Rosja traci ważnego sojusznika. Pieskow przyznaje: Trudny okres
Teraz przeżywamy dość trudny okres w stosunkach z naszą przyjazną, bratnią Armenią - stwierdził rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Sekretarz prasowy prezydenta Rosji kolejny raz otwarcie skrytykował polityczne ruchy władz w Erywaniu, które rzekomo sterowane są przez kraje Zachodu.

W rozmowie z portalem AIF Dmitrij Pieskow odniósł się do polityki rządu Nikoli Paszyniana. Władze w Erywaniu zdecydowały w ostatnich tygodniach m.in. o zwiększeniu obecności obserwatorów specjalnej misji Unii Europejskiej w tym regionie.
Zdaniem rzecznika Kremla, to kolejna decyzja, która znacząco utrudnia napięte już relacje na linii Moskwa - Erywań.
Kreml traci ważnego sojusznika
- Jesteśmy przekonani, że udział tych sił należy znacznie ograniczyć, gdyż nie są w stanie zapewnić tam stabilności i dobrobytu. Dlatego mamy nadzieję, że w Erywaniu zwycięży wola polityczna, aby kontynuować rozwój naszych stosunków i pomyślnie przejdziemy przez ten trudny okres - stwierdził Pieskow.
- Teraz faktycznie przeżywamy dość trudny okres w stosunkach z naszą przyjazną, bratnią Armenią. To nawet więcej niż braterstwo, bo mieszka tu (w Rosji - red.) jeszcze więcej Ormian niż w samej Armenii - dodał.
Jednocześnie sekretarz prasowy Władimira Putina zwrócił uwagę na uzależnienie gospodarcze Erywania od Rosji. Według niego działalność Orman mieszkających w Rosji stanowi znaczny procent całego budżetu Armenii.
- Co roku (Ormianie mieszkający w Rosji - red.) przekazują republice miliardy dolarów. Jednocześnie region Kaukazu przyciąga uwagę sił spoza tego obszaru - podkreślił.
Marija Zacharowa o "flirtowaniu" Armenii z Zachodem
Rzekoma antyrosyjska polityka Nikoli Paszyniana jest przedmiotem krytyki ze strony rosyjskich władz już od kilku miesięcy. Na temat decyzji władz w Erywaniu wypowiadała się między innymi rzecznik rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa.
Jej zdaniem, ostatnie polityczne kroki Armenii to próba "flirtowania" z Zachodem.
- Nie ma to związku z prawdziwymi pierwotnymi i narodowymi interesami Armenii (...) To jest coś, co przygotowano gdzieś w okolicach Brukseli, gulasz informacyjny, którym teraz starają się hojnie nakarmić obywateli Armenii, wymyślając jakieś bajki - przekonywała.
Zdaniem Zacharowej, każdy kraj ma prawo wybierać, do jakiego sojuszu lub stowarzyszenia międzynarodowego należy, jednak musi to robić w oparciu o realia i faktyczne potrzeby państwa.
Zobacz również:
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!