Lot 1282 Alaska Airlines 5 stycznia z Portland w Oregonie do Ontario w Kalifornii miał być, dla znajdujących się na pokładzie 171 pasażerów, przyjemną dwugodzinną podróżą. Okazał się horrorem. Sześć minut po starcie oderwały się drzwi awaryjne. Powstała wyrwa w kadłubie. Część bagaży została wyssana z samolotu. Na szczęście miejsca przy drzwiach, które odpadły, nie były zajęte. Samolot po 20 minutach lotu szczęśliwie wrócił na lotnisko w Portland. Na kolejne problemy z boeingami nie trzeba było długo czekać. W marcu w Boeingu 737, należącym do United Airlines, lecącym z Teksasu na Florydę, pojawiły się płomienie w jednym z silników. Piloci zawrócili i bezpiecznie wylądowali w Houston. Także w marcu dramatyczne chwile przeżyli pasażerowie, których chilijskie linie lotnicze LATAM miały przewieźć Boeingiem 787 - Dreamliner z Australii do Nowej Zelandii. Po dwóch godzinach spokojnego lotu samolot zaczął tracić wysokość. Pasażerowie, którzy nie mieli zapiętych pasów, byli wyrywani z siedzeń. Odbijali się od ścian samolotu. 50 osób odniosło obrażenia. Nie wiadomo co było przyczyną nagłej utraty wysokości przez maszynę. W oświadczeniu wydanym przez LATAM czytamy o "usterce technicznej". Według NBC News pilot przekazał pasażerom, że nagle wszystkie monitory w kokpicie zgasły i przez chwilę nie można było kontrolować samolotu. Potem nagle wszystko znowu zaczęło działać. Tymczasem w maju Boeing 737-900, należący do Alaska Airlines, lecący z Cincinnati do Seattle, musiał zawrócić na lotnisko, z którego wystartował, bo tuż po starcie zgasł jeden z silników. Byle nie boeing Amerykanie, którzy przez dekady mieli pełne zaufanie do swojego producenta samolotów i dla których samoloty są jednym z podstawowych środków transportu, już nie ufają bezgranicznie Boeingowi. Jak podaje "Newsweek", połowa Amerykanów jest gotowa zapłacić więcej za bilet lotniczy, jeśli dzięki temu uniknie podróży jednym z samolotów wyprodukowanych przez Boeinga. Jedna z popularnych aplikacji do rezerwowania podróży, w tym biletów lotniczych, dodała nawet specjalny filtr, który pozwala na ominięcie lotów realizowanych przez maszyny, na których pokładzie podróżować nie chcemy. Po każdym incydencie z samolotem Boeinga użytkowników wyłączających z wyszukiwania samoloty tego koncernu przybywa. Przy kupowaniu biletów niemal zawsze podawana jest informacja, jakim samolotem dany lot będzie realizowany. Można więc wykluczyć loty boeingami. Jednak linie lotnicze mają prawo do podstawienia innej maszyny i z tego prawa czasami korzystają. Tim, jeden z moich sąsiadów, który ze względu na pracę po Stanach Zjednoczonych podróżuje nieustannie, stwierdził, że jeśli tylko może, wybiera loty bez boeingów, a jeśli takich znaleźć nie jest w stanie, to decyduje się na podróż samochodem. Nawet wtedy, gdy oznacza to, że w drodze będzie nie kilka a kilkanaście godzin. Boeing. MAXymalny problem Miał być idealną odpowiedzią na wymagania rynku - bardziej wytłumiony, ekologiczny, zużywający mniej paliwa i wygodniejszy dla pasażerów, ale stał się źródłem niekończących się problemów amerykańskiego koncernu. Boeing 737 MAX został dopuszczony do użytku przez Federalną Administrację Lotnictwa (FAA) w 2016 roku. W swój pierwszy komercyjny rejs MAX wyruszył w maju rok później w barwach malezyjskiej linii lotniczej Malindo Air. Potem zaczęły się problemy. W październiku 2018 roku MAX, należący do indonezyjskiej linii Lion Air, runął do Morza Jawajskiego 13 minut po starcie. Na pokładzie było 189 osób. Nikt się nie uratował. Zaledwie pięć miesięcy później taka sama maszyna, latająca dla etiopskich linii lotniczych, rozbiła się sześć minut po stracie. Zginęło 157 osób. Gdy FAA zobaczyła, jak podobne były te katastrofy i że podczas jednej i drugiej piloci utracili możliwość kontrolowania samolotu, uziemiła wszystkie Boeingi MAX. Nie wzniosły się one w powietrze w USA aż do listopada 2020 roku - wówczas FAA, po licznych testach, inspekcjach i wdrożonych poprawkach, stwierdziła, że Boeing wyeliminował wadę systemu MCAS, która była przyczyną katastrof. MCAS to zautomatyzowany system, który ma czuwać nad właściwym położeniem samolotu. Jednak MAX-y nie dały o sobie zapomnieć. Samolot Alaska Airlines, od którego odpadły drzwi, to Boeing 737-9 MAX i dlatego na początku tego roku FAA na kilka tygodni uziemiła wszystkie maszyny tego typu. Po ich dokładnym sprawdzeniu okazało się, że w części z nich, tak jak w samolocie Alaska Airlines, brakowało bolców mocujących drzwi, w innych bolce były nieprawidłowo zainstalowane. Boeing 737 MAX. Problem znany wcześniej? O tym, że z boeingami MAX mogą być problemy, i to zanim samoloty zostały dopuszczone do użytku, informował Ed Pierson - jeden z menedżerów pracujących w fabryce Boeinga w Renton w stanie Waszyngton, w której produkowane są także Boeingi 737 MAX. Pierson, jeszcze przed katastrofami w Indonezji i Etiopii, alarmował, że warunki w jakich montowane są MAX-y, nie spełniają norm bezpieczeństwa - nieustannie brakuje części, pracownicy są przepracowani i działają pod olbrzymią presją, wynikającą z nierealnego harmonogramu produkcji, który pomija bezpieczeństwo i stawia jedynie na jak najszybsze wypuszczenie samolotów na rynek. O tym, że przy produkcji tych maszyn od samego początku były problemy z przestrzeganiem najwyższych standardów i że nadrzędną zasadą nie było bezpieczeństwo, ale szybkość produkcji, mogą świadczyć także wpisy pracowników Boeinga na wewnątrzfirmowej platformie komunikacyjnej. Niektóre z tych wiadomości w 2020 roku, czyli już po dwóch katastrofach, opublikował "The Guardian". Wiadomości z września 2016 roku: "To jest jakiś żart. Ten samolot to absurd" "Wydaje się, że nic nigdy nie będzie w porządku. Jedna rzecz zostaje naprawiona, ale psują się trzy kolejne" "Nikt niczego nie chce naprawić" Kwiecień 2017: "Ten samolot został zaprojektowany przez klaunów, którzy są nadzorowani przez małpy". W 2020 roku Komisja Infrastruktury i Transportu Izby Reprezentantów po 18-miesięcznym śledztwie wydała raport, którego główne ustalenia wskazują na nieprawidłowości Boeinga - na panującą w koncernie kulturę presji kosztem bezpieczeństwa oraz kulturę ukrywania ważnych informacji. Według kongresmenów poważne błędy popełniono przy projektowaniu, produkcji i certyfikowaniu Boeinga 737 MAX. Gdy w kwietniu Ed Pierson kolejny już raz zeznawał w Kongresie, stwierdził kategorycznie: - Boeingi MAX nie są bezpiecznymi samolotami, a każdy kto wchodzi na ich pokład, naraża się na ryzyko. "Może rozpaść się w powietrzu" Z kongresmenami w kwietniu w sprawie Boeinga spotkał się także inny sygnalista. Sam Salehpour - inżynier od dekady pracujący dla Boeinga, który uważa, że poważne nieprawidłowości występują także przy produkcji Boeingów 787, czyli dreamlinerów. Inżynier twierdzi, że poszczególne części kadłuba w tych samolotach nie są odpowiednio ze sobą połączone, że zostają pomiędzy nimi szczeliny, dla załatania których pracownicy wykorzystują metody, które nigdy nie powinny być stosowane. - Widziałem, jak montujący samoloty dosłownie skakali po niektórych elementach, aby je ze sobą połączyć. Skakanie powoduje, że części się odkształcają i pozwala to na krótkotrwałe domknięcie szczelin - opowiadał Sam Salehpour. Sygnalista tłumaczył, że wadliwie połączone części kadłuba powodują, że materiał, z którego jest zbudowany samolot, dużo szybciej się zużywa, przez co skraca się czas, w którym maszyna może być bezpiecznie eksploatowana. Przy dłuższej eksploatacji części maszyny mogą się rozpaść. - Boeing nie może tak dłużej działać, bo dojdzie do katastrofy - podkreślał inżynier. Twierdził też, że o nieprawidłowościach informował przełożonych, ale ich jedyną reakcją było przeniesienie go z programu Dreamlinerów do programu budowy Boeingów 777, przy produkcji których też odkrył nieprawidłowości, polegające między innymi na omijaniu procedur przy akceptacji wykonanych prac. Sam Salehpour wezwał do natychmiastowego uziemienia wszystkich dreamlinerów. Na pytanie, czy pozwoliłby swoim bliskim na lot na pokładzie Boeinga 787, odpowiedział bez wahania: - Teraz na pewno nie. O problemach przy produkcji boeingów MAX i Dreamliner informowali także inni, związani z powstawaniem tych maszyn sygnaliści: John Barnett i Joshua Dean. Obaj już nie żyją. Dean zmarł zaledwie kilkanaście dni temu z powodu ostrej infekcji bakteryjnej. Barnett w marcu tego roku został znaleziony z raną postrzałową w Charleston w Karolinie Południowej, w której Boeing produkuje dreamlinery. Według policji Barnett, który dla Boeinga pracował niemal 30 lat, najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Jednak 25 tysięcy osób podpisało petycję do Departamentu Sprawiedliwości, aby zbadał śmierć tych dwóch sygnalistów. Zapewnienia Boeinga Przedstawiciele Boeinga przekonują, że dreamlinery są bezpieczne i spełniają najwyższe standardy i że w przypadku boeingów MAX problemy zostały usunięte. Boeing zapewnia także o pełnej współpracy z FAA i całkowitej transparentności przy produkcji wszystkich swoich samolotów. Jest jednak jeden podstawowy problem - coraz mniej osób wierzy w zapewnienia koncernu. Ostatnie badanie, sprawdzające zaufanie Amerykanów do Boeinga pokazuje, że producent traci na popularności. Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!