O jednych wiedziałam wcześniej, inne okazały się zupełną nowością. Mowa o stereotypach oraz różnicach kulturowych pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi. Intensywne 30 dni w Chicago i okolicach pozwoliło na - choć częściowe - poznanie amerykańskiego świata. Poniżej podsumowanie najciekawszych obserwacji. 1. Siedzenie w czapkach i kurtkach w restauracjach Elegancki klub jazzowy, bluesowy bar, koncert czy restauracja w centrum miasta - to nieistotne. W każdym z tych miejsc - dość zresztą zatłoczonych i ciepłych - widziałam Amerykanów w odzieniu wierzchnim. Czapki, szaliki, płaszcze - nie zważając na temperaturę - mieli na sobie zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Dlaczego? - Bo tak jest łatwiej, a poza tym kradną kurtki, więc trzeba uważać - słyszę. 2. Różnorodność stylu w teatrze Pozostając przy kwestii ubioru - ciekawą przestrzenią do dostrzeżenia typowego, amerykańskiego luzu znanego z filmów i seriali okazał się teatr. Można było spotkać tam zarówno elegancko ubrane pary (w mniejszości), osoby w swetrze i jeansach (najwięcej) czy szortach, koszulce polo i narzuconym na ramiona... polarze. Przed spektaklem długie kolejki ustawiały się po popcorn i słodycze. - W naszych teatrach to norma - wzruszają ramionami sąsiedzi z rzędu XV. 3. Niezwykle pomocni sprzedawcy Do tego stopnia, że - kupując sweter z mikroskopijną plamką - przez kilka minut będą tłumaczyć ci, jak ją usunąć i zachęcą do wspomnienia o tej wadzie przy kasie. - Dostaniesz 10 procent zniżki, a to dobra oferta, bo połączy się z aktualną promocją - zaznacza Sheila, pracownica Macy’s. 4. Odzież z symbolami danych stanów Wyobraź sobie, że w Polsce regularnie mijałbyś na ulicy osoby, czasem całe rodziny, w bluzach czy czapkach z logo danego województwa. Niespotykane, prawda? Amerykanie uwielbiają taki styl i już od najmłodszych lat z dumą prezentują stanowe symbole oraz nazwy. 5. Ogromne porcje i pakowanie na wynos W naszym kraju jeszcze kilka lat temu, zanim stało się to zgodne z ekologicznymi trendami zero waste, zabranie jedzenia z restauracji do domu było uznawane przez niektórych za nietakt. Mieszkańcy USA zwykle nie są w stanie dokończyć naprawdę ogromnych porcji, dlatego kelnerzy - często wraz z rachunkiem - przynoszą też papierowe opakowanie na resztki potrawy. 6. Mleko? Głównie w galonowych butlach Do kawy potrzebujesz dosłownie minimalną ilość mleka. Chcesz kupić półlitrowe, które bez trudu dostaniesz w Polsce. Amerykański market może cię zaskoczyć. Półki uginają się pod plastikowymi butelkami. Ich objętość? Jeden galon, czyli 3,785 litra. Mleko w mniejszym opakowaniu (ewentualnie półgalonowe) jest dość trudno dostępne. 7. Zamiłowanie do sosu barbecue Mieszkańcy USA kochają ten smak, a różne stany serwują ten dodatek w odmiennych wariantach. Przykład? W Arkansas będzie to rzadki sos na bazie octu i pomidorów, doprawiony na ostro z pieprzem oraz delikatną nutą słodkiej melasy. W Teksasie zjemy go natomiast w wersji mniej słodkiej, na bazie pomidorów, z dodatkiem papryczki chili i kminu rzymskiego. 8. Zima herbata w środku... zimy Ilekroć - w trakcie dość mroźnego grudnia - zamawiałam w kawiarni ten napój, pytano, czy ma być zimny, czy gorący. Wiele miejsc nie miało też zbyt dużego wyboru. 9. Płatności bezgotówkowe Chcąc zapłacić kartą w restauracji czy barze, musisz się liczyć z tym, że kelner zabierze ją, by dokonać transakcji i wróci do ciebie za kilka chwil. Nie masz pewności, czy ktoś z obsługi nie zeskanuje jej i w wolnej chwili nie zrobi np. zakupów online. Dostajesz co prawda potwierdzenie z konkretną kwotą do podpisu (drugie zostaje w lokalu), jednak dla Europejczyka może być to dość szokujący zwyczaj. 10. Każdy w USA ma duże auto To mit, który słyszałam wielokrotnie. Owszem, SUV-ów jest o wiele więcej niż na polskich drogach, ale nie brakuje też mniejszych modeli samochodów. Popularne są m.in. Honda Civic, Toyota Corolla, a w ostatnich latach Tesla.