Pierwsze sondażowe wyniki pojawiły się o równo o godzinie 21:00 czasu moskiewskiego. Jak poinformowało Ogólnorosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej dotychczasowy prezydent uzyskał wynik 87 procent. Drugie miejsce zajął kandydat Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Nikołaj Charitonow - 4,6 procent, trzecie Władysław Dawankow - 4,2 proc. Ostatnie miejsce zajął przedstawiciel LDPR Leonid Słucki uzyskując 3 procent głosów. Jak poinformowała Centralna Komisja Wyborcza, o godzinie 20:24 czasu moskiewskiego (godz. 18:24 czasu polskiego) frekwencja w wyborach prezydenckich wyniosła 73,33 procent. Jest to wynik wyższy niż w roku 2018, kiedy zanotowano wynik nieco ponad 67 procent. Według wyników ogłoszonych przez telewizję państwową Rossija 24, Władimir Putin obejmie urząd prezydenta po raz piąty w swojej politycznej karierze. Do tej pory zwyciężał w wyborach organizowanych w roku 2000, 2004, 2012 i 2018. W przypadku odbycia pełnej kadencji, kremlowski dyktator zrówna się, pod względem długości rządów z carem Mikołajem I Romanowem (rządził Rosją w latach 1825 - 1855). Piąta kadencja możliwa jest dzięki zmianom przyjętym w Konstytucji Federacji Rosyjskiej. W 2020 roku, z inicjatywy prezydenckiej partii Jedna Rosja, do prac parlamentarnych skierowana została ustawa wprowadzająca tzw. "reset kadencji prezydenta". Według znowelizowanych przepisów wszystkie dotychczasowe lata prezydentury zostały wykasowane. Wybory prezydenckie w Rosji. Trzech kontrkandydatów popierających Putina Tegoroczne wybory w Federacji Rosyjskiej odbywały się w dniach 15-17 marca. Oprócz Władimira Putina obywatele mogli oddać głos na trzech innych kandydatów zarejestrowanych przez rosyjską Centralną Komisję Wyborczą. Na karcie do głosowania, poza obecnym prezydentem, pojawili się Władisław Dawankow (zastępca Przewodniczącego Dumy Państwowej z partii Nowi Ludzie), Leonid Słucki (przewodniczący Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji) i Nikołaj Charitonow (polityk Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej). W trakcie kampanii wyborczej nie zorganizowano żadnej debaty kandydatów. W medialnych wypowiedziach wszyscy kontrkandydaci Władimira Putina nie krytykowali dotychczasowych działań prezydenta. Oficjalne zgłoszenie do startu w wyborach zgłosiło łącznie 15 kandydatów. Większość została jednak odrzucona przez Centralną Komisję Wyborczą, która doszukiwała się błędów w dokumentacji. Najgłośniejszą odrzuconą kandydaturą było zgłoszenie Borysa Nadieżdzina. Wieloletni poseł Dumy Państwowej był kandydatem Inicjatywy Obywatelskiej. Jako jedyny spośród wszystkich zainteresowanych prezydenturą otwarcie krytykował działania Władimira Putina, a także sprzeciwiał się kontynuacji tzw. specjalnej operacji wojskowej (propagandowej określenie wojny w Ukrainie - red.). 8 lutego CKW poinformowało, że nie dopuści 60-letniego polityka do startu w wyborach. Jak wyjaśniono, Borys Nadieżdin nie był w stanie zebrać wymaganej liczby 100 tysięcy podpisów, choć wcześniej opozycyjne media wskazywały, że było ich zdecydowanie więcej. Rosyjskie MSZ: Przeciwnikom Rosji nie udało się zakłócić wyborów W trakcie specjalnej odprawy podsumowującej przebieg głosowania, krótki raport złożyli przedstawiciele Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rosji. Wiceminister Jewgienij Iwanow stwierdził, że cały proces przebiegł praktycznie bez żadnych zakłóceń. - Możemy śmiało powiedzieć, że naszym przeciwnikom nie udało się podważyć wyborów prezydenckich w Rosji. Wśród naszych obywateli za granicą podjęto próby zniechęcenia ich do korzystania z konstytucyjnego prawa wyboru drogi rozwoju naszego kraju - wskazał. Głos w sprawie wyborów zabrała także rzecznik MSZ Maria Zachorowa. Zdaniem propagandystki rosyjscy obywatele nie poddali się zachodniej propagandzie, która wzywała do protestów i rezygnacji z głosowania. "Obywatele Rosji nie przyszli na protesty, na jakieś występu, jak próbują to przedstawić nieprzyjazne reżimy i ich płatne serwisy informacyjne. Przyszli oddać swój głos, korzystając z okazji, jaką pomimo wszelkich zagrożeń ze strony Zachodu, zapewniła im Rosja. Na kogo i jak głosowali to był ich wolny wybór" - napisała. "Południe przeciwko Putinowi". Akcja rosyjskiej opozycji w trzecim dniu wyborów W trakcie ostatniego dnia wyborów prezydenckich w Rosji, z inicjatywy Julii Nawalnej zorganizowany został ogólnoświatowy protest "Południe przeciwko Putinowi". Opozycjoniści przeciwni władzy Władimira Putina mieli spotkać się przed lokalami wyborczymi równo o godzinie 12:00. W przypadku oddawania głosów zachęcano do zaznaczania nazwisk kontrkandydatów obecnego prezydenta. Akcja zorganizowana została nie tylko w największych miastach Rosji, ale także wielu innych miejscowościach na całym świecie. Protestujący pojawili się między innymi w Berlinie, Warszawie, Londynie czy Paryżu. Jak poinformował korespondent portalu Meduza, wdowa po Aleksieju Nawalnym pojawiła się na manifestacji w stolicy Niemiec. Tam też wzięła udział w głosowaniu, wpisując na kartę nazwisko swojego zmarłego męża. - Prawdopodobnie zastanawiacie się, co napisałam na karcie do głosowania, na kogo głosowałam? Oczywiście napisałam nazwisko Nawalny. Bo nie może być tak, że na miesiąc przed wyborami zginął przeciwnik Putina - mówiła tuż po wyjściu z rosyjskiej ambasady. Wasilij Piskariew: Zachód ingerował w wybory. Zastraszał Rosjan Jeszcze przed rozpoczęciem głosowania rosyjscy propagandyści przekonywali, że kraje Zachodu będą starały się zakłócić wybory. Jako przykład podawano działania dywersantów walczących w Siłach Zbrojnych Ukrainy, którzy przeprowadzali misje bojowe na terytorium Federacji Rosyjskiej. Chwilę przed zakończeniem głosowania szef komisji Dumy Państwowej ds. zbadania faktów dotyczących obcej ingerencji Wasilij Piskariew stwierdził, że w trakcie trwania elekcji dochodziło do wielu incydentów, które prowokowane były przez Zachód. - Oprócz tradycyjnych metod interwencji, Zachód przeszedł na taktykę zastraszania, aktywnego oddziaływania psychologicznego, których wcześniej nie było, albo nie na taką skalę i nie z taką agresywnością. Pojawiła się groźba ataków terrorystycznych i sabotażu - stwierdził. - Intensywność ataków dronów na obszary przygraniczne i poza nimi znacznie wzrosła w miarę zbliżania się dni głosowania - ocenił. Polskie MSZ o wyborach prezydenckich w Rosji Komunikat w sprawie rosyjskich wyborów wydało także polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. W tekście opublikowanym na stronie internetowej podkreślono, że głosowanie "odbywało się w warunkach skrajnych represji wobec społeczeństwa, uniemożliwiając dokonanie swobodnego, demokratycznego wyboru". "Wbrew prawu międzynarodowemu "wybory" zorganizowano również na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy: Autonomicznej Republice Krymu i mieście Sewastopolu, jak również na terytoriach obwodów: donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego oraz chersońskiego. Głosowanie przeprowadzono także w mołdawskim Naddniestrzu oraz należących do Gruzji regionach Cchinwali/Osetia Południowa i Abchazja. Tak zorganizowane "wybory" nie mogą być uznane za legalne, wolne, ani uczciwe" - napisano. Resort spraw zagranicznych podkreślił także stałe wsparcie udzielane Ukrainie, która od dwóch lat mierzy się z rosyjską agresją. "Polska niezmiennie popiera ukraińską niepodległość, suwerenność i integralność terytorialną w jej międzynarodowo uznanych granicach. Wzywa również Rosję do natychmiastowego i bezwarunkowego wycofania jej wojsk i uzbrojenia z terytorium Ukrainy. Ponawia również wezwanie do władz rosyjskich o natychmiastowe uwolnienie wszystkich więźniów politycznych bezprawnie przetrzymywanych w rosyjskich więzieniach" - dodano. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!