Analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Całus skomentował atak na terenie jednej z jednostek wojskowych w Tyraspolu. W niedzielę miał zostać tam przeprowadzony przy użyciu drona kamikadze. - Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz rosyjskiej lub naddniestrzańskiej prowokacji - komentował doniesienia z separatystycznego Naddniestrza o ataku drona na bazę wojskową analityk OSW Kamil Całus. - Jaki mógłby być cel takiej ustawionej prowokacji? Po pierwsze wpisuje się to w działania i interesy Rosji w regionie, czyli budowanie napięcia między Tyraspolem i Kiszyniowem, straszenie potencjalną eskalacją zarówno mieszkańców Mołdawii, jak i jej zachodnich partnerów - dodaje. Przypomniał również, że to nie pierwsza tego typu sytuacja, którą można interpretować właśnie jako rosyjską prowokację. Poinformował, że w kwietniu 2002 r. w miejscowości Majaki wysadzony został maszt nadawczy. Potem doszło do ostrzelania z granatnika gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa i zrzucenia granatu z drona na lotnisko wojskowe. - Po drugie - nie byłby to już pierwszy raz, gdy rosyjskie służby (lub kontrolowane przez Rosję służby naddniestrzańskie) pozorują tego typu akcję, zrzucając odpowiedzialność na Kiszyniów lub Kijów” – mówi Całus. - Po trzecie. Chociaż oczywiście Ukraina ma techniczne możliwości do przeprowadzenia takiego ataku, to nie za bardzo widzę, po co miałaby to robić. Nie ma ani militarnego, ani politycznego powodu, by atakować niesprawny sprzęt w tyraspolskiej bazie - mówi ekspert. Zaznacza, że ani separatyści, ani stacjonujący w regionie Rosjanie od lat nie mają tam sprawnego Mi-8, więc de facto był to "złom". A co za tym idzie - idealny obiekt do wykorzystania w prowokacji. Mołdawia: Rosjanie straszą Zachodem. "Ręka Moskwy" w Europie Co przemawia za "ręką Moskwy"? Chęć destabilizacji Mołdawii i zastraszenia jej mieszkańców przed jesiennymi wyborami prezydenckimi. Jak informuje Całus, elektorat Mołdawii jest zastraszanymi taki słowami jak: "wasze prozachodnie władze wciągają was do wojny". Ogólny wzrost napięcia szkodzi Mołdawii, która walczy o wejście do UE. Ma też odstraszyć zachodnich partnerów. - Za rosyjską "ustawką" przemawiają też niskie koszty prowokacji, podobnie jak w przypadku poprzednich incydentów - brak ofiar i rannych oraz to, że nie ucierpiała ważna infrastruktura - zaznacza Całus. Analityk przypomina swoje prognozy ze stycznia, gdy Kiszyniów pozbawił separatystyczne Naddniestrze ulg celnych, wywołując tym ogromne niezadowolenie, oskarżenia o szkodzenie regionowi i "dążenie do eskalacji". - Już wtedy spodziewaliśmy się, że może dojść incydentów, pozorowanych ataków dywersyjnych, podobnych do tych z 2022 r. - mówi Całus. Rosja prowokuje. "Próba wywołania paniki i strachu" Władze w Kiszyniowie zdementowały w niedzielę doniesienia z Naddniestrza. - Po przeanalizowaniu materiałów wideo i wymianie informacji ze stosownymi instytucjami informujemy, że incydent jest próbą wywołania strachu i paniki w regionie. Sprzęt wojskowy, który jest zaprezentowany na zdjęciach, nie działa już od kilku lat - oświadczyło biuro ds. reintegracji w Kiszyniowie. W komunikacie podkreślono także, że władze Mołdawii "są w kontakcie z Kijowem, nie potwierdzają żadnego ataku na region Naddniestrza". Naddniestrze źródłem konfliktu na linii Rosja - Mołdawia Naddniestrze to separatystyczna republika na terytorium Mołdawii. Na początku lat 90. wypowiedziała posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę. Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie. W Naddniestrzu stacjonuje około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!