9 maja Rosja wypowie oficjalną wojnę Ukrainie? Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow określił te doniesienia jako "bzdurę". A może tego dnia zakończy się wojna, nazywana w Moskwie specjalną operacją wojskową? Taki scenariusz miał dotrzeć nawet do Watykanu, a kurierem tej wiadomości był premier Węgier Viktor Orban, który rozmawiał na ten temat z papieżem Franciszkiem. Rozmówcy Interii nie mają wątpliwości, że 9 maja "coś" się wydarzy. Co to będzie? Możliwości jest przynajmniej kilka. Pewne jest jedno - 9 maja to jedna z najważniejszych dat w rosyjskim kalendarzu. Słynny "Dzień Zwycięstwa", czyli "Dień Pabiedy" od lat jest wizerunkowym symbolem potęgi rosyjskiego mocarstwa i nostalgicznym westchnieniem. Rosjanie, patrzący na świat inaczej niż Zachód, gloryfikują tę datę na znak nowych czasów i nowego międzynarodowego ładu, który nastał po zakończeniu drugiej wojny światowej. Jak wierzą Rosjanie - dzięki ich bohaterskiemu narodowi. 9 maja jest więc świętem, radosnym festynem, obleczonym w biało-niebiesko-czerwone barwy. Ma też swoje kluczowe momenty - pierwszy to parada wojskowa, która ma być popisem zdolności bojowych rosyjskiej armii. To tego dnia Federacja Rosyjska chwali się przed światem nowymi zdobyczami techniki, uzbrojeniem, liczebnością wojska, jego wyszkoleniem i różnorodnością. Nigdzie na świecie, może poza Koreą Północną, nie ma tak ostentacyjnej demonstracji siły. Inna sprawa dotyczy jej rzeczywistych możliwości, co wojna w Ukrainie pokazała dobitnie. Rosyjskie święto 9 maja ma też inny stały punkt - przemówienie prezydenta. Słowa, które Władimir Putin może wypowiedzieć w tym roku, mogą mieć ogromne znaczenie dla przyszłości nie tylko Ukrainy, ale też całego świata. 2 tys. kilometrów na zachód od Moskwy - w Berlinie - wystąpieniu Putina będą przysłuchiwać się wspólnie dwaj najważniejsi przywódcy w Europie - kanclerz Niemiec Olaf Scholz i prezydent Francji Emmanuel Macron. Co powie Putin? Co ogłosi? Co tego dnia się zmieni? Nikt nie ma wątpliwości, że "coś" się wydarzy. Co więc może ogłosić Putin? O pomoc poprosiliśmy pięciu ekspertów. Oficjalne wypowiedzenie wojny i powszechna mobilizacja? Pierwszy scenariusz nakreślił premier Ukrainy Dmytro Szmyhal, który w czwartek w Warszawie brał udział w konferencji darczyńców na rzecz Ukrainy. Oświadczył później, że "według służb wywiadowczych państw-partnerów Ukrainy, Rosja zamierza ogłosić pełnowymiarową wojnę 9 maja". Podobne doniesienia pojawiały się też w korespondencjach zachodnich mediów powołujących się na wywiady tych krajów. Co by to oznaczało? Nie tylko oficjalne wypowiedzenie wojny (która oczywiście trwa, choć w Rosji nazywana jest "specjalną operacją wojskową" - red.), ale też powszechną lub przynajmniej częściową mobilizację. Na ten scenariusz często wskazują też nasi eksperci. - Poza tym, że odbędzie się defilada w Moskwie, a także prawdopodobnie defilada pseudozwycięzców w Mariupolu, nic się nie zmieni. Chyba że Putin ogłosi powszechną mobilizację - mówi Interii płk rez. dr Dariusz Dachowicz, były dowódca 1. pułku specjalnego komandosów. - Putin musi pilnie ogłosić powszechną lub częściową mobilizację. Jeśli tego nie zrobi, to za kilka tygodni nie będzie miał kim bronić tego, co zdobył do tej pory - wtóruje mu gen. Waldemar Skrzypczak. - Putin ogłosi zwycięstwo operacji specjalnej i że zakładane cele zostały osiągnięte. Powie, że zajęte terytoria są tymi, które od początku chciał zająć w ramach tej operacji. On nie ma wyjścia, bo nie ma co ogłosić. Może doda, że neonazizm ukraiński został zniszczony - zastanawia się gen. Skrzypczak. Dachowicz: - Może ogłosić, że operacja jest kontynuowana. Równocześnie pokażą defiladę z Mariupola dodając, że sprawa jest praktycznie zakończona. To będzie oczywiście nieprawda. Być może przerwą na chwilę bombardowanie Mariupola na czas defilady. Przesłanie prezydenta Rosji było jednoznaczne - że mucha ma się stamtąd nie wymknąć. Sytuacja w Mariupolu jest o tyle istotna, że wciąż w Azowstalu bronią się ukraińscy żołnierze. A to, jak też wiele innych wątków, pokrzyżowało plany Putinowi. Krótko mówiąc - Federacja Rosyjska nie ma się kompletnie czym pochwalić w trakcie operacji specjalnej, która planowo miała być szybka i spektakularna. Zresztą pierwsze informacje zachodnich wywiadów po 24 lutego mówiły o szybkim końcu wojny. Minęły jednak 74 dni, a Ukraińcy dzielnie się bronią. Czytaj także: Wielkie ogłupianie Rosja. Czego nie dowiesz się z mediów? Wyprane mózgi rosyjskiego społeczeństwa Problem zaczęli dostrzegać rosyjscy propagandyści z telewizji publicznej, ale też zwykli Rosjanie. Ogromne straty i regularne potknięcia rosyjskiej armii sprawiają, że nawet najbardziej fanatycznemu wyznawcy putinizmu musi zaświecić się lampka ostrzegawcza. - Społeczeństwu rosyjskiemu świta, że coś jest nie tak, ale pamiętajmy, że oni mają wyprane mózgi. Nawet jeśli coś im się nie podoba, to nie spodziewajmy się rewolucji czy powszechnego oporu. Władza powie, że trzeba zwiększyć siły, że Zachód przeszkadza, a społeczeństwo to kupi - uważa Tomasz Badowski, specjalista ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. - Spodziewam się, że 9 maja Putin w jakiś sposób będzie starał się wytłumaczyć Rosjanom dwa miesiące nieudanej operacji na Ukrainie. To też dla niego okazja, by zmobilizować społeczeństwo i rzucić nowe siły do walki. Może to być np. ograniczona mobilizacja w wybranych regionach na południu Rosji - dodaje Badowski. Na wyłącznie propagandowe zabiegi na użytek wewnętrzny zwracają uwagę w zasadzie wszyscy eksperci, z którymi rozmawiała Interia. Są przekonani, że słowa Putina będą skierowane głównie do społeczeństwa rosyjskiego. Jan Parys, były minister obrony narodowej: - 9 maja, jak co roku, w Moskwie będzie defilada i przemówienie. Wielkiej wagi bym jednak nie przywiązywał do tego, co powie Putin, bo nie jest to polityk, który mówi rzeczy prawdziwe i rzetelnie informuje o swoich zamiarach. To będzie wystąpienie propagandowe, gdzie będzie usiłował tłumaczyć swoje decyzje o operacji na Ukrainie jako bardzo słuszne. Spróbuje przekazać społeczeństwu, że walki trwają, a Rosja odnosi tam sukcesy. Dr Łukasz Przybyło z Akademii Sztuki Wojennej: - Wszyscy zadają sobie pytanie, co się wydarzy 9 maja. Jest 50 proc. szans na to, że Rosjanie zmobilizują dodatkowe siły i pójdą na wojnę, a 50 proc., że to będzie stwierdzenie, że się udało, że operacja została zakończona, więc nic się nie zmieni, a Władimir Putin będzie kontynuował operację denazyfikacji. Mogą się też pojawić groźby nuklearne. Naprawdę nikt tego nie wie, bo jest to ściśle strzeżony sekret, który siedzi w głowie Władimira Putina. Jedno jest pewne - tego dnia wojna się nie skończy. Co wiedzą Viktor Orban i papież Franciszek? A można byłoby mieć taką nadzieję, gdyby wierzyć słowom papieża Franciszka. "Viktor Orban, kiedy go spotkałem, powiedział mi, że Rosjanie mają plan, że 9 maja wszystko się skończy" - mówił papież w głośnym wywiadzie dla "Corriere della Sera". Jan Parys: - Nie przywiązywałbym wagi do tego, co rzekomo Orban powiedział papieżowi Franciszkowi. Papież Franciszek w ciągu ostatnich dwóch miesięcy całkowicie roztrwonił swój autorytet, a jego wypowiedzi są przykładem egzotyki politycznej. Tomasz Badowski: - To, co mówi Orban, zawsze dzielę przez pięć. Nie biorę tego na poważnie, a raczej traktuję to jako kolejny kanał propagandy rosyjskiej. O zakończeniu wojny 9 maja nie mówią wyłącznie Franciszek i Orban, ale takie sygnały pojawiały się od dłuższego czasu. Putin ma przywiązywać dużą wagę do symboliki, a 9 maja jest niewątpliwie symbolem nie tylko w Rosji, ale na całym świecie. Trudno jednak powiedzieć, czy była to rzeczywiście data graniczna zakończenia wojny z Ukrainą postawiona przez Putina. Łatwo natomiast powiedzieć, że nawet jeśli tak było, to tego celu nie uda się zrealizować. Jan Parys: - Nie spodziewam się, by do 9 maja nastąpiły decydujące starcia, które pozwoliłyby ogłosić rozstrzygnięcie tej wojny. Widać, że obie strony są dość silne. Strona rosyjska silniejsza, ale obrońcy ukraińscy trwają na swoich pozycjach niemal wszędzie. Widzę więc pewną stabilizację i walkę na wyczerpanie ludzi i posiadanych zasobów sprzętu. "Koniec wojny oznaczałby poddanie się Putina" Gen. Waldemar Skrzypczak: - Koniec wojny teraz oznaczałby poddanie się Putina. Na koniec wojny nie zgodzą się też Ukraińcy, bo nie mogą. Ukraina zapłaciła bardzo wysoką cenę, a jeżeli teraz zgodziliby się na pokój zgodnie z linią frontu, zgodziliby się na utratę terytorium. Nie ma takiej opcji. Mało tego, Ukraina będzie chciała wszystko odbić, włącznie z Donbasem i Ługańskiem. Zdaniem gen. Skrzypczaka w tej fazie wojny nie ma mowy o możliwym pokoju. - Armia ukraińska odradza swoje siły, ma nowe jednostki, nowy sprzęt, i tak jak przewidywałem Ukraińcy mają powodzenie na północ od Charkowa i na południowym kierunku chersońskim. Od dwóch tygodni mówiłem, że będą ich tam lać i ich leją. W związku z tym, jeżeli Putin nie zrobi ruchu mobilizacji, nie będzie w stanie zatrzymać armii ukraińskiej - uważa gen. Skrzypczak. Podobnego zdania jest płk. Dachowicz: - Nawet jeżeli ta wojna ze strony rosyjskiej byłaby chociaż na chwilę wstrzymana, to przejdzie w fazę uśpioną. Rosjanie nie zakończą tej wojny, bo cały świat wie, że przegrali. A oni tej myśli do siebie nie chcą dopuścić. 9 maja, zdaniem naszych rozmówców, najprawdopodobniej pozostanie jedynie symbolem. Ulicami Moskwy przejdzie defilada, Putin wygłosi przemówienie, a na froncie wciąż będą ginąć ludzie. Nie tylko żołnierze, ale też cywile - kobiety i dzieci. W Rosji będą jednak świętować. Barwnie mówi o tym dniu gen. Skrzypczak. - Spodziewam się śmiesznej parady. Jako żołnierz zadaję sobie pytanie, kto tam będzie maszerował? Skoro brakuje żołnierzy na froncie, to skąd Putin weźmie żołnierzy na paradę? Weźmie takich, którzy się na wojnę nie nadają. To nie będzie parada wojskowa, tylko kondukt żałobny. A kolejna symboliczna data za niewiele ponad miesiąc. 12 czerwca przypada bowiem Dzień Rosji. Łukasz Szpyrka