Wyjątkowe miasto na mapie Polski. W tle tajemnicze słowa zakonników z XIX wieku
Zaledwie 300 mieszkańców Opatowca wkrótce pierwszy raz wybierze burmistrza. Na własne oczy zobaczyłem, jak walka o głosy wygląda w najmniej ludnym mieście Polski. Kandydaci jak z rękawa sypią pomysłami: na "kampanię prawdy" stawia obecny włodarz, jego konkurent chce przejść pieszo całą gminę. Czy przeszkodą w spełnieniu obietnic nie będzie jednak dawna klątwa dominikanów?
Zaledwie minutę zajmuje przejazd autem przez świętokrzyski Opatowiec, leżący nad widłami Wisły i Dunajca. Spacer od krańca do krańca najmniejszego miasta w Polsce trwa natomiast 20 minut. Są tam rynek, szkoła, kilka sklepów i punktów usługowych, znajdziemy też gotycki kościół, remizę, restaurację, bank, pocztę czy przychodnię.
Przed Opatowcem i całą gminą, której jest "stolicą", wielkie wydarzenie: pierwsze wybory samorządowe, w których 7 kwietnia mieszkańcy wskażą nie wójta, lecz burmistrza. Ta leżąca w powiecie kazimierskim miejscowość pięć lat temu odzyskała prawa miejskie. Straciła je w 1869 roku, decyzją cara Aleksandra III, mszczącego się za pomoc powstańcom styczniowym. Stało się to 598 lat od ich pierwszego przyznania.
Nawet w Opatowcu, gdzie przyjechałem we wtorek, nie ucieknie się od kampanii wyborczej. Banerów, jak na miasto o powierzchni niespełna 5,5 km kw., jest całkiem sporo. Najwięcej wywiesiły ich Trzecia Droga, Koalicja Obywatelska i lokalne stronnictwa, rzadziej widziałem PiS, choć w ostatnich wyborach do Sejmu właśnie stamtąd startował Jarosław Kaczyński.
Wybory samorządowe 2024. Walczą, by zostać burmistrzem Opatowca
Jeden z kandydatów do rady powiatu wpadł na pomysł oryginalniejszy niż płachty na słupach. Wydrukował wielkanocne kartki z życzeniami oraz swoją podobizną i zawiesił je przy wejściowych drzwiach i bramkach na posesje, każdą w osobnej reklamówce. Na takie woreczki natknąłem się chociażby blisko urzędu miasta i gminy.
W tym właśnie budynku znajdziemy fotel burmistrza, o który trwa główny bój w Opatowcu. Toczą go obecny włodarz Sławomir Kowalczyk (KWW Gminy Opatowiec 2024) i Michał Szczerba (PSL-Trzecia Droga), członek zarządu powiatu. Jak chcą zdobyć głosy mniej więcej 300 mieszkańców miasta i szacunkowo trzech tysięcy z reszty gminy?
ZOBACZ: Wybory samorządowe 2024. Kiedy zacznie się cisza wyborcza? Złamanie jej może słono kosztować
- Mogę o tym mówić tylko w odniesieniu do rzeczy, które już się stały. Prowadzę politykę jak najlepszego rozwoju, podźwignęliśmy gminę - podkreślił na wstępie Sławomir Kowalczyk. Jak opisał, samorząd za jego kadencji uzyskał bardzo dużo środków finansowych. - Wyremontowaliśmy niemal wszystko, co było do wyremontowania. Trudno powiedzieć, czy pieniędzy byłoby mniej, gdyby Opatowiec nie miastem, bo nie żyjemy w alternatywnej rzeczywistości - zastrzegł.
Dodał, że udało się odnowić budynki czekające na remont nawet kilkadziesiąt lat. - Zaległości wykonaliśmy, ale będą kolejne prace. Część rzeczy ukończonych 5-10 lat temu już wymaga zmian. Dla mieszkańców Opatowca filarem jest być może powrót praw miejskich, ale reszta gminy zwraca uwagę, ile ściągnięto pieniędzy, na ile było się w tym kontekście skutecznym - tłumaczył.
Opatowiec znów miastem. "Dziejowa sprawiedliwość" czy "nic się nie stało"?
Burmistrza rozpiera duma, że miejsce, gdzie urzęduje, to od pięciu lat już nie wieś. Jak wyjaśniał, warto było się starać o status miasta, bo w połączeniu z maleńkością Opatowca przyniosło to rozpoznawalność. - Ludzie zatrzymują się, rozglądają, pojawiają się wycieczki. Status miasta to symbol dziejowej sprawiedliwości, coś, co Opatowcowi po prostu się należy - przekonywał.
Nadmienił, że za podniesieniem rangi Opatowca byli również mieszkańcy okolicznych miejscowości. A czy następstwem takiego ruchu nie był na przykład wzrost podatków? - Nie nastąpiła żadna istotna zmiana pod kątem kosztów życia, pozostały sporo niższe niż w większych miastach, podobnie jak ceny nieruchomości - odpowiedział Kowalczyk rządzący w gminie od 13 lat, do 2019 roku jako wójt (burmistrzem stał się "z automatu").
Tymczasem Michał Szczerba uważa, że odzyskanie praw miejskich przez Opatowiec "nie dało mieszkańcom nic dobrego, ani złego". - Aby przekonać MSWiA, jedynym punktem zaczepienia były kwestie historyczne, przywrócenie "dziejowej sprawiedliwości", bo tak to określano - przypominał kandydat PSL-Trzeciej Drogi.
Obaj samorządowcy zaręczyli, że dobrze znają lokalną społeczność: kto gdzie mieszka, czym się zajmuje, jakimi drogami jeździ. - Na tym buduję kampanię. Mam tutaj dom, moje wnuki chodzą tu do przedszkola, mogę z każdym spotkać się w sklepie, kościele czy nad Wisłą. Wiem również, że mieszkańcy też o mnie wszystko wiedzą - zaznaczył Szczerba.
Urzędujący burmistrz wtórował: - Byłem w każdym miejscu na terenie gminy, odbyłem w sumie prawie 400 zebrań wiejskich, które są elementem "kampanii bez kampanii". Chciałbym uniknąć sytuacji, gdzie obiecuję wszystko wszystkim. Trzeba być uczciwym wobec siebie i ludzi. Nie można obiecać, że w Opatowcu powstanie Centralny Port Komunikacyjny. Można ewentualnie to powiedzieć, lecz rozróżniajmy obietnice od obiecanek.
Wybory 2024. Burmistrz nie chodzi "od drzwi do drzwi". Jego rywal ma inną taktykę
Również reprezentant PSL-Trzeciej Drogi zapewnił, że nie będzie "snuł bajek o fabryce MAN-a w Opatowcu", ponieważ gmina nie posiada terenów inwestycyjnych. - Tymczasem strategia rozwoju zakładała, że przybędzie miejsc pracy, rozwinie się działalność gospodarcza... Nic takiego się nie zdarzyło, ba! Od momentu przyjęcia strategii zwinęły się trzy-cztery firmy. Przekonałem jednak przedsiębiorcę z Krakowa, by w gminie powstało nowe przedsiębiorstwo, zatrudniające na początku kilka osób - chwalił się.
Konkurenci zdradzili też szczegóły swoich wyborczych taktyk. Zdaniem obecnego burmistrza, jeśli ktoś piastuje tę funkcję i myśli o kolejnej kadencji, nie powinien chodzić "od drzwi do drzwi". - Trudno mi wejść do domu i powiedzieć: "Dzień dobry, nazywam się tak i tak, kandyduję". Stopień mojego poznania, myślę, jest na tyle wysoki, że byłoby niepoważnym przedstawiać się ludziom i prezentować program. Nie zamawiałem też badań socjologicznych, bo wydaje mi się, iż wiem, czego ludzie oczekują - mówił.
Nieco inaczej do sprawy podchodzi jego rywal. - Słyszałem od różnych osób: "Wystartuj, czas na zmianę". Postawiłem więc na kampanię bezpośrednią. To nie jest walka na ulotki czy banery, chociaż jedne i drugie też są. Zamierzam odwiedzić całą gminę, jeszcze przed Wielkanocą. Będzie ciężko, lecz już teraz jestem grubo za połową trasy. Jestem też bardziej aktywny w mediach społecznościowych, publikuję tam filmiki i to się ogląda - opisał Szczerba.
Właśnie w wykorzystaniu internetu Kowalczyk widzi różnicę między aktualną a poprzednimi kampaniami. - Posłanie przekazu do mieszkańców przez sieć jest prostsze, lecz nierzadko jest on lakoniczny, wręcz lapidarny. Niesie to też zagrożenie powielania nieprawdziwych treści - przestrzegał.
Pusty rynek w Opatowcu. Demografia "olbrzymim zagrożeniem"
Burmistrz postawił na "pozytywną kampanię prawdy". Wywiesił swoje banery, aby dotrzeć do grupy ludzi, która - według niego - nie wie, czy będzie startował w wyborach. - Potrzebne są również ulotki, bo to "stały" zapis programu. Rywalizujemy w ramach lokalnej współpracy. Trzeba unikać niepotrzebnych zaczepek, bo to droga donikąd - uściślił.
Szczerba w tym kontekście uzupełnił, że gdy Kowalczyk był już wójtem, on szefował radą gminy. - Razem zmienialiśmy Opatowiec, nasze drogi były raczej spójne. Jestem przekonany, że mój start nie zaszkodził naszym relacjom. Pewne rzeczy nas łączą, inne dzielą, jednak na ten moment nie mam przełożenia na działania "tu i teraz". Za burmistrzem stoją cały urząd, pieniądze, inwestycje. Ktoś, kto pełni stanowisko w trakcie kampanii, ma dużo łatwiej - uznał.
Przechadzając się po mieście, nie napotkałem niemal nikogo. Osamotnionego przechodnia zapytałem, czy tutaj zawsze tak pusto, a on twierdząco kiwnął głową. - Ludzie są tylko na wakacjach, jak młodzież wraca - sprecyzował. Kandydat Trzeciej Drogi nie ma wątpliwości, że demografia jest dla małego Opatowca "olbrzymim, bezwzględnym zagrożeniem".
- Niejeden nawet w jakichś snach czy wizjach nie dopuszcza myśli, że nasza gmina zostałaby wchłonięta przez inne, bo straciłaby za dużo ludności. Jest jednak zainteresowanie tutejszymi gruntami wśród osób ze Śląska szukających miejsca na spędzenie emerytury - widzi nadzieję.
Według urzędującego włodarza wszyscy w Opatowcu woleliby, aby populacja była dwa, trzy, a nawet pięć razy większa od obecnej. - Gdyby jednak liczba mieszkańców spadła w przyszłości przykładowo o dwie trzecie, to należy współczuć całemu naszemu krajowi, bo takie coś przytrafiłoby się wielu innym miejscowościom podobnej wielkości - zauważył.
Jak objaśnił, sporo opatowczan jest zatrudnionych w Krakowie, Busku-Zdroju czy Niepołomicach. - Ponadto praca zdalna nie wymaga zamieszkania w metropolii, również jeśli ktoś jeździ tirami, to jemu wszystko jedno, czy wyrusza stąd czy z innego miejsca. W Opatowcu wszyscy się znają, jest bezpiecznie. Niektóre miasta mogą pomarzyć o takim wyposażeniu szkół, jak mają nasze. Asfaltowe drogi są praktycznie do każdego domu, a przecież nawet pod metropoliami niekiedy jeździ się po szutrach - porównał burmistrz.
Atrakcje w Opatowcu. Ślad po Piłsudskim i klątwa zakonników
Aby choć w ciepłych miesiącach ludzi w Opatowcu było więcej, wykorzystuje się tam bliskość najdłuższej polskiej rzeki. Wzdłuż jej koryta wytyczono spacerową aleję, przy niej jest parking i placyk z ławeczkami, a z pomnika spogląda na to wszystko sam Józef Piłsudski. Monument upamiętnia, że we wrześniu 1914 roku "w ciężkich bojach" przeprawiał się tam przez Wisłę I Pułk Piechoty Legionów.
Brakuje jednak najważniejszej niegdyś atrakcji - promu, którym za opłatą można było dostać się do Ujścia Jezuickiego, wsi leżącej na drugim brzegu i już w województwie małopolskim. Zniknął parę lat po tym, kiedy 10 kilometrów od Opatowca otwarto nowy most, spinający miejscowości Nowy Korczyn oraz Borusowa. Wahadłowa przeprawa przez Wisłę stała się nieopłacalna dla prywatnego przedsiębiorcy.
Michał Szczerba, jeśli wygra wybory, zamierza przywrócić prom. - Jego brak od 2022 roku jest belką w oku wszystkich, temat wraca w gminie. Gdyby kursował, mógłby służyć turystyce, bo nowy most jest inwestycyjnie nieosiągalny. Chciałbym też przedłużyć spacerową aleję i rozsławić źródełko Andrzeja Świerada w Kraśniowie (możliwego pierwszego polskiego świętego - red.) - zadeklarował.
Świerad i Piłsudski to niejedyne historyczne postacie związane z Opatowcem. Magistrat w różnych publikacjach akcentuje m.in., że właśnie tam, w średniowieczu, urodził się Maciej - zasadźca i pierwszy wójt Lublina. Wtedy była to ważna osada, gdzie krzyżowały się handlowe szlaki i stało kilka kościołów.
Miasto przestało rozkwitać po rozbiorach, bo na Wiśle stykały się zabory austriacki i rosyjski, a w tym drugim niechętnie budowano cokolwiek blisko granicy. Poza XIX-wieczną degradacją do wsi, dzieła upadku mogła dopełnić klątwa, jaką dominikanie rzucili na miejscowość, gdy Rosjanie zabrali im ziemie: "Opatowiec nigdy się nie rozwinie, zawsze pozostanie taki, jakim go pozostawią, opuszczając".
W zeszłorocznych wyborach do Sejmu w gminie Opatowiec wygrało PiS (49,88 proc.), następna była Trzecia Droga (19,62 proc.), a ostatnie miejsce na podium przypadło KO (14,40 proc.). Czwarta lokata należała do Nowej Lewicy (8,63 proc.), pierwszą piątkę zamknęła natomiast Konfederacja (5,35 proc.). Frekwencja wyniosła 62,92 proc.
Wiktor Kazanecki
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!