Viktor Orbán szykuje plan B? Z Węgier napływają wymowne sygnały
Im lepiej idzie opozycji w sondażach, tym bardziej nasilają się pogłoski o tym, że premier Węgier Viktor Orbán mógłby "czmychnąć" na stanowisko prezydenta. I zyskać dodatkowe uprawnienia. Ile w tym prawdy? Sprawdźmy.

W skrócie
- Pojawiły się spekulacje o możliwej zmianie systemu politycznego na Węgrzech na prezydencki, które miałyby umożliwić Viktorowi Orbánowi objęcie urzędu prezydenta po ewentualnej porażce wyborczej.
- Historia rozważań nad wzmocnieniem roli prezydenta i zmianą konstytucji pojawiała się w Węgrzech wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat.
- Aktualnie partia Fidesz przygotowuje legislację, która miałaby chronić urzędującego prezydenta przed odwołaniem przez przyszłą większość parlamentarną.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Szabolcs Panyi, dziennikarz śledczy z portalu Direkt36, już w trakcie wizyty delegacji z Viktorem Orbánem w Moskwie wskazywał na rolę, jaką pełni w niej János Lázár, obecny minister budownictwa. Na marginesie warto przypomnieć, że to właśnie wizyta Orbána na Kremlu i jego spotkanie z Putinem doprowadziły do skrócenia wizyty prezydenta Karola Nawrockiego na Węgrzech i odwołania jego spotkania z premierem Viktorem Orbánem.
Jak pisał Panyi, Lázár mógł pojechać z Orbánem w roli ewentualnego następcy lidera Fideszu właśnie na urzędzie premiera. Wcześniej polityk uczestniczył w delegacji do USA. Co ciekawe, chociaż rzecznik węgierskiego rządu określił doniesienia Bloomberga i innych węgierskich mediów opozycyjnych mianem fake newsa, to temat systemu prezydenckiego tak naprawdę rozpoczął sam Viktor Orbán.
11 listopada Viktor Orbán był gościem programu "Mérleg" (pol. "Bilans") emitowanego w telewizji ATV. Wśród wielu poruszanych tematów pojawił się także ten związany ze zmianą systemu politycznego. Wzmianka o tym fakcie pojawia się nawet w zapowiedzi materiału.
Premier powiedział: - To zagadnienie wielokrotnie pojawiało się w rządzie, ale jak dotąd zawsze dochodziliśmy do wniosku, że do Węgier pasuje system parlamentarny. Zalecam Węgrom, aby nigdy nie uważali tej kwestii za ostatecznie zamkniętą.
Premier wskazał także, że w 2010 r., a więc po tym jak objął rządy, faktycznie rozważano zmianę systemu na prezydencki. Wówczas było to o tyle proste, że Fidesz rozpoczynał prace nad nową konstytucją, którą mógł kształtować absolutnie pod siebie.
Zawieszony pomysł
Warto zacząć od tła historycznego. W wywiadzie udzielonym gazecie "Handelsblatt" w październiku 2012 r., premier stwierdził:
"System prezydencki jest lepszy niż demokracja parlamentarna".
Premier snuł tę refleksję kilka miesięcy po tym, jak z urzędu ustąpił prezydent Pál Schmitt. Było to było konsekwencją ujawnienia plagiatu jego dysertacji doktorskiej. Nowym prezydentem został wybrany János Áder.
Kolejne dywagacje pojawiły się cztery lata później, kiedy dobiegała końca pierwsza kadencja Ádera. W Fidesz trwały gorączkowe dyskusje dotyczące tego, kto będzie kandydatem na nową kadencję. Czy poparcie uzyska dotychczasowy prezydent, czy też pojawi się ktoś nowy.
Wśród rozważanych scenariuszy przewijał się wówczas wariant objęcia urzędu przez samego Viktora Orbána. O przywództwo w partii i urzędzie premiera rywalizowało wówczas dwóch polityków - "najwierniejszych z wiernych" - Antal Rogán, obecny szef kancelarii premiera, polityk cieszący się ogromnymi uprawnieniami (w tym nadzorem na służbami), a także przywołany wcześniej János Lázár. Kompetencje nowego premiera miały być ograniczone poprzez zmianę systemu właśnie na prezydencki. Pomysł ostatecznie wówczas porzucono.
Czy to realne?
Można przyjąć za pewnik, że w informacjach dotyczących zmiany systemu na prezydencki musi być ziarno prawdy. Każdy polityk bowiem zakłada różne warianty, tym bardziej w sytuacji, w której widmo utraty władzy spogląda w oczy. TISZA Pétera Magyara prowadzi w sondażach, acz przewaga, którą dotychczas miała, nieco topnieje.
Kompetencje urzędu prezydenta już w 1990 r. zostały zaprojekowane w taki sposób, by sprowadzały się one wyłącznie do funkcji reprezentacyjnej. Co istotne, głowa państwa chociaż dysponuje formalnie prawem weta, to w praktyce pozostaje ono w zasadzie bez wpływu na proces legislacyjny. Wszystko z uwagi na to, że do jego odrzucenia potrzebna jest większość zwykła, a nie jak w przypadku m.in. Polski - 3/5.
Kompetencje prezydenta zostały ograniczone także za prezydentury Katalin Novák, byłej minister ds. rodziny, która musiała w lutym 2024 r. podać się do dymisji w atmosferze skandalu.
Zmiana systemu na prezydencki wymagałaby podjęcia szeregu bardzo poważnych zmian ustrojowych, przede wszystkim zmiany konstytucji oraz zapewne setek innych aktów prawnych. Potrzebna jest zmiana najważniejsza - sposobu wyboru prezydenta.
Na Węgrzech od początku prezydenta wybiera parlament. W pierwszym kroku konstytucyjnym do jego wyboru potrzebna jest większość konstytucyjna - 2/3 głosów. Jeśli żaden ze zgłoszonych kandydatów takiej większości nie uzyska, to w drugim kroku na urząd wybrana zostanie osoba, która uzyska po prostu więcej głosów od swojego kontrkandydata. Natomiast jeżeli żaden z kandydatów nie zdobędzie 100 głosów, proces wyboru głowy państwa zostaje powtórzony. Zmiany sposobu wyboru prezydenta na powszechny proponuje Péter Magyar, największy rywal Orbána.

Faktem jest, że rządząca koalicja dysponuje większość konstytucyjną. Pozostanie tak na pewno do wyborów, które powinny odbyć się 12 kwietnia przyszłego roku. Pierwsze posiedzenie nowego parlamentu odbyłoby prawdopodobnie pięć tygodni później, tak z reguły je zwoływano. Podjęcie tego typu gwałtownych kroków prawnych teoretycznie jest możliwe, jednak musiałoby się opierać na bardzo jasnych przesłankach.
Fidesz wzmacnia prezydenta
Obecnie Fidesz w parlamencie pracuje nad zmianami ustawowymi, które uniemożliwią nowej większości odwołanie obecnego prezydenta, Tamása Sulyoka. Jego kadencja dobiegnie końca 4 marca 2029 r. Chodzi o utrudnienie stwierdzenia przez Zgromadzenie Krajowe "przejściowej niemożności sprawowania urzędu", a więc konstytucyjnej przesłanki umożliwiającej pełnienie urzędu głowy państwa przez przewodniczącego parlamentu.
W obecnym stanie prawnym stwierdzenie owej "niemożności" odbywa się na wniosek samego prezydenta, rządu bądź posła w oparciu o większość zwykłą. O tego typu inicjatywach legislacyjnych informował na początku grudnia portal Telex. Zmiana prawa nakazałaby odesłanie uchwały parlamentu do Sądu Konstytucyjnego, który pozostanie i tak w pełni zależny od dotychczasowej większości.

Rzecz w tym, że wszyscy sędziowie pochodzą z nominacji Fideszu, a ich kadencja trwa 12 lat. Przewodniczący Trybunału Péter Polt zostały wybrany na kadencję w maju br. Można więc przyjąć za pewne, że Sąd uznałby uchwałę za niekonstytucyjną i to właśnie zadaniem Sądu będzie dbanie, by kadencja prezydenta przebiegła bez przeszkód do końca. Inna propozycja zakłada, że prezydent jednostronnym oświadczeniem mógłby zakończyć okres swojej "przejściowej niemożności".
Obecna większość parlamentarna chce także zadbać o finanse prezydenta. Budżet kancelarii nie mógłby być nie tylko zmniejszany, ale musiałby być corocznie regularnie zwiększany proporcjonalnie do wzrostu średniego wynagrodzenia. Zgłoszone poprawki procedowane są w przyśpieszonej procedurze.
Reasumując - czy Viktor Orbán rozważa scenariusz wyborczej porażki? Na pewno. Czy pomysł objęcia przez niego urzędu prezydenta jest szokujący? Nie, bowiem co jakiś czas wraca. Czy zmianę ustrojową dałoby się przeprowadzić? Teoretycznie tak, jednak gdyby doszło do tych zmian już po wyborach, w których Fidesz uległby TISZA, bierni zazwyczaj Węgrzy mogliby wyjść na ulice. To wszystko jednakże wciąż political fiction, które jednak emocjonuje strony politycznego sporu.
Dominik Héjj














