Chaos w Rumunii. Zwycięzca I tury wyborów usłyszał zarzuty

Rumuńska telewizja Antena 3 przekazała, że Calin Georgescu został zatrzymany w środę i przewieziony na przesłuchanie do siedziby Prokuratury Generalnej w Bukareszcie.

Źródła stacji informują, że zwycięzca pierwszej tury listopadowych wyborów, która została unieważnione przez Sąd Konstytucyjny, jest podejrzewany między innymi o nielegalne finansowanie swojej kampanii oraz działanie przeciwko porządkowi ustrojowemu w kraju.

Dochodzenie ma również związek z możliwym udziałem polityka w organizacji faszystowskiej oraz promowaniem zakazanych ideologii i kontrowersyjnych postaci historycznych w przestrzeni publicznej.

Bezpośrednim powodem wprowadzenia tego wątku do sprawy jest przemówienie polityka wygłoszone w sobotę na Placu Uniwersyteckim w Bukareszcie. Przywoływał on wówczas słowa i gesty Iona Antonescu - dyktatora Rumunii kolaborującego z Niemcami podczas II wojny światowej, skazanego i straconego za zbrodnie wojenne. Polityk miał też wykonywać zakazany prawnie salut. W środę popołudniu usłyszał zarzuty.

Agencja Reutera podkreśla, że wcześniej w środę prokuratorzy przekazali, że służby przeprowadziły przeszukania w domach 47 osób i stowarzyszeń powiązanych z Calinem Georgescu.

Głos w sprawie zabrał sam Calin Georgescu. Polityk uważany za skrajnie prawicowego napisał w swoich mediach społecznościowych, że śledztwo w jego sprawie to przykład "ohydnych nadużyć systemu komunistyczno-bolszewickiego" w Rumunii.

Jego zdaniem służby dokonały "nalotu na dziesiątki domów rodzin z dziećmi, budząc ich ze snu". "Próbują wymyślić dowody, aby usprawiedliwić kradzież wyborów i zrobić wszystko, co w ich mocy, żeby zablokować moją kandydaturę na prezydenta" - stwierdził i dodał, że swoim działaniem "walczy z systemem, który chce nas (Rumunów - red.) zniewolić".

Już po dokonaniu zatrzymania zespół prasowy Calina Gerogescu przekazał, że funkcjonariusze ujęli polityka, gdy ten stał w korku i był w drodze do zarejestrowania swojej kandydatury w powtórzonych wyborach zaplanowanych na maj.

Przypomnijmy, że pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii odbyła się 24 listopada. Niespodziewanym zwycięzcą głosowania okazał się nieznany wówczas szerzej Calin Gerogescu, który zdobył 22,94 proc. poparcia. Za nim uplasowała się Elena Lasconi z liberalnej partii USR (19,18 proc.), a faworyt sondaży premier Marcel Ciolacu zajął trzecią pozycję (19,15 proc.) i nie zagwarantował sobie udziału w dogrywce.

Druga tura planowała była na 8 grudnia, jednak 6 grudnia Sąd Konstytucyjny unieważnił wybory, argumentując to możliwymi wpływami rosyjskich służb na ostateczny rezultat.

Calin Georgescu dał się poznać jako przeciwnik Ukrainy - nazywa ją "fikcyjnym państwem"; opowiada się za ograniczeniem pomocy wojskowej dla Kijowa i całkowitym wstrzymaniem eksportu ukraińskiego zboża przez Rumunię. Chwali również postawę Władimira Putina, jednak neguje jakiekolwiek związki z Moskwą. Polityk jest też sympatykiem Donalda Trumpa.

Przedstawiciele administracji republikańskiej ostro skrytykowali Rumunię za unieważnienie wyborów. Wiceprezydent USA J. D. Vance powiedział, że anulowanie wyników oznacza, że Bukareszt "nie podziela amerykańskich wartości"; miliarder Elon Musk z kolei nazwał "tyranem" głównego sędziego rumuńskiego Sądu Konstytucyjnego, który unieważnił głosowanie.

Źródło: Reuters, Antena 3

-----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!