, bo obrazki policji przyglądającej się, jak kierowcy sami próbują sobie torować drogę, odrywając młodych ludzi od jezdni, okazały się dla większości społeczeństwa frustrujące. Incydenty z udziałem radykalnej grupy ekologicznej obserwowałem wcześniej jednym okiem. Zdawało mi się, że główne media kwitowały je podobnym tonem, powątpiewania w sens takiej metody. Tu TVN wydawał mi się nie różnić specjalnie od Republiki, nawet jeśli ta ostatnia opatrywała swoje relacje odpowiednią porcją krytyki "ideologicznego ekologizmu". Ale ten finał, kiedy to rząd Tuska przynajmniej zapowiada brak pobłażliwości, kazał mi wejść w temat nieco uważniej. Okazuje się, że mamy przypływ odruchów sympatii i obrony ekologicznych radykałów. Ze strony niektórych zwykłych internautów, ale nie tylko. Oto oko.press, serwis lewicowy, antypisowski, ale mainstreamowy, swoją ocenę potencjalnego starcia Tusk-Ostatnie Pokolenie oparł niemal w całości na enuncjacjach Jarosława Jagury, prawnika Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. A on ma wyrobione zdanie. - Nie można pominąć tego, że koalicja rządząca zapowiadała zerwanie z tym, co robiła poprzednia władza - z podejściem antydemokratycznym, antyobywatelskim. A teraz wydaje się, że obecny rząd sięga po te same metody, próby tłamszenia, zachęcanie funkcjonariuszy do podważania prawa do protestu i wolności słowa - ogłasza pan mecenas. Równocześnie serwis obficie cytuje samych aktywistów. "Od 40 lat wiemy o zmianie klimatu, były raporty, były petycje, marsze, międzynarodowe negocjacje. Nic nie przyniosło zdecydowanych działań" - mówiła w oko.press Julia Keane z Ostatniego Pokolenia. Serwis zdecydował się skierować pytania do Donalda Tuska. Zawiera on pytanie, co oznaczają zdecydowane działania, ale też i swoistą presję. Oko.press ewidentnie domaga się od premiera rozmowy z organizacją na temat jej postulatów. Jeszcze bardziej znamienny był swoisty reportaż Daniela Petryczkiewicza, przedstawianego jako "fotograf i bloger", w lewicowej "Krytyce Politycznej". Człowiek ten przypatrywał się z aparatem w dłoni jednej z blokad. Dostajemy tytuł, który dobitnie rozkłada sympatie i antypatie. "Przemoc kierowców i bezradność Ostatniego Pokolenia". W tym samym tonie zaczyna się opis. "Z samochodów wysiedli i wysiadły nie jakieś kibolskie bojówki albo skinheadzi, ale zwykli ludzie. Jadący do pracy, może z pracy. Ojcowie, matki, czyjeś dzieci. Z nienawiścią na twarzy i bronią w rękach ruszyli do rękoczynów, samosądów". To jest terroryzm! Petryczkiewicz zajął wygodną pozycję obserwatora. Nigdzie się nie udawał, nigdzie się nie śpieszył. Może postawiłby się w sytuacji kogoś, kto jednym z tych aut jedzie do lekarza na wizytę, na którą czekał od miesięcy (długie terminy) i której nie da się w ostatniej chwili przełożyć. Albo kogoś, kto chce dotrzeć na stację kolejową, bo ma o konkretnej godzinie ważny wyjazd. To wcale nie musi być tylko kwestia niewygody, straconego czasu, choć on ma zawsze jakąś konkretną wartość. Doczekaliśmy się już w Warszawie historii z zatrzymaną karetką pogotowia. Ale nawet gdyby jej nie było, mamy do czynienia z czystym terroryzmem. Ci kierowcy, których wściekłe twarze tak przeraziły Petryczkiewicza, są traktowani jako potencjalni zakładnicy. Gdyby Tusk zasiadł przy stole z autorami terrorystycznych akcji, albo kazał to zrobić któremuś z ministrów, uznałby, że szantaż popłaca. Ostatnie Pokolenie żąda pozbawienia finansowania autostrad i przerzucenia wszystkich sum na transport zbiorowy. Chcą też jednakowych, niskich cen biletów na koleje. Jest to zwykły pomysł polityczny. Można się nie zgadzać z ich diagnozą, że "ziemia płonie" (ogłaszał to kiedyś Trzaskowski). Można też diagnozę podzielać, ale szukać innych remediów. Jednak państwo, w którym zwykłe pomysły polityczne wymusza się, biorąc przypadkowych ludzi, ich losy, kawałki ich życia, za zakładników, przestaje być państwem. Tusk może być najbardziej proekologiczny, ale takie postępowanie oznaczałoby, że Polska nie ma rządu. Że rządzi nią naga siła. Ta uwaga dotyczy także innych wybryków Ostatniego Pokolenia, jak zakłócenie występu jubileuszowego sławnego dyrygenta czy oblanie farbą pomnika warszawskiej Syrenki. Tu jednak mamy wyjątkowe stężenie złej woli, bo polega to na krzywdzeniu przypadkowych ludzi. Skoro to jedyna droga, wynikła ponoć z "bezradności", to może kolejnym krokiem powinno być strzelanie do przygodnych przechodniów. Może pod presją takiego dramatu władze by się ugięły? Na razie Ostatnie Pokolenie doczekało się znanego rzecznika. To Władysław Frasyniuk, który zasmakował w ulicznym warcholstwie w walce z rządem PiS. - Uważam za skandaliczne zachowania obecnego rządu. Atakowanie młodych ludzi, którzy wyszli nie w swoim imieniu, a w obronie nas wszystkich - powiedział Frasyniuk, odnosząc się do protestów Ostatniego Pokolenia. - Traktowanie ich "z buta" nie jest przejawem siły. Jest przejawem słabości. Bije się zawsze słabszych - podkreślił były szef Unii Wolności. Frasyniuk powołuje się na tradycje Solidarności. Próbują to też zrobić propagandziści Ostatniego Pokolenia, pokazując zdjęcie samego Tuska na ulicznej demonstracji z roku 1982. Nie przypominam sobie choćby jednego incydentu, w następstwie którego Solidarność zgotowałaby krzywdę zwykłym ludziom. Jeśli Frasyniuk uważa inaczej, to znaczy, ze dotknęło go szaleństwo nieudanego politykiera. Pytanie też o jego konsekwencję. "Panie Frasyniuk, czy w ramach poparcia protestu terrorystów z Ostatniego Pokolenia zaprzestał Pan świadczenia usług transportu drogowego?" - pytał internauta. Dla radykalnych ekologów sam transport samochodowy to zbrodnia. Na koniec jeszcze jeden argument obrońców. "Mamy historię protestów rolników, którzy blokowali nie tylko ulice, ale też przejścia graniczne. Dlaczego wtedy nie było takiej reakcji?" - pyta prawnik Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Oko.press spytał o tę różnicę w podejściu premiera. O ile pamiętam, rolnicy przynajmniej uprzedzali, że będą coś blokować. Ale mnie te ich akcje też kojarzyły się z terroryzmem. To że siła przebicia silniejszych lobbies jest większa, to niestety polityczna oczywistość. Ja przyznam zresztą, że nie rozumiem żadnego takiego protestu. Czy ludzie, którzy w następstwie jakiegoś zupełnie lokalnego konfliktu snują się po ulicy lub szosie, naprawdę wierzą, że zmienią swój los, bo pokrzyżują życiowe plany innych Polaków? Polaków mających to nieszczęście, że poruszają się samochodami. Władza, każda władza, jest wobec takiego skutku obojętna. On jej nie dotyka. Przedstawianie aktywistów Ostatniego Pokolenia jako kruchych, bezbronnych młodziaków walczących za nas wszystkich, też jest co najmniej przesadą. Jeszcze niedawno dostali od prezydenta Trzaskowskiego w Warszawie lokal po cenach preferencyjnych na biuro. Marszałek Hołownia nawet teraz, potępiając zdawkowo ich metody, chwali ich cele. Podobno służą dobrej idei. Nie ponieśli żadnej poważnej konsekwencji prawnej za którykolwiek ze swoich wybryków. Prawda, Roman Giertych proponuje uznanie blokowania dróg za przestępstwo zagrożone karą do pięciu lat więzienia. Z kolei lider Konfederacji Sławomir Mentzen żąda delegalizacji Ostatniego Pokolenia. Wszyscy jednak wiedzą, że to tylko gesty. Tak się nie stanie. Zarazem ekologów czekają czysto polityczne rozczarowania. Klimatyczna kuracja nawet w postaci Zielonego Ładu może zostać zablokowana konkurencją Ameryki Donalda Trumpa. Europa musi bronić swojej gospodarki. W lewicowych portalach można wyczuć klimat rozczarowania. Tusk zdradza ekologów tak samo jak rzeczników otwartej wschodniej granicy, przez którą powinno się przecież przepuszczać każdego chętnego. Lewicowe portale łączą jedno z drugim. Mniejsza o motywy i spóźnione reakcje. Żaden premier polskiego rządu nie może sobie pozwolić na uznanie, że granice państwa przestały istnieć. Żaden nie może też uznać, że o tym, kto przejedzie jakąkolwiek drogą, a kto nie, decydować będą fanatycy. Pytanie oczywiście o konsekwencję w rządowym działaniu. Ale sama konkluzja jest prosta. Czy wobec tego radykalni ekologowie zaczną zabijać? Piotr Zaremba