Tajlandia to idealne miejsce na wakacje jesienią lub zimą. Średnia temperatura powietrza wynosi wtedy 31 stopni w dzień i 24 w nocy. Liczba godzin słonecznych w ciągu dnia to 12. Polacy chętnie wybierają więc ten kierunek, gdy pogoda w kraju nie dopisuje. Tak też kilka lat temu robią Piotr z partnerką. 42-latek i 34-latka lądują na południu. Jak większość osób z Europy mają wykupione ubezpieczenie turystyczne. Wieczorami - mimo upałów - obserwują Tajów chodzących w ubraniach zakrywających nogi i ręce. - Nieco nas to zdziwiło, ale lokalni mieszkańcy wyjaśnili, że to ich sposób na ochronę przed komarami - opowiada nam mężczyzna. Doba za 500 dolarów Komary tygrysie - mierzące trzy milimetry - przenoszą między innymi dengę czy chikungunyę. Ta pierwsza występuje w Azji, krajach regionu Pacyfiku, na Karaibach, w obu Amerykach i Afryce. Charakteryzuje się - początkowo łagodnymi - objawami grypopodobnymi. Może również przybrać postać ostrą, rozpoczynającą się gorączką powyżej 38 stopni Celsjusza. Pojawiają się też ból głowy, pozagałkowy ból oczu, bóle mięśni, kości, stawów, osłabienie, wysypka. Objawom tym mogą towarzyszyć krwawienia wewnętrzne i zewnętrzne charakterystyczne dla gorączek krwotocznych. Do wystąpienia dengi krwotocznej dochodzi najczęściej podczas kolejnego zakażenia wirusem. Bogatsi o tę wiedzę uważają na siebie, stosując repelenty. Nie bez powodu wybierają też porę suchą, choć w tym okresie mają akurat pecha, trafiając na deszcz. Pierwsze objawy ma Anna. Gorączka, ból głowy. Jadą do szpitala do miasta Trang, gdzie kobieta zostaje na noc. - Dzięki ubezpieczeniu byliśmy w jednoosobowej sali w szpitalu standardem podobnym do tych dobrych w Niemczech. Na piętrze, oprócz nas, inni prywatni pacjenci z Europy, głównie z dengą - opowiada Piotr. Dla nieubezpieczonych doba za osobę kosztuje 500 dolarów. Halucynacje i ból stawów - Po pierwszej nocy w placówce jako towarzysz, również i ja zacząłem źle się czuć. 41 stopni gorączki, halucynacje, ogromne ból mięśni i stawów - kolan, łokci, kostek. Był tak silny, że marzyłem, by ktoś odciął mi nogi. Co ciekawe, mimo cierpienia czułem się trochę jak "na haju", zobojętniały - wspomina Piotr. Badania nie pozostawiają złudzeń - oboje mają dengę. Na tę chorobę nie ma konkretnego leku. - Dostawałem kroplówkę, dużo paracetamolu. Kazali mi również pić wodę z glukozą. Nie jadłem, bo doświadczyłem jadłowstrętu. Chłodzili mnie okładami z lodu. Poruszałem się przy pomocy chodzika, gdyż byłem wycieńczony. "Ból, gorączka, strach" - te słowa krążyły mi po głowie - dodaje. Koszmar kończy się po dziesięciu dniach. Partnerka przechodzi dengę lepiej, Piotr o wiele gorzej. Jest bardzo osłabiony. Do Polski wracają pierwszą klasą bliskowschodnich linii lotniczych. - I znów, to wszystko dzięki ubezpieczycielowi. To on zapewnił transport w godnych warunkach. Z bólami stawów nie wysiedziałbym tyle godzin. Podróż spędziłem, leżąc - opowiada. Nasz rozmówca po powrocie sprawdza parametry wątroby. - Były o wiele powyżej normy. Narząd ten dochodził do siebie pół roku. Inne objawy, na szczęście, zniknęły. Według Piotra Tajowie niechętnie wspominają o dendze i zagrożeniach z nią związanych, gdyż nie chcą stracić turystów. - Lokalni mieszkańcy raczej nie trafią też do szpitala. Kupią paracetamol i przeleżą tydzień w domu. Mają do tego trochę inne podejście, choć są świadomi, że choroba ta może skończyć się śmiercią - mówi. Denga. Jest się czego bać? Piotr się nie myli. Liczba zachorowań na dengę wzrosła 30-krotnie w ciągu ostatnich 50 lat. Obecnie ponad połowa światowej populacji jest zagrożona, a ta grupa prawdopodobnie zwiększy się o kolejny miliard w nadchodzących dziesięcioleciach. Dr hab. med. Monika Bociąga-Jasik z Kliniki Chorób Zakaźnych i Tropikalnych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie przyznaje, że rocznie na dengę umiera około 200 tysięcy osób, głównie dzieci i młodych. - Skupione są na niej oczy badaczy z całego świata. Uważnie się jej przyglądamy - wyjaśnia w rozmowie z Interią. To, jak znosimy zachorowanie, w dużej mierze zależeć będzie od tego, czy to pierwszy, czy drugi raz. - Najciężej przechodzi się właśnie za drugim, kiedy zakażenie wywołuje inny serotyp. Być może ten mężczyzna przebył dengę wcześniej, ale miał objawy skąpe lub żadne, więc nie wiedział o tym. To mogłoby wyjaśniać tak ciężki przebieg - tłumaczy. Szczepionka przeciw dendze. Dla kogo? Europejska Agencja Leków dopuściła do obrotu szczepionkę przeciwko dendze. Wskazania do jej podania obejmują osoby przebywające na terenach endemicznego występowania choroby, w wieku od 9 do 45 lat z udokumentowanym wcześniejszym zakażeniem wirusem dengi. W Polsce nie jest ona jednak dostępna. - Jeżeli przeszliśmy dengę za granicą ciężko, po powrocie zgłośmy się do lekarza i zróbmy podstawowe badania oraz próby wątrobowe. Po niej raczej nie będziemy mieć długotrwałych konsekwencji, chyba, że był to przebieg z uszkodzeniem wielonarządowym - tłumaczy dr Bociąga-Jasik. Pytana o przyszłość chorób typu denga czy chikungunya w Europie, Bociąga-Jasik odpowiada: - Myślę, że choroby tzw. wektorowe, przenoszone przede wszystkim przez komary i kleszcze, to bardzo poważne zagrożenia związane z chorobami zakaźnymi. Jej zdaniem zmiany klimatyczne to tylko jeden z elementów wpływających na ich rozprzestrzenianie. Kolejne? Zdolność przystosowania komarów do nowych warunków, handel zużytymi oponami, roślinami ozdobnymi, podróże. - Denga może pojawić się na wybrzeżu Adriatyku i Morza Kaspijskiego oraz w krajach basenu Morza Śródziemnego - ostrzega. Kontakt do autorki: aleksandra.cieslik@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tysięcy obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!