Ekspert ostrzega przed ruchami Rosji. W tle przyszłość Alaksandra Łukaszenki
Oprac.: Kajetan Leśniak
W 2024 roku Białorusi grozi interwencja Rosji i wojna domowa, co w konsekwencji wywołałoby falę uchodźstwa na zachód - ocenia profesor John R. Deni na łamach czasopisma "Foreign Policy". Ekspert zauważa, że w ostatnich latach Moskwa dokonała "miękkiej aneksji" Mińska, wkrótce może jednak chcieć zwiększyć swoje wpływy, co rodzi ryzyko wystąpienia wymienionych zagrożeń. Jego zdaniem Władimir Putin może zażądać wysłania białoruskich żołnierzy na front, a w przypadku odmowy usunąć Alaksandra Łukaszenkę z urzędu.

W amerykańskim czasopiśmie "Foreign Policy" specjalizującym się w polityce zagranicznej opublikowano artykuł zatytułowany "8 zagrożeń, których nie należy ignorować w 2024 roku". Jak wyjaśnia zastępca redaktora naczelnego magazynu Sasha Polakow-Suransky, lista "nie ma na celu przewidywania przyszłości; jest to raczej ostrzeżenie ze strony felietonistów i współpracowników "Foreign Policy", że istnieje wiele punktów zapalnych, (...) które zasługują na więcej uwagi, niż otrzymały od obserwatorów konfliktów międzynarodowych i ryzyka geopolitycznego".
Wśród wspomnianych punktów zapalnych na mapie świata znalazła się Białoruś. John R. Deni, profesor w Instytucie Studiów Strategicznych w Kolegium Wojennym Armii Stanów Zjednoczonych, ocenia, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy państwu rządzonemu przez Alaksandra Łukaszenkę grozi wojna domowa i rozpad, których wystąpienie mogłoby wywołać falę uchodźstwa.
Amerykański ekspert: Białorusi grozi wojna domowa
W swojej analizie John R. Deni zauważa, że obecnie Rosja w znacznej mierze kontroluje białoruską gospodarkę, rząd i wojsko, co ekspert określa mianem "miękkiej aneksji". Ostrzega jednak, że Kreml może wkrótce zażądać od rządu w Mińsku więcej, np. wysłania wojsk na front w Ukrainie. Jeśli Łukaszenka sprzeciwiłby się w tej kwestii Putinowi, Deni przewiduje, że Moskwa może usunąć wieloletniego dyktatora ze stanowiska i zastąpić go nowym, bardziej posłusznym przywódcą.
"Biorąc pod uwagę głębokie podziały w białoruskiej elicie, wśród przeciętnych obywateli i w wojsku, nie ma gwarancji, że wszystkie elementy społeczeństwa po prostu się poddadzą" - pisze amerykański profesor. "Zamiast tego możliwe jest, że wybuchną konflikty społeczne, a różne frakcje chwycą za broń, aby ustąpić miejsca namaszczonemu przez Kreml przywódcy lub utrzymać sieć i system patronatu Łukaszenki" - dodaje.
Przedstawiony przez Deniego scenariusz oznacza ni mniej, ni więcej, tylko wojnę domową.
Amerykański ekspert: Do Polski, Litwy i Łotwy może ruszyć fala uchodźców
Alternatywę dla powyższego scenariusza stanowi przejęcie władzy w kraju przez liderkę opozycji i kandydatkę w ostatnich wyborach prezydenckich Swiatłanę Cichanouską. Ekspert przewiduje, że w przypadku jej powrotu na Białoruś rosyjskie służby podjęłyby interwencję w kraju.
Jeśli chodzi o samego Łukaszenkę, Deni twierdzi, że mógłby on uciec do Polski lub krajów bałtyckich, w obawie, że podzieli los lidera Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna. Zdaniem eksperta rządy tych krajów chętnie by go przesłuchały. W ślady dyktatora miałaby pójść część społeczeństwa. Bazując na danych z Ukrainy Deni ocenia, że do Polski, Litwy i Łotwy mogłoby uciec ok. 1,3 miliona Białorusinów.
Źródło: "Foreign Policy"
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!