Państwa, nawet zaprzyjaźnione, czasem się kłócą. Przykładem mogą być Francja i Niemcy, które w Unii Europejskiej z reguły mówią jednym głosem, wspólnie występują z protekcjonalną wyższością wobec nowych członków i krajów Południa, razem piszą nową, zmanipulowaną historię drugiej wojny światowej, razem dystansują się wobec USA. Równocześnie bezwzględnie potrafią walczyć ze sobą w sprawie energetyki atomowej czy dopłat dla rolnictwa. Tak też widziałem do tej pory spór zbożowy między Polską a Ukrainą. Mamy pola konfliktu, przede wszystkim dotyczące rolnictwa, tam konkurujemy, choćby i bezwzględnie. Ale pilnujemy, by nie szkodziło to naszej współpracy wojskowej i by nie napuszczać na siebie Polaków i Ukraińców. Atakiem na Polskę prezydent Zełenski wyszedł poza ten podział. Złamał zasadę, że ekonomię oddzielamy od polityki. CZYTAJ WIĘCEJ: Źli, brzydcy, Polacy - naród wyobrażony Jego wynurzenia na temat tego, że Polska przygotowuje grunt dla rosyjskiego aktora, szkodzą nam i są fantastycznym prezentem dla Moskwy. Faktyczne wymuszenie w ten sposób na naszym prezydencie odwołania spotkania na forum ONZ w Nowym Jorku umiędzynaradawia konflikt. Rosyjskie sieci agenturalne skwapliwie to wykorzystają uderzając w różnych punktach światowego obiegu informacyjnego. Co gorsza, uwzględniając, że do wyborów prezydenckich na Ukrainie pozostał rok, można spodziewać się kolejnych nieprzyjemnych ruchów ze strony prezydenta Zełenskiego i jego otoczenia. Zapewnią one im kilka procent głosów nacjonalistów i rolników, ale zaszkodzą i Polsce, i Ukrainie, a pomogą propagandzie rosyjskiej. Chyba można to było zrobić subtelniej, tak by wilk był syty i owca cała. Albo więc Wołodymyr Zełenski nie jest aż takim geniuszem politycznym za jakiego go uznał świat, albo w całej historii jest jakieś dodatkowe tło, którego nie znamy. Na przykład wpływ niemiecki, czy postawienie na zmianę polityczną w Polsce. Prezent dla Moskwy Oczywiście prezydent Zełenski sprawił wielki prezent polskim ukrainofobom. W tym tej części publicystyki, niestety zazwyczaj prawicowej, która dowodziła najpierw, że wojny nie będzie, potem że nasza pomoc jest zbyt droga, Ukraińcy jeżdżą drogimi samochodami (jeden z publicystów nawet je liczył), rozszerzenie NATO to zagrożenie, no a przede wszystkim mamy niezałatwione rachunki za Wołyń. Ukraiński polityk dokopał też skutecznie swoim polskim sojusznikom, którzy najbardziej wspierali sprawę obrony Ukrainy, z prezydentem Dudą i ministrem Błaszczakiem na czele. Wyciągną z tego wnioski i będą dużo ostrożniejsi. Oni i inni. Nie da się ukryć, że sytuacja nie jest komfortowa, także dla osób takich jak niżej podpisany, które dość zdecydowanie promowały wspieranie Ukrainy. By nie mówić za innych, w moim przypadku było to powodowane oczywiście przede wszystkim przekonaniem, że skuteczna obrona Ukrainy i osłabienie Rosji są w naszym najbardziej żywotnym interesie. CZYTAJ WIĘCEJ: Kampania dla koneserów. Reszta ma dosyć Nie bez znaczenia były jednak względy humanitarne, a także sama sympatia dla narodu ukraińskiego połączona z wiarą, że wspólny wróg i wymiana społeczna mogą doprowadzić także do zbliżenia geopolitycznego i zagojenia się ran historycznych. To ostatnie przekonanie okazało się pewną naiwnością. Wpierw zbyt duża okazała się siła polskich ukrainofobów, wpływy ukraińskich nacjonalistów, a potem małostkowość ukraińskich polityków z prezydentem Ukrainy włącznie. Zapewne silne okazały się także wpływy rosyjskiej agentury i agentury wpływu. Ukraińcami w demografię Czy zimny kubeł prezydenta Zełenskiego coś zmienia? W moim podejściu do niego na pewno tak. Także do tego, że uważam, iż w kwestiach gospodarczych powinniśmy być bezwzględni. Dokładnie tak bezwzględni jak bezwzględni są Francuzi dla Niemców przy walce o dopłaty rolne, a Niemcy dla Francuzów przy walce o energetykę. Nie zmienia to faktu, że Ukraina pozostanie kluczowym sojusznikiem i trudno wyobrazić sobie jakąś reorientację sojuszy. Rosja zapewne pozostanie kluczowym zagrożeniem dla obu naszych krajów na lata i zapewne od czasu do czasu będzie wzniecała lokalne konflikty na swoich granicach. CZYTAJ WIĘCEJ: Zamiast Kijowa Putin podbił Watykan? Jest jednak druga sprawa. Wymiany społecznej. W tym momencie mamy ogromną ilość mieszanych rodzin, Ukraińców nabywających, a czasem odzyskujących drugą, polską tożsamość, czasem Polaków uczących się ukraińskiego i interesujących tym krajem. Jesteśmy podobni, rozumiemy się, szybko się integrujemy. Patrząc szerzej, w naszej sytuacji demograficznej to jedyny ratunek, a sprawa w długofalowej perspektywie gospodarczej jest tak ważna jak zboże. Niedobory pracownika oznaczają załamanie produkcji, a ta - tak samo jak wysokie bezrobocie - wszystko co złe, z inflacją włącznie, a czasem załamaniem systemu emerytalnego i spiralą zadłużenia państwa. Choć nie wątpię, że nasi domorośli analitycy spod znaku mediów zbliżonych do Konfederacji znajdą wówczas inne przyczyny. Czy to oznacza, że mamy przechodzić obojętnie obok zniewag i strzelistych aktów niewdzięczności ze strony ukraińskiego prezydenta? Zdecydowanie nie, szczególnie, że sporo wskazuje, iż plując na Polskę pluje pod wiatr. Wiktor Świetlik