Poseł Grzegorz Braun z Konfederacji dopuścił się napaści na wykład profesora Jana Grabowskiego, historyka specjalizującego się w tematyce Holocaustu. Mógłbym zacząć od ironizowania, że wykład odbył się symbolicznie w Niemieckim Instytucie Historycznym. Akurat tu profesor Grabowski znalazł wdzięcznych słuchaczy dla swoich tez. Czy mówił tym razem o 200 tysiącach Żydów, którzy zginęli podczas wojny "z winy Polaków", nie wiemy. Bez wątpienia to dziś jeden z najbardziej konsekwentnych oskarżycieli polskiego narodu. Naukowiec zmieniony w agresywnego publicystę, a nawet samozwańczego prokuratora. Czy brunatna fala? Powinienem jednak ugryźć się w język, oceniając profesora. Bo w tym przypadku stał się ofiarą. Żaden najbardziej gołosłowny i niesprawiedliwy pogląd nie uzasadnia fizycznej agresji. Poseł Braun był w stanie przerwać ledwie rozpoczęte spotkanie. Niszczył sprzęt nagłaśniający, lżył gospodarzy i samego uczonego. To czysty bandytyzm, uprawiany pod osłoną immunitetu poselskiego. Nic go nie usprawiedliwia. "Gazeta Wyborcza" ma naturalnie rację: immunitet nie może osłaniać przestępczego czynu. Policjanci powinni natychmiast wyprowadzić posła Brauna siłą. A Sejm immunitet jak najszybciej uchylić. Przemoc nie zasługuje na prawną ochronę mającą przecież gwarantować swobodę politycznej aktywności. Nie wtedy wszakże, kiedy polityk odmawia innym korzystania z wolności. Zamiast tego funkcjonariusze wdali się z nim w negocjacje, próbując mu wytłumaczyć, że źle postępuje. I znów: "Wyborcza" słusznie zauważa, że mogli się obawiać dodatkowych kłopotów, kiedy zostali skonfrontowani z politykiem. Czy to jednak wystarczający dowód na to, żeby pisać o "wzbierającej brunatnej fali". Na której to, zdaniem komentatora "GW", obecna władza chce wygrać wybory? Ja przypomnę, że całkiem niedawno ten sam Braun wdzierał się do Ministerstwa Zdrowia i lżył "pisowskich" urzędników - w imię innej swojej manii: wojny ze szczepionkami i sanitarnymi obostrzeniami z powodu covidu. Atakował też placówki zajmujące się walką z pandemią. Pozostał równie bezkarny. Jaka to z kolei była fala? Czyim był sojusznikiem, a czyim wrogiem polityk, który z sejmowej trybuny wzywał do powieszenia pisowskiego ministra zdrowia? Prawda, napaść na wykład Grabowskiego kojarzy się z bojówkarskimi metodami przedwojennej skrajnej prawicy. Braun, organizując taki eksces, sam zadbał o podobne skojarzenia. Od tej pory każdy, komu nie podobają się twierdzenia profesora Grabowskiego będzie przedstawiany jako sojusznik pałkarza, choćby swoje zastrzeżenia wyrażał atłasowym językiem salonu czy naukowego seminarium. W tym sensie poseł Braun wystąpił jako "pożyteczny idiota" środowisk poprawnych politycznie. Zapewne tego nie rozumie. Wybryk natury Jest warchołem na pograniczu poczytalności. Przypomnę, że w jednym ze swoich internetowych występów jakieś dwa lata temu oskarżał rząd Morawieckiego, że ten buduje Centralny Port Komunikacyjny, aby ewentualnie instalować tam Żydów uciekających z Izraela, kiedy zaatakują ich Arabowie. Jak rozumiem atakował swojego sojusznika w dziele zalewania Polski brunatną falą. Nonsens goni nonsens. Czym bardziej życie publiczne w Polsce staje się stabloidyzowane i ogarnięte wielką polaryzacyjną wojną, tym chętniej obie strony patrzą na siebie jako na demoniczne wielkie bloki. Lewaczki mażące mury kościołów są wrzucane do jednego wora z, dajmy na to, uosobieniem umiaru w każdej sferze profesorem Władysławem Bartoszewskim, posłem PSL. Z kolei Braun maszeruje podobno z obecną władzą. Ta władza robi dziś w obliczu wyborów wiele rzeczy wątpliwych, a czasem brzydkich. Ale akurat nie wykreowała Brauna (on jej też nie). Zaryzykuję nawet twierdzenie, że jego szaleństwo jest dziełem gorsetu politycznej poprawności, w który byliśmy wpychani w czasach przed PiS-em, kiedy pewien typ wrażliwości, konserwatywnej i patriotycznej, ledwie był tolerowany przez mainstream. To zaowocowało reakcją w postaci silnej, czasem przeginającej, z pewnością jednak nie tak jak Braun, prawicy spod znaku Kaczyńskiego. Ale też i takimi wybrykami natury. Bo poseł Braun jest wybrykiem natury. Spiskowa wizja "Wyborczej" jest do przewidzenia. Nie wiem, kto w nią naprawdę wierzy, a kto używa jako poręcznego cepa w politycznej walce. Uwalniając PiS od odpowiedzialności w tej akurat sprawie, zadam tej formacji jednak dwa pytania. Co z nim zrobicie? Po pierwsze, jak daleko się posuniecie, kiedy będziecie szukać sojuszników w przyszłym parlamencie, po wyborach? Czy weźmiecie na pokład, do ewentualnej koalicji, każdego kto się nawinie. Gdyby przyszły prawicowy rząd miał zawisnąć na symbolicznym głosie Brauna (lub kogoś podobnego), podejrzewam, że on sam ze wzgardą odrzuciłby kompromis - w imię walki z upiorami lewactwa i żydostwa, które być może nawiedzają go każdej nocy. Ale czy to będzie tak, że wy będziecie prosić, a on wam powie "nie"? Warto sobie już dziś zadawać to pytanie, choćby jako ćwiczenie intelektualne. Po drugie, powołaliście właśnie Komisję Weryfikacyjną mającą badać rosyjskie wpływy. Zrobiliście to z oczywistym naruszeniem konstytucji. Dając jej prawo blokowania politycznych karier, z iluzorycznym tylko prawem odwołania się do sądu (sądy administracyjne nie będą mogły oceniać meritum takich decyzji). Zrobiliście to na pięć miesięcy przed wyborami, co oznacza, że nie chodzi o solidne dochodzenie, a o wyborczą awanturę. Zrobiliście to w imię tropienia Donalda Tuska. Który popełnił niejeden polityczny błąd, także godząc się na energetyczne uzależnienie Polski od Rosji. Ale zrobił to samo co niemal cała Europa. I choć dziś jest politykiem wyjątkowo niesympatycznym, to nie jest rosyjskim agentem ani lobbystą. I nigdy nie był. A co z Braunem i środowiskami wokół niego? O ile mnie pamięć nie myli, bronił racji putinowskiej Rosji w obliczu jej agresji na Ukrainę. Co tu jest szczerym przekonaniem, a co efektem rosyjskiego lobbingu? A jeśli nawet to przekonanie, czy Rosja mu się nie odwdzięcza? Skoro rosyjskie wpływy w Polsce to plaga wymagająca chirurgicznych cięć, trudno znaleźć bardziej wyrazisty ich przykład niż reżyser Braun. Zarazem mam też pytanie do Konfederacji? Czy można uprawiać poważną politykę z Braunem? Rozumiem taktykę imitowania wojny z całym światem, grania roli formacji, która z nikim nie będzie się układać. Dla takiego tonu branie ewidentnych wariatów na pokład jakoś się tłumaczy. Ale przestrzegam: można przeciągnąć strunę. Jeśli po wyborach będziecie chcieli wkroczyć do wielkiej gry o współrządzenie, i tak będziecie być może musieli - o ile w ogóle wejdzie do Sejmu - pozbyć się go. O ile tylko PiS nie uzna, że rządzić można z każdym, także z ewidentnym reprezentantem rosyjskich interesów w Polsce. Wciąż mam resztki wiary w państwowy instynkt jego liderów. Może więc warto odstawić go już dziś? Ma on zapewne jakichś wyznawców, ale mam wrażenie, że najświeższy trend wyborców ku Konfederacji niekoniecznie premiuje akurat ideologiczne i psychiatryczne aktywności tego człowieka. Wykrzykującego piękną polszczyzną (jest ze wspaniałej intelektualnej rodziny) nieprawdopodobne głupstwa. W polityce można od biedy być niemądrym albo szalonym. Partyjne sztaby korzystają z jednych i drugich. Ale bycie jednym i drugim równocześnie rokuje na dłuższą metę kiepsko. A może się mylę? Może polska polityka zabrnęła dalej, niż wciąż wydaje się mnie?Piotr Zaremba