Jakub Szczepański, Interia: Nagranie, na którym widać jak biegnie pan z siatką w stronę granicy polsko-białoruskiej, budzi wiele kontrowersji. Franciszek Sterczewski, poseł Koalicji Obywatelskiej: - Wrzuciłem do internetu pełną wersję tego zdarzenia, aby każdy mógł sobie wyrobić opinię, jak było naprawdę. Nim zacząłem biec, odbyłem półgodzinną rozmowę z funkcjonariuszami straży granicznej. Spokojnie tłumaczyłem im, że nie mam zamiaru przekraczać granicy, a jedynie podejść na wysokość stojących niedaleko wozów transportowych i przekazać uchodźcom leki, jedzenie i koce. Powiedziałem panom, że mogą przejrzeć każdego banana czy orzecha, którego mam w siatce. ZOBACZ: Wpis Klaudii Jachiry. Burza w świeci Nie miał pan złych zamiarów a jednak coś poszło nie tak. Jak potoczyła się ta rozmowa? - Nie zgodzili się, abym podszedł bliżej. Odebrałem to jako uniemożliwienie mi wykonywania pracy poselskiej, a to z kolei jest złamaniem prawa. Żadne służby nie mogą zabronić mi podejść gdziekolwiek na terytorium Polski. Jako poseł mam prawo skontrolować działania polskich służb. Po pierwsze jest tam grupa osób bezprawnie przetrzymywanych, w tym przynajmniej cztery chore osoby. Nie mają co jeść, piją wodę ze strumyka. Jeśli nic się nie zmieni, ktoś wreszcie umrze w tych krzakach. Przez dwa tygodnie rozmawiamy ze strażą graniczną i uprawiają spychologię. Odsyłają nas na policję albo kierują do ministra. A wracając do pytania? Gdy kolejny raz odmówili mi wykonywania pracy, prosiłem by się wylegitymowali i podali podstawę prawną, na mocy której działają. Nie potrafili udzielić odpowiedzi, więc zacząłem iść do przodu a oni za mną. Zamaskowani panowie z karabinami, zupełnie jak z sensacyjnego serialu "Narcos", ruszyli w stronę chłopaka w trampkach. Wyczuwa pan ten absurd? Wtedy zaczął pan uciekać. Trzy razy podejmowałem bieg, na pierwszym odcinku były wywrotki, co może wyglądać zabawnie, ale śmiesznie wcale nie było. Po czterech godzinach całego zamieszania, tuż przed północą, gdy wokół mnie było już ze 20 strażników, odpuściłem, żeby straż nie musiała używać wobec mnie czołgów ani batalionów. Użyto wobec pana środków przymusu bezpośredniego? Nie. Panowie próbowali tylko zagrodzić mi drogę i mówili, że jeśli ja w nich wbiegnę, naruszę ich nietykalność cielesną. Tymczasem sami siebie ośmieszyli tym bieganiem. Nie byłoby tej komedii, gdyby pozwolili mi zostawić torbę. Planuje pan jeszcze jakieś spektakularne akcje? Zapewniam, że to nie koniec. Dziś rozmawiałem z prawnikami oraz Fundacją Ocalenie i będziemy działać dalej. Ale pojawiają się opinie, że gdyby podszedł pan bliżej i znalazł się po stronie Białorusi, nikt nie mógłby panu pomóc. Po drugie, jak pan wie, Łukaszenka nie przyjmuje żadnej pomocy od polskiego rządu. Powtórzę: nie chciałem przekraczać granicy, a jedynie podejść na wysokość wozów transportowych straży granicznej. Jest impas, brak pomocy systemowej dla uchodźców, bezradność państwa. To dramat. Oczekuję od naszego rządu i MSW rozwiązania tej sytuacji. W jaki sposób? Zgodnie z naszą konstytucją i Konwencją Genewską mamy obowiązek udzielić pomocy osobom uciekającym przed wojną. One mają prawo ubiegać się o azyl. Ta sytuacja nie powinna trwać dwa tygodnie, ale godzinę. Bo tyle zabiera przetransportowanie tych osób do punktu granicznego i rozpatrzenie ich wniosków o azyl. Rzecznik Praw Obywatelskich uznał, że działania polskich służb noszą znamiona tortur, nie możemy się na to zgadzać. Z drugiej strony Komisja Europejska staje po stronie Polski. I sam Donald Tusk mówi o tym, że nie można nielegalnie przekraczać granicy. Nikt nie jest nielegalny, więc albo bronimy konstytucji i działamy zgodnie z międzynarodowymi traktatami, albo nie. Państwo nie może być silne wobec słabych. Kontrola granic przed przemytem to jedna rzecz, ale to nie może wykluczać działania humanitarnego wobec osób szukających schronienia. A słyszał pan o "Operacji Śluza" i sprowadzaniu Irakijczyków na Białoruś, by uderzyć w Polskę, Litwę oraz Łotwę? Widział pan zdjęcia Fronteksu, ukazujące jak białoruskie służby dowożą imigrantów na granicę? Pytanie, co jest gorsze: reżim Łukaszenki, który traktuje tych ludzi instrumentalnie, czy nasz rząd, który odmawia im człowieczeństwa i twierdzi, że to nie jest nasz problem? To sprawa dużo poważniejsza niż relacje z Białorusią. Przez kryzys klimatyczny, wojny w Afganistanie i na całym Bliskim Wschodzie, grozi nam kolejna, wielotysięczna fala migracji jak w 2015 roku. Dlatego musimy działać profesjonalnie i rozpatrzyć, kto zasługuje by otrzymać azyl, kto był naszym sojusznikiem w Afganistanie, a kto nie. ZOBACZ: Lech Wałęsa o Władysławie Frasyniuku: Brawo Władek! Tak trzymać! Zabraniam przepraszać Tylko czy powinniśmy wszystkich wpuszczać? Przecież na tym właśnie najbardziej zależy Łukaszence, który chce w ten sposób ukarać Europę, za sankcje nałożone na Białoruś. Wobec reżimu Łukaszenki muszą być mocne, twarde sankcje. Jednak nie poradzimy sobie z tym sami, lecz we współpracy z Unią Europejską. To jest klucz. To będzie możliwe, jeśli nasz rząd zmieni nastawienie co do praworządności, zacznie współpracować z Komisją Europejską i traktować inne państwa po partnersku. Ale Komisja Europejska wsparła Mateusza Morawieckiego w uszczelnieniu granic. "Nie możemy zaakceptować jakichkolwiek prób podżegania i przyzwolenia na nielegalną migrację do UE przez państwa trzecie" - podkreślił Christian Wigand, rzecznik Komisji Europejskiej. To zróbmy wszystko, by koczujące osoby mogły trafić do punktu granicznego, byśmy mogli sprawdzić kim są i jakie mają zamiary. Z rozmowy z niektórymi z nich wiemy, że są osoby, które mają prawo ubiegać się o azyl. Musimy jak najszybciej takie ogniska zapalne gasić. Dopiero jeśli ktoś należy do jakiejś szajki, możemy mówić, że działa nielegalnie. Jakub Szczepański