Nowa trasa migrantów. Hiszpania chce wysłania wojsk
Hiszpania domaga się wysłania żołnierzy do Afryki, by wstrzymać napływ migrantów do Europy. Jak podaje Madryt, do końca roku na Wyspy Kanaryjskie dotrze 150 tys. ludzi. Stamtąd przedostaną się do Europy kontynentalnej. To wynik utworzenia nowego masowego frontu migracyjnego przez wagnerowców Władimira Putina.
- Na ulicach miast Wysp Kanaryjskich ich nie widać - mówi Interii mieszkająca na Teneryfie Magda. - Ale to nie znaczy, że nie ma problemu. Jest, i to ogromny. Hiszpanie żyją z turystyki. Wyspy mają mieć wizerunek przyjaznego i wakacyjnego miejsca. Imigranci, którzy przypływają, są więc od razu kierowani do ośrodków. A że tych jest za mało, to są transportowani do Europy Kontynentalnej - do Hiszpanii.
O tym, że problem jest, świadczą nagłówki gazet na Wyspach Kanaryjskich. Niemal codziennie informują o tym, że przybyli nowi uciekinierzy.
Hiszpanie obawiają się, że pomimo niebezpiecznej podróży, która wiedze przez morze, do końca roku na Wyspy Kanaryjskie przybędzie 150 tys. imigrantów z Afryki. Ledwie w zeszłym tygodniu przypłynęło ich około 800.
Fernando Clavijo, regionalny prezydent Wysp Kanaryjskich, alarmuje, że w ośrodkach brakuje miejsc - znajduje się w nich ponad pięć tysięcy nieletnich bez dokumentów. Napływ z Afryki Zachodniej zwiększył się w tym roku o 154 proc., a tylko w najbliższym czasie dotrą kolejne trzy tysiące uciekinierów.
Do raju, czyli Europy, jest tylko kilkadziesiąt kilometrów z Afryki
Imigranci uciekają z Mali przez Mauretanię i Saharę Zachodnią na Wyspy Kanaryjskie. Z wybrzeży Afryki podróż łódką to kilkadziesiąt kilometrów. Turyści na plażach nieraz byli świadkami cumujących łódek z migrantami.
To dlatego do Afryki poleciał hiszpański premier Pedro Sanchez. Zaczął od Mauretanii. Ten kraj graniczy z Mali, skąd pochodzi połowa uciekinierów do Europy.
W zeszłym roku Unia Europejska przeznaczyła 300 milionów euro dla Mauretanii, przez którą jak przez sito przechodzą imigranci w drodze do Wysp Kanaryjskich. Ale i to problemu nie rozwiązało. Sanchez chce powrotu hiszpańskich żołnierzy do Afryki.
Minister obrony Hiszpanii Margarita Robles jest już po rozmowach z władzami Mali. Hiszpanie chcą, by to była obecność wojskowa Unii Europejskiej i NATO. Według Madrytu tylko tak można powstrzymać ucieczkę ludzi do Europy. Wojskowa misja Unii Europejskiej w Mali zakończyła się w maju zeszłego roku. Francja jest przeciwna powrotowi żołnierzy, Hiszpania naciska.
Ucieczka z Mali z wagenrowcami w tle
Każdy, kto przypływa do Wysp Kanaryjskich z Afryki, mówi niemal to samo. "W Mali jest wojna, nie chcemy tak żyć". To dlatego setki tysięcy ludzi chcą uciekać. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Imigracji konflikty wojskowe w Mali zmusiły do opuszczenia domu ponad trzy miliony ludzi.
Zdaniem Hiszpańskiej Komisji Pomocy Uchodźcom w ostatnim roku zwiększył się znacząco napływ migrantów do tego kraju z powodu niestabilności politycznej w krajach Afryki. W ciągu ostatnich trzech lat w aż siedmiu państwach doszło do zamachów stanu. Spory udział miała w nich tak zwana Grupa Wagnera, podlegająca władzom Rosji, a więc Władimirowi Putinowi.
- Przez lata Grupa Wagnera oraz spółki nieżyjącego już Jewgienija Progożyna działały ręka w rękę z rosyjskimi służbami, by budować wpływy w Afryce - tłumaczy Interii dziennikarka Agata Kaźmierska, która zajmowała się działalnością grupy Wagnera.
- Dzięki raportom ośrodków badawczych i setkom śledztw dziennikarskich wiemy, że zajmowały się nie tylko zbrojnym wspieraniem stron konfliktów, ale również wydobyciem surowców, manipulacjami przy wyborach, czy organizowaniem przewrotów politycznych. Zbudowały w ten sposób wpływy w połowie państw afrykańskich - dodaje.
W wyniku wojen, rewolt wagnerowcy destabilizują sytuację w państwach Afryki, co skutkuje ucieczką ludności. Ta szuka lepszego jutra, jakie widzą w Europie.
- Gdy na Kremlu zapada decyzja, że ma być odkręcony kurek z falą imigracji, to zajmują się tym wagnerowcy - tłumaczy Interii Grzegorz Kuczyński, autor książki "Wagnerowcy. Psy wojny Putina".
- Najpierw destabilizują sytuację w krajach Afryki, a potem wzmagają migrację. Kontrolują sytuację w krajach Afryki Zachodniej oraz główne szlaki przerzutu, a to są pieniądze. Lokalne junty wojskowe mogą nawet współpracować z Rosjanami w organizowaniu nielegalnej migracji do Europy. Gdyby na Kremlu zapadła decyzja, że kończy się migracja, to by się nikt przez Saharę nie przedostał do Europy - wyjaśnia Kuczyński.
Organizacje pomocy humanitarnej wskazują, że wojsko i pieniądze unijne to za mało, a prawdziwym problemem są wojny, bezrobocie i zmiany klimatyczne w Afryce. To one wypychają mieszkańców w poszukiwaniu lepszego życia.
Joanna Dressler
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!