Pierwszy rok Tuska, czyli pierwszy rok socjalnego regresu. Sprawdźcie sami
Premier Donald Tusk i usłużne mu media niechętnie o tym mówią. Ale prawda jest taka, że pierwszy rok uśmiechniętej Polski to wyraźne wygasanie rozwoju polskiego państwa opiekuńczego i stały regres na polu polityki propracowniczej, socjalnej czy równościowej.
Spróbujcie kiedyś usiąść sobie (w starym stylu) nad kartką papieru i sporządzić dwie tabelki. Zróbcie to na spokojnie, bez pośpiechu i - na ile to możliwe - jak najbardziej bezstronnie.
W jednej tabelce umieśćcie wszystko, co dla klas pracujących oraz emerytów (mówiąc ogólnie, dla sprawiedliwości i spójności społecznej) zrobiła w czasie swoich rządów Zjednoczona Prawica. Wpiszcie tam: 500/800 Plus, 13 i 14 emeryturę, obniżenie wieku emerytalnego dla najbardziej steranych ciężką pracą, wpiszcie wywindowanie płacy minimalnej z 40 do 50 proc. średniej krajowej (i to przy bardzo wysokiej dynamice płac realnych!).
Wpiszcie program Maluch Plus, w wyniku którego niemal potroił się odsetek dzieci objętych opieką żłobkową. Wpiszcie zawieszenie VAT-u na żywność i mrożenie cen prądu w czasie kryzysu energetycznego. Nie zapomnijcie o znacznym zwiększeniu zasiłków dla bezrobotnych (do 1200-1500 zł netto) oraz o wolnych niedzielach dla pracowników handlu czy o zwiększeniu ochrony działaczy związkowych przed zwolnieniem za propracowniczą aktywność.
A teraz przejdźcie na drugą stronę kartki. I zacznijcie zapisywać sukcesy rządu Donalda Tuska na tym polu. Albo przynajmniej pierwsze kroki w kierunku tych sukcesów.
Rok rządu Donalda Tuska. Gdzie sukcesy?
Największym sukcesem społecznym rządu koalicji PO-TD i Lewicy były oczywiście podwyżki płac dla nauczycieli w 2024 roku. Kto jednak spodziewał się, że będzie to początek przywracania pozycji nauczyciela, obiecanego miejsca w hierarchii wynagrodzeń, ten przyznać musi, że coś tu bardzo szybko przestało się kleić. Oto z planowanych 15 procent podwyżki w roku 2025 zrobiło się... 5 proc. Czyli tyle, co planowana w nadchodzącym roku inflacja.
A pozostałe osiągnięcia? Premier Tusk bardzo był dumny z tzw. "babciowego". Chodzi o program, którego oficjalna nazwa brzmi "Aktywny rodzic". Ma on trzy wcielenia. Każde z nich polega na transferach pieniężnych (ok. 1500 zł) w zamian za pójście przez rodzica/-ców do pracy. Od strony ideowej program jest zaprzeczeniem PiS-owskiego 500 Plus (potem 800 Plus), które było programem bezwarunkowym, przysługującym każdej rodzinie z dziećmi, bez żadnych dodatkowych wymagań.
Na tym tle "Aktywny rodzic" to klasyczny progam warunkowy - czyli taki, jakie liberałowie lubią najbardziej i jaki daje im poczucie, że nie przyznają pieniędzy "za nic". Zostawmy jednak wyłażący z liberałów za każdym razem społeczny paternalizm ("ja ci człowieku dam pieniądze, ale musisz się zachowywać tak i tak"). Liberałowie nie chcą przyjąć do wiadomości, że ich programy są bardzo łatwe do - by tak rzec - strollowania.
Wokół programów liberalnych w naturalny sposób wykwita szereg mechanizmów, które przekierowują środki od państwa (które daje) do kogoś innego niż obywatele. I tak też jest z "Aktywnym rodzicem". Gdy tylko operatorzy żłobków dowiedzieli się, że rodzicom przysługuje świadczenie pod warunkiem uczęszczania do żłobka, natychmiast... podnieśli opłaty. Przechwytując państwową pomoc, która tylko przechodzi przez ręce obywateli, ale w nich nie pozostaje.
Warto też spojrzeć na logikę tzw. "babciowego" (czyli trzeciej formy "Aktywnego rodzica"). Oto z woli rządu starszym i spracowanym kobietom w wieku przed lub emerytalnym zabiera się możliwość zasłużonego odpoczynku, wpychając je w etatową pomoc przy dzieciach. Robi się to, tworząc sytuację moralnego szantażu w rodzinie - oczekiwania wobec babci są przecież - co tu kryć - takie, że pomoże i jeszcze odda pieniądz do domowego budżetu. A jeśli tego nie zrobi, to będzie kosa. Okropny antyhumanistyczny mechanizm, w którym człowiek starszy jest tu potraktowany gorzej niż maszyna.
Rok Donalda Tuska. Plany typu "z dużej chmury mały deszcz"
Warto przy tym zauważyć, że pomysły te firmuje Lewica. Ta sama Lewica, która w czasach PiS tak chętnie krytykowała "prywatyzacje usług publicznych", związaną z rozprzestrzenieniem się socjalnych transferów pieniężnych w stylu 500 Plus. Teraz jakoś nie gardłuje ona ten temat. Choć przecież nowe programy (jak ten opisany powyżej) jest jako żywo transferem pieniężnym. Ale po tezie o "prywatyzacji usług publicznych" cicho sza. Ciekawe dlaczego?
Inne plany można zakwalifikować do grupy "z dużej chmury mały deszcz". Właśnie dlatego, że nigdy nie stały się niczym konkretnym - pozostając właśnie planami lub przedsięwzięciami o mikroskali.
Wydłużenie urlopów macierzyńskich dla matek wcześniaków? Świetnie. Tyle, że mówimy tu o ok. 5-7 proc. wszystkich urodzeń.
Ostateczna cywilizacja śmieciówek? No jakoś tak się składa, że odpowiednia poprawka - zgłoszona żeby było śmieszniej przez PiS - wyleciała na pewnym etapie z rządowej agendy. Ostatnio piłuje Warszawę o to już nawet liberalna... Komisja Europejska. Przy okazji grożąc blokadą pieniędzy na KPO, jeżeli ten postulat nie będzie zrealizowany.
Utrzymanie dynamiki wzrostu płacy minimalnej, która w czasach PiS urosła z 40 do 50 proc. średniego wynagrodzenia? Coś tam minister Dziemianowicz-Bąk mówiła do dojściu do 60 proc. Ale na to premier Tusk był odparł już w maju, że płaca minimalna będzie podniesiona o tyle, co wymaga ustawa w związku z inflacją, czyli blisko 5 proc. W żadnym wypadku nie będzie to wyższy skok. Podkreślił, że w tej chwili państwo musi zadbać o bezpieczeństwo szczególnie małych i średnich firm.
Renta wdowia? Z 50 proc. świadczenia zrobiło się 15 proc. Wolna Wigilia? Uchwalona, ale kosztem jednej wolnej niedzieli dla pracowników handlu. Dodajmy do tego masowe zwolnienia (zwane dowcipnie "restrukturyzacjami") w strategicznych spółkach Skarbu: na Poczcie albo w PKP Cargo.
Dodajmy stałe okrajanie programu rozwoju połączeń kolejowych na prowincji (ileż to było oburzenia, że PiS przywraca je "zbyt wolno"). Dodajmy powrót VAT-u na żywność. Dodajmy wygaszenie tarcz chroniących gospodarstwa domowe przez wzrostami cen energii. Przez grzeczność nie wspomnę już nawet o CPK.
Rocznica rządu Tuska. Osiągnięć nie ma. Jest regres
W ogóle to "kosztem", to jest słowo klucz. Publicysta Remigiusz Okraska zwrócił niedawno uwagę, że rząd Donalda Tuska nie tyle otwarcie zwija (choć to też) impet rozwojowy polskiego państwa dobrobytu rozbudowywanego przez PiS. Zmienia także jego logikę.
Każdy nowy projekt jest "zamiast" czegoś, co było. Każdy pozorny zysk pracownika albo emeryta odbywa się "kosztem" utraty dotychczasowych zdobyczy socjalnych. W efekcie nie ma wrażenia odwrotu. W nawale codziennych spraw to trochę umyka. Mamy raczej dreptanie w stylu krok do przodu, dwa do tyłu, jeden w bok, znów jeden do tyłu.
Tak czy inaczej nie poruszamy się naprzód. Tylko się od roku cofamy. A jak nie wierzycie, to spójrzcie na kartkę, która przed wami leży.
Rafał Woś
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!