W tym momencie czeka nas długotrwała batalia o wygaszenie mandatów poselskich Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a ci, którzy mają z nimi osobiście na pieńku, w tym kilka wpływowych postaci krążących wokół obecnego układu władzy będzie dążyć do ponownego ich postawienia przed sądem pod jakimś innym zarzutem. W sprawie mediów czeka nas podważanie bądź to samej decyzji KRS, bądź podważanie jej wiążącego efektu. Problem mają już teraz kontrahenci w tym reklamodawcy. Cóż, gdzie wyciosana jest nowa demokracja, tam wióry lecą. Sytuacja ta będzie przenosić się do innych sfer życia. Filozof Jürgen Habermas pisał przed laty o kolonizacji życia społecznego przez regulacje. My dziś idziemy dalej i nowa, "praworządna" Polska staje się krajem skolonizowanym przez interpretacje. Im bardziej kolejne ekipy biorą się za walkę o państwo prawa, tym owego wyśnionego ładu regulacyjnego jest mniej. Trzeba przyznać, że w twórczej destrukcji obecnie rządzący poszli bardzo daleko. Symbolem tego może być Roman Giertych jako polityk, który otrzymał sejmową misję wykrywania zbrodni i oddzielania światłości od cienia. Jest to sytuacja karykaturalna. Palestra 2.0. Ale i w tym ponuro-śmiesznym gabinecie figur woskowych, w którym zaczynamy wszyscy funkcjonować, parę osób może zbić solidny kapitał. Chodzi o prawników. Przy czym nie chodzi o przedstawicieli palestry w dawnym stylu, z zadartym nosem, wyniosła troską o zepsucie naszych czasów, ostentacyjnym prezentowaniem najwyższej klasy wrodzonej moralności i wszechwiedzy i niezbyt sporym zapałem do pracy. Chodzi o takich prawników, z jakimi w krajach anglosaskich kojarzy się ten zawód. Krewkich, sprytnych, potrafiących naciągnąć co trzeba i się dostosować. Potrafiących, gdy trzeba iść wbrew prądom i grać odważnie. Mówić tak, by ich rozumiano. W systemie bez zasad to oni często na bieżąco te zasady będą tworzyć, tak jak zresztą od dawna tworzyły się one czasem przypadkowo, czasem na polityczne zamówienie, czasem zgodnie z linią orzecznictwa, która zależy od tego dla kogo się orzeka. Jeszcze z czasów, kiedy kierowałem Centrum Monitoringu Wolności Prasy, pamiętam sytuację, gdy toczyły się w Warszawie dwie identyczne sprawy, związane z jedną publikacją. Tak się złożyło, że w tych dwóch bliźniaczych sprawach finalne rozprawy odbyły się jednego dnia, jedna po drugiej i pozwanych reprezentował ten sam, współpracujący ze mną wówczas, adwokat. W pewnym momencie ów kolega zdziwiony zadzwonił do mnie i stwierdził - jedną wygrałem, drugą przegrałem. Co zmieniło się przez tych może 10 lat? Dziś ta sytuacja nikogo by nie zdziwiła. Całkowitą loterią staje się nie tylko orzeczenie w sprawie cywilnej, ale i interpretacja wszelkiego rodzaju przepisów. Argumenty czy bon moty I tu stwarza się szansa dla prawniczych pistoletów. Co ciekawe, kilkunastu z nich pojawiło się w ostatnim czasie na prawicy, a ich działanie charakteryzuje duża konkretność i merytoryczność. Wybijają się tym na tle otoczenia, szczególnie starej pisowskiej gwardii aż za dobrze pamiętającej styl uprawiania polityki z lat 90, dbającej przede wszystkim o "ucho prezesa" i przyciężkawe bon moty wygłaszane w tradycyjnych lub wiecach ze swoimi. Postaciami z innej bajki niż tamci są chociażby Waldemar Buda, niedoszły minister sprawiedliwości i Paweł Lewandowski, były wiceszef MSZ, ale też cała grupa polityków skupiona wokół Zbigniewa Ziobry, między innymi Jan Kanthak, Sebastian Kaleta czy Marcin Warchoł. Dochodzą prawnicy wywodzący się z prawicowego Ordo Iuris. O ile tym ostatnim środowiskom politycznym szkodziły konserwatywny radykalizm i bratobójcza wojna z Mateuszem Morawieckim, to dziś wydaje się, że jako jedyne wyciągnęły one twarde wnioski z tego, co się stało 15 października. Skupiają się na regulacjach, punktują błędy przeciwnika. A te ostatnie, choćby w przypadku działań ministra Sienkiewicza, ciężko ukryć. Oczywiście za władzą stoi dziś siła, media, poparcie społeczne. Najnowsza historia Polski dowodzi jednak, że potrafiły być one ulotne, a konsekwentni, ale też dynamiczny, dostosowujący się do zmian prawnicy mogą być motorem zmian. Także rozliczać kiedyś obecną ekipę. Staje się to na razie motywem przewodnim przekazu PiS. Skądinąd i to już znamy. Wiktor Świetlik